Kiedy Artur Żmijewski zaczął się wcielać w rolę księdza – detektywa w serialu „Ojciec Mateusz” nie przypuszczał, że w wyobraźni części widzów zrośnie się… z sutanną.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Po niemal 10 latach emisji serialu w Polsce (odcinek pilotowy został wyemitowany w TVP 1 11 listopada 2008) wciąż mu się zdarza, że przechodnie próbują się u niego spowiadać.
Filmowy ks. Mateusz Żmigrodzki jest bowiem proboszczem marzeń: dobry, życzliwy, inteligentny, dyskretny, z fajnym rowerem i poczuciem humoru. Ociepla wizerunek kapłana, ale i policji. Do tej pory najbardziej znanym polskim stróżem prawa był porucznik Borewicz z „07 zgłoś się”. Tamten serial z czasów PRL-u miał być socjalistyczną odpowiedzią na popularność serii o Bondzie czyli Agencie 007. Czyżby „Ojciec Mateusz” wypełniał lukę po przystojnym oficerze MO?
Spolszczony Don Matteo
Ksiądz nie rozwiązałby wielu zagadek, gdyby nie jego gospodyni, Natalia Borowik. O ile Żmijewski od początku miał grać proboszcza, Kinga Preis – jak powiedziała w jednym z wywiadów – długo nie mogła dostać tej roli. Ma na koncie wiele znakomitych ról w teatrze i filmach, ale uznawano ją głównie za aktorkę dramatyczną, która powinna „cierpieć przez duże C”. Tu pokazuje potencjał komediowy. Będąc na planie jednego z odcinków serialu, zapytałam ją o postać, która stała się, nie tylko w Sandomierzu (co widać w witrynach na Rynku) niemal kultowa. Co ciekawe, na początku gospodyni nie umiała zbyt dobrze gotować. Postacie ewoluują, jak i w życiu.
Staram się, żeby Natalia miała w sobie dużo ciepła i energii, przy całym entourage’u tego, że jest złośliwa, marudzi… Jak to się mówi „co w sercu, to na języku”. Ma dobre serce i nie wierzę, żeby chciała komuś zrobić przykrość. Po prostu reaguje impulsywnie – mówi Preis.
Jeśli ktoś pamięta włoski serial „Don Matteo”, na licencji którego powstaje „Ojciec Mateusz”, pierwowzór był dużo mniej sympatyczny. Polscy widzowie, jak słyszę od twórców, są skoncentrowani na fabule, lubią zgrabnie napisane historie. Dla Włochów ważniejsza od akcji jest gra aktorów. Uwielbiają ją. Na szczęście, przy adaptacji udało się dwa w jednym połączyć.
Czytaj także:
4 rzeczy, których chrześcijanin może nauczyć się z serialu „Przyjaciele”
Zło dobrem zwyciężone. W każdym odcinku
Serial jest fenomenem. Pierwsze odcinki oglądało 7 mln widzów, teraz jest to 3-4 mln. Może dlatego, że dostają tu wielki zastrzyk optymizmu? Każdy z prawie 250 odcinków skończył się happy endem.
Ten trop potwierdza poniekąd Kinga Preis:
Nasz serial to baśniowa opowieść. W każdym odcinku triumfuje dobro. Opowiadamy o ludziach, którzy się mylą, popełniają złe uczynki. Nikt z nas nie jest bez skazy. Ale jeżeli spotka się kogoś, kto nas wysłucha i pomoże jak serialowy ojciec Mateusz, można wiele naprawić. Jeżeli się tego chce.
Ksiądz nie miałby też jednak pola do popisu, gdyby nie aspirant Mieczysław Nocul, grany przez Michała Pielę. Czy pamięta pan początki serialu? – pytam.
Pamiętam doskonale małego policjanta z włoskiego, który „działał tam” między księdzem a swoim komendantem. Spodobało mi się, że zaproponowano mi akurat tę postać. Była dla mnie najbardziej ciekawa do grania. Przychodziła do księdza trochę jakby z „prywatą”, bo ten mu pomagał rozwiązywać sprawy „za plecami” policji. Przez lata to się rozmyło, bo wszyscy się już z księdzem zaprzyjaźnili. Przestał być na wyłączność Mietka. No i tak sobie dziergamy dziesiąty rok… – opowiada Piela.
Na początku Nocul był w konflikcie z przełożonym inspektorem Orestem Możejką (Piotr Polk), bo ten nie chciał angażować księdza w działania operacyjne. Potem sam uległ urokowi ojca Mateusza. Docenił jego skuteczność. W statystykach nie podaje się przecież, kto pierwszy wpada na trop. Policjanci w pracy awansowali.
