Ciążowy brzuszek wzbudza uśmiechy i wzruszenie, nawet u nieznajomych. Czas porodu to kibicowanie najbliższych i setki gratulacji. A potem, po powrocie do domu, w magiczny sposób kobieta… znika. Dlaczego?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Połóg, temat którego nie ma
Trwa umowne sześć tygodni. Staje się medialny tylko wtedy, kiedy kolejna gwiazda pobija rekord wskoczenia na ściankę lub bieżnię, w stylu „właśnie wróciłam ze SPA”, a nie „chwilę temu urodziłam człowieka”.
Niewiele się o nim mówi. Bo albo jakoś tak głupio pytać o intymne sprawy. Albo preferujemy relacje w stylu angielskim „jak się masz? – dobrze”, więc kiedy wyczuwamy, że odpowiedź mogłaby nas zaskoczyć, dajemy strusiowego nura w pomijanie niezręczności. Albo tak zwyczajnie, po ludzku, nie mamy bladego pojęcia, o co chodzi, przecież urodziła „jak miliony kobiet”, chodzi, śmieje się, wrzuca zdjęcia na insta, więc nad czym tu się rozdrabniać?
Połóg – kilka faktów, które mogą Cię zaskoczyć
To tak zwana czwarta faza porodu. Trwa umowne 6 tygodni, dlatego, że organizm każdej kobiety regeneruje się w innym tempie. Macica, która podczas ciąży powiększyła się 10-krotnie i pod koniec ważyła około jednego kilograma, oczyszcza się i zwija, by po kilku tygodniach wrócić do stanu sprzed ciąży i ważyć około 100 gramów.
Temu procesowi towarzyszy krwawienie z dróg rodnych oraz nierzadko ból. Również ten związany z ranami w kroczu. Wiele z nas nie może usiąść bez specjalistycznej poduszki, bo szwy, bo opuchlizna. Połóg to rozpoczęcie laktacji. Niby sprawa naturalna, a tak bardzo nieoczywista. Maść i nakładki na poranione brodawki, laktator na pobudzenie laktacji, nawały mleczne, bolesne zastoje czy zapalenia piersi to ciemne strony karmienia, z którymi mierzy się wiele kobiet na początku swojej mlecznej drogi.
A skoro mówię o początku, to warto wiedzieć, że połóg to również gwałtowne zmiany hormonalne, a więc psychologiczne i emocjonalne. Baby blues, czyli tzw. smutek poporodowy, jest naturalnym stanem u 80% kobiet, mimo leżącego obok cudownego, różowego bobaska. Sześć tygodni. Krócej albo i dłużej. Nie w uzdrowisku, z pakietem masaży i rehabilitacji, po wyczerpującej organizm ciąży i porodzie. Ale w domu, z myślą, że teraz najważniejsze jest dziecko. Czy na pewno?
Czytaj także:
Oto ja, kobieta: odzyskaj poród
Matka też człowiek. Odzyskaj połóg!
“Codziennie myślę o tym, że wyskoczę z balkonu. Ale albo nie mam czasu, albo nie mam sił, żeby do niego dojść – czytam komentarz pod zdjęciem młodej mamy, która przyznała, że sorry, ale ja w pojedynkę wysiadam, pisząc o swoim macierzyństwie. I dalej – ja żałuję, że nie mam sąsiadek, którym mogłabym nosić kubki rosołu, a one mnie kanapki, podczas gdy noworody wiszą bez końca na cycku. Poprzysięgłam sobie, że jak jakaś bliska znajoma urodzi dziecko, będę jej przynajmniej raz w tygodniu przywozić obiad i ogarniać mieszkanie. Mnie bardzo brakuje takiej wspólnoty”.
Mogłabym tak cytować jeszcze długo. Wyjąć bez trudu z własnych wspomnień podobne myśli i uczucia. Przekonanie na linii startu: „Ja i moje potrzeby później. Poczekam. Jestem silna. Dam radę. Przecież moja matka, babka miały mniej wygód i przeżyły”. I już podczas drogi: osamotnienie.
Marshall Rosenberg, twórca idei Porozumienia Bez Przemocy (NVC), po wielu latach badań, analiz, terapii doszedł do wniosku, że wszystkie potrzeby, każdego z nas, są tak samo ważne. Umniejszanie bądź wyolbrzymianie swoich potrzeb względem drugiego człowieka, zawsze prowadzi do zachwiania równowagi. Bo albo stajemy się męczennikami z wyboru i w konsekwencji tracimy zasoby (cierpliwości, wyrozumiałości, empatii, oddania, radości), albo egoistycznie odcinamy więzi, w imię „własnego szczęścia i samorealizacji”.
Matko Polko. Wrócisz ze szpitala zmordowana porodem, pełna niepewności i na haju hormonalnym, z najbardziej szczytnymi pragnieniami. Gotowa na wiele. Obiadki, sprzątanie, pranie, prasowanie, spacery, karmienie dniami i nocami, noszenie kilku kilogramów, kilka godzin na dobę i jeszcze wyglądać wypadałoby jako tako – bo trzeba wrócić do rzeczywistości.
Pomyśl, czy naprawdę tego wszystkiego potrzebujesz, właśnie w połogu? To nie egzamin, żaden wyścig. To Wasz czas. Innego nie będzie. Potrzeby niemowlaka znasz. Kochasz, więc jesteś. Ale czy również dla siebie? Spróbuj codziennie zadać sobie pytanie: czego mi potrzeba oraz w jaki sposób i kiedy mogę na te potrzeby odpowiedzieć? To klucz do szczęśliwego macierzyństwa.
Czytaj także:
Oto ja, kobieta: Odzyskaj ciążę
Jak towarzyszyć kobiecie w połogu? Kilka praktycznych rad
Kiedyś nie było pieluszek wielorazowych, pralek, zmywarek, słoiczków i wielu innych dóbr. Jednak było coś, czego nie zastąpi żadna technologia: była społeczność. Ludzie ciężko pracowali, ale mogli na siebie liczyć. Rodziny wielopokoleniowe po prostu były. Sąsiedzi znali się po imieniu. Był czas na pielęgnowanie znajomości, bo żyło się wolniej.
Dzisiaj zbyt wiele młodych mam uczy się życia z dala od bliskich. W poczuciu odosobnienia, bo miejska dżungla nie sprzyja relacjom. Pomocą jest niania albo żłobek. Można siąść i rozłożyć bezradnie ręce. Ale można też zmienić swoje podejście do mamy w połogu.
W pierwszych odwiedzinach po porodzie zaproponować sprzątnięcie mieszkania albo spacer z maluchem. Raz w tygodniu zadzwonić z zapytaniem: jak się czujesz? Tak po prostu. W niedzielę zapukać do drzwi z zapasem zup w słoikach. Po prostu być kimś więcej niż gościem do obsłużenia. Być realnym wsparciem.