Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jennifer stała przed regałem bibliotecznym i przeglądała książki. Zatrzymała wzrok na podtytule jednej z nich. „Historia Moniki Göth, córki komendanta obozu koncentracyjnego z «Listy Schindlera»” – przeczytała. Göth – tak brzmiało nazwisko Jennifer, zanim została adoptowana.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Twarz z okładki wydała jej się znajoma, a nawet podobna do twarzy jej samej. Pasowało też imię i nazwisko – matka Jennifer tak właśnie się nazywała. Nie miały ze sobą kontaktu od wielu lat. Jeśli Monika Göth jest córką Amona Götha, jednego z największych zbrodniarzy hitlerowskich, to znaczy, że Jennifer musi być jego wnuczką. Wstrząśnięta zadzwoniła do męża i poprosiła, aby zawiózł ją do domu. Odkrycie przeszłości wydawało się czymś ponad jej siły.
Historia Jennifer Teege
Jennifer Teege krótko po urodzeniu została oddana przez matkę do domu dziecka. Gdy skończyła cztery lata, trafiła do rodziny zastępczej, a trzy lata później stała się oficjalnie ich adopcyjną córką. Przez jakiś czas utrzymywała sporadyczne kontakty z babcią i matką, ale kiedy dorosła, żadnej ze stron nie zależało na kontynuowaniu tych relacji. Jennifer założyła rodzinę, urodziła dzieci, dostała dobrą pracę, miała grono oddanych przyjaciół. Pozornie wszystko było w porządku, ale co jakiś czas męczyły ją napady smutku i depresji, których źródła nie potrafiła zidentyfikować.
Czytaj także:
Maksymilian Kolbe i Rudolf Höss. Jak zostać świętym, a jak zbrodniarzem?
Amon Göth – kim był?
W tej chwili wszystkie emocje uderzyły ją ze zwielokrotnioną siłą. Wiedziała, że nikt nie odpowiada za zbrodnie swoich przodków, ale myśl o tym, że w jej żyłach płynie krew Amona Götha – komendanta obozu w Płaszowie i likwidatora gett w Krakowie i Tarnowie – napawała ją obrzydzeniem.
Im bardziej zagłębiała się w opisy okrucieństw, jakich dopuszczał się jej dziadek, tym większe stawało się jej przerażanie. Rozpaczliwie starała się znaleźć w jego zachowaniu chociaż ślad poczucia winy i skruchy, ale w końcu sama przed sobą musiała przyznać, że nic takiego nie miało miejsca.
Pytania o babcię
Jeszcze trudniejsza od zmierzenia się z prawdą o dziadku okazała się próba poradzenia sobie z historią babci. Najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiązały się właśnie z nią – ciepłą, zawsze chętnie opiekującą się wnuczką, przytulającą ją, dającą jej poczucie własnej wartości. Ta sama babcia wiedziała przecież, co robi jej ukochany, z którym mieszkała pod jednym dachem, a mimo to za wszelką cenę próbowała go usprawiedliwiać. Kiedyś uratowała parę osób z transportu do Auschwitz, kilkakrotnie wstawiła się za więźniami, którzy mieli być rozstrzelani. Innym razem zapobiegła uderzeniu służącej, wskakując między nią a Amona. Nic poza tym.
Wiedziała jednak, że każdego dnia obok niej z rozkazu człowieka, z którym jest związana giną ludzie. „Nie mam najmniejszych wątpliwości, że była winna. A z drugiej strony nadal ją kocham” – pisze Jennifer.
W 1983 r. babcia przyjęła w domu ekipę, która kręciła film o Schindlerze. Dzień później popełniła samobójstwo.
Czytaj także:
Polak uratował setki Żydów, historia milczała. Świat po latach poznaje „drugiego Schindlera”
Spotkanie z żydowskim przyjaciółmi
Jennifer czas studiów spędziła w Izraelu, nauczyła się tam języka hebrajskiego. Wśród Żydów miała wielu przyjaciół, którzy chętnie ją odwiedzali. Nie wiedziała, jak teraz powinna zakomunikować im prawdę o sobie. Napisała maila do Yoela, męża Noi – swojej najlepszej przyjaciółki z czasów studenckich, w którym opowiedziała swoją historię. Zarówno Yoel, jak i Noa stracili krewnych w Holokauście.
„To ty teraz potrzebujesz wsparcia. Noa zawsze będzie twoją przyjaciółką, na dobre i na złe” – odpisał w mailu Yoel. Krótko później Jennifer usłyszała w telefonie głosi Noi: „Zapomnij o Amonie Göcie! Bądź po prostu «Jenny». Proszę, przyjedź do nas”.
Przyjeżdża. Krótko później wszyscy siedzą objęci na kanapie w mieszkaniu w Tel-Awiwie.
Czarna wnuczka mówiąca po hebrajsku
Istnieje jeszcze jedna rzecz, która nie daje Jennifer spokoju. Jej biologiczny ojciec, z którym nie utrzymuje kontaktu, jest Nigeryjczykiem, a ona sama ma ciemną skórę i charakterystyczne afrykańskie rysy. Co powiedziałby Amon Göth swojej czarnej wnuczce mówiącej po hebrajsku i przyjaźniącej się z Żydami? Zgodnie z nazistowskimi kryteriami mógłby ją zastrzelić. Kobieta zadaje sobie pytanie: czy jej życie nie jest jakimś symbolicznym triumfem nad zbrodniczą ideologią?
Czytaj także:
Tatuażysta z Auschwitz. Przez 50 lat jego sekret znali tylko najbliżsi
Kwiaty w Płaszowie
Przy okazji wizyty w Izraelu Jennifer odwiedza też Anat, swoją koleżankę z czasów studenckich. Syn Anat niedługo jedzie do Polski, w planie jego wycieczki szkolnej przewidziana jest wizyta w obozie w Płaszowie. Czy Jennifer zgodziłaby się być tam wtedy razem z izraelską grupą?
Zgadza się. Kiedy pod pomnikiem ofiar opowiada swoją historię, wszyscy słuchają w milczeniu. Nagle jedna z dziewczyn podchodzi do niej i pyta, czy chciałaby razem z nimi złożyć hołd pomordowanym. Nastolatka bierze Jennifer za rękę, podaje jej bukiet czerwonych róż i prosi, aby ta złożyła je pod pomnikiem w imieniu grupy.
Śpiewają razem izraelski hymn. Jennifer z całej pieśni najlepiej zapamięta słowo „nadzieja”.
*Korzystałam z książki Jennifer Teege „Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił”, Warszawa 2014
Czytaj także:
Rodzina Ulmów – zamordowana za pomoc Żydom – na zdjęciach