Czytaj także:
Agent 007 Pierce Brosnan: Modlitwa pomaga mi być ojcem, aktorem, człowiekiem
Mamusia i Dziubaczek
Twórcy serialu żartują, że Sandomierz to miasto, w którym jest największa przestępczość w Polsce, ale też największa ich wykrywalność. Podobno w serialu grało już gościnnie tylu aktorów, że po raz kolejny (w odpowiednim odstępie czasu) pojawiały się na ekranie osoby już raz zamordowane.
Jedną z postaci stosunkowo niedawno wprowadzonych do „Ojca Mateusza” jest matka młodego policjanta Antoniego Dziubaka (Bartłomiej Firlet). Gra ją Hanna Śleszyńska i nie jest to jej pierwsze spotkanie „rodzinne” z Firletem. Oboje wspominają sztukę Krzysztofa Jaroszyńskiego „Roma i Julian”, w której jej „syn” zmieniał płeć.
Mamy to przerobione, że jestem matką Bartka Firleta. Zresztą, jak gram z młodym aktorem, który gra mojego syna, to zawsze mu matkuję – śmieje się Śleszyńska.
Bartłomiej Firlet tak opowiada o ich relacji w serialu:
Mamusia Dziubaka jest to osoba bardzo specyficzna. Ale Dziubaczek oczywiście kocha mamusię i robi wszystko, żeby ją uszczęśliwić. Właśnie dzięki temu zdarzają się różne perypetie, które zaskoczą wszystkich. Nas również zaskakują.
Perypetie miłosne? – dopytuję, bo na to się zanosi. „Są poszlaki, które ku temu nas skłaniają. Na pewno Dziubak ma chęć poznać kogoś – Firlet woli nie uprzedzać faktów. Śleszyńska dorzuca: „Żeby tylko Dziubaczek sam z tym kotem nie mieszkał. Bo ma kota Marlowe’a”. Popularna aktorka swoją postać opisuje tak: „Ma misję, żeby szukać mu kobiety. To taki typ matki upierdliwej. Mam nadzieję, że nie jestem taką matką dla swoich synów, ale takie typy są”.
Czytaj także:
Mirosław Baka w roli ks. Kotlarza w filmie „Klecha”
Natalia nie lubi stereotypów
Od 2008 roku zmieniali się też oczywiście niezmienni aktorzy. Piela zagadnięty przeze mnie, czy ogląda siebie w telewizji, odpowiada: „Czasem tak. Nawet się ostatnio zastanawiałem, że chyba znowu przytyłem i trzeba schudnąć”. Natalia karmi? – wtrącam. Na co słyszę: „Tak, za dobrze!”. Preis przeszła inną metamorfozę.
Przez te 10 serialowych lat w „Ojcu Mateuszu” zmieniałam się fizycznie. Gram przecież w różnych filmach i różne przede mną są wyzwania. Myślę o zmianach w wyglądzie. Po filmie „W ciemności” Agnieszki Holland znacząco zredukowałam wagę. Tym razem do filmu Wojtka Smarzowskiego. Pewien taksówkarz mi powiedział: „Pani Kingo, gospodyni nie może tak wyglądać. Nie wypada, żeby była szczupłą, atrakcyjną kobietą!”. Nie zgadzam się z takim stereotypem. Rolą mojej postaci nie jest uwodzenie. Babcia Lucyna, Emilka, Eryk Lubos czyli Pluskwa i Natalia żyją pod jednym dachem razem z księdzem jak rodzina – kończy odtwórczyni roli Natalii Borowik.
Doprawdy trudno się z tym zgodzić. Jest ciekawszą gospodynią, niż na przykład pulchna i macierzyńska Michałowa w „Ranczu” (Marta Lipińska). Michałowa bez imienia. Tak. Znaliśmy ją tylko z imienia jej śp. męża – Michała.
Miesiąc temu wraz z odcinkiem „Bezpieczna odległość” wybuchła ogólnopolska afera z powodu rzekomego propagowania przez twórców nienawiści i uprzedzeń wobec uchodźców. Wcześniejsza emisja ucięła spekulacje, bo w odcinku uchodźców nie było. Byli zasymilowani imigranci z Bliskiego Wschodu, chrześcijanie i muzułmanie. Wszystko znów skończyło się happy endem. Dzielna policja znalazła sprawców przestępstw (po ludzku zazdrosny muzułmanin i tak zwana Polka katoliczka).
1 marca ruszyła emisja 19 serii polskiego „Ojca Mateusza”, w kwietniu producent zaczyna kręcić serię 20. Na jesieni czeka nas zatem huczny jubileusz. Jaką potrawą uczci go serialowa Natalia…?
Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