Czy nauka pogrzebała Boga? – stawia pytanie John C. Lennox, profesor matematyki z Oksfordu, w błyskotliwej polemice z wyznawcami „nowego ateizmu”. Publikujemy fragment jego książki.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nauka wyjaśnia. Dla wielu osób to właśnie zdanie streszcza moc nauki i czyni ją taką fascynującą. Nauka pozwala nam zrozumieć to, czego nie rozumieliśmy do tej pory. A pozwalając zrozumieć przyrodę, daje nam równocześnie władzę nad przyrodą. Jak wiele jednak wyjaśnia nauka? I czy są granice tego, co wyjaśnia?
Czy nauka wyjaśnia wszystko?
Niektórzy sądzą, że nie ma takich granic, że nauka jest jedyną drogą do prawdy i potrafi – przynajmniej co do zasady – wyjaśnić wszystko. Tego rodzaju stanowisko określamy mianem „scjentyzmu”, a jego klasycznym wyrazem mogą być słowa Petera Atkinsa: „Nie ma powodu sądzić, że nauka nie potrafi uporać się z każdym aspektem egzystencji”[1].
Wszyscy utrzymujący ten sam pogląd naukowcy traktują jakiekolwiek mówienie o Bogu, religii i doświadczeniu religijnym jako sytuujące się poza nauką, a tym samym niezasługujące na miano prawdy obiektywnej. Zgadzają się oczywiście z tym, że wiele osób myśli o Bogu i akceptują fakt, iż takie myślenie może mieć skutki emocjonalne, a nawet fizyczne, i że niektóre z tych skutków mogą być nawet korzystne dla ludzi. Niemniej dla Atkinsa i jemu podobnych myślenie o Bogu nie różni się od wiary w istnienie mikołaja, smoków, chochlików czy wróżek mieszkających w ogrodzie.
Właśnie o takiej postawie mówi Richard Dawkins, dedykując swoją książkę pamięci Douglasa Adamsa i cytując jego słowa: „Czy nie starczy, że ogród jest piękny? Czy muszą w nim jeszcze mieszkać wróżki?”[2].
Czytaj także:
Albo wiara, albo nauka? To fałszywe założenie
„Nauka zajmuje się rzeczywistością, religia nie”
To, że myślimy o wróżkach, które nas fascynują lub napawają lękiem, wcale nie znaczy, że wróżki istnieją. Stąd naukowcy, o których teraz mówimy, zazwyczaj – ale, jak widzieliśmy wcześniej, nie zawsze – nie mają nic przeciwko temu, by ludzie dalej myśleli sobie o Bogu i religii, jeśli taką mają ochotę, pod warunkiem, że nie będą twierdzić, iż Bóg obiektywnie istnieje i że wierzenia religijne stanowią wiedzę. Innymi słowy, nauka i religia mogą koegzystować bezkonfliktowo pod warunkiem, że religia nie wkracza na teren nauki. Tylko bowiem nauka może nam powiedzieć, co jest obiektywnie prawdą; tylko nauka dostarcza nam wiedzę. Krótko mówiąc, mówi się nam: nauka zajmuje się rzeczywistością, religia zaś nie.
Niektóre składowe tych założeń i twierdzeń są tak dziwaczne, że domagają się natychmiastowego komentarza. Weźmy cytat z Douglasa Adamsa przytoczony przez Dawkinsa. Od razu zdradza zamiary Dawkinsa i pokazuje, że popełnia on błąd, proponując fałszywą alternatywę, zgodnie z którą albo są wróżki, albo nie ma niczego innego. Niewykluczone, że wróżki w ogrodzie to urojenie, ale co z ogrodnikiem, nie mówiąc już o właścicielu ogrodu? Możliwości ich istnienia nie da się zbyć machnięciem ręki – najczęściej ogrody mają i ogrodnika, i właściciela.
Czytaj także:
Bóg i Stephen Hawking. Czyj to w końcu projekt?
Tylko nauki przyrodnicze dostarczają nam prawdę?
Dalej, weźmy twierdzenie, że tylko nauki przyrodnicze dostarczają nam prawdę. Jeśli tak byłoby rzeczywiście, oznaczałoby to natychmiastowy koniec wielu dyscyplin, którymi zajmujemy się w szkołach i na uniwersytetach. Bo przecież ocena tego, co dzieje się w filozofii, literaturze, sztuce i w muzyce leży poza obszarem nauk przyrodniczych. W jaki sposób nauki przyrodnicze mogą nam powiedzieć, czy jakiś wiersz to twór grafomana, czy dzieło geniusza? Chyba nie w ten sposób, że ich przedstawiciele będą mierzyć długość słów lub powtarzalność tych czy innych liter w słowach.
W jaki sposób nauki przyrodnicze miałyby nam powiedzieć, czy dany obraz to arcydzieło, czy tylko zachlapane farbą płótno? Z pewnością nie na podstawie chemicznej analizy składu płótna lub farb. Także zasady moralne znajdują się poza kompetencjami nauk przyrodniczych. Mogą nam one powiedzieć, że dodanie strychniny do herbaty zabije osobę, która taką herbatę wypije. Nie powiedzą nam jednak, czy jest moralnie dopuszczalne lub naganne wsypanie strychniny do herbaty babci, by przejąć jej majątek.
Tak czy owak, teza, iż jedynie nauki przyrodnicze potrafią dostarczyć nam wiedzę, to jedno z wewnętrznie sprzecznych twierdzeń, które tak często lubią przywoływać logicy tacy jak Bertrand Russell. Tym bardziej zaskakujące jest to, że i sam Russell wydaje się pod nią podpisywać, kiedy twierdzi, że „wszelka osiągalna wiedza dostępna jest tylko za pomocą metod naukowych, tego zaś, czego nauka odkryć nie może, żaden człowiek nie może wiedzieć”[3]. By się przekonać, że to twierdzenie jest wewnętrznie sprzeczne, wystarczy zadać pytanie: „Skąd Russell to wie?”. Nie jest to bowiem twierdzenie nauki, a jeśli jest prawdziwe, wówczas (zgodnie z samym twierdzeniem) nie możemy tego wiedzieć – a mimo to Russell jest przekonany o jego prawdziwości.
*Czy nauka pogrzebała Boga? Zderzenie światopoglądów, John C. Lennox, W drodze 2018
**Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od Redakcji
Czytaj także:
Teorie Stephena Hawkinga i jego „flirtowanie” z Bogiem
[1] J. Cornwell (red.), Nature’s Imagination – The Frontiers of Scientific Vision, s. 125.
[2] R. Dawkins, Bóg urojony, przeł. P.J. Szwajcer, Warszawa 2007, s. 5.
[3] B. Russell, Religia i nauka, przeł. B. Stanosz, Warszawa 2006, s. 150.