Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Rodzicie chodzili z synem od lekarza do lekarza, ale nikt nie potrafił postawić właściwej diagnozy. Stan Martina systematycznie się pogarszał, pojawiły się problemy z poruszaniem, zapominał o wykonywaniu podstawowych czynności, przestał nawet rozpoznawać twarze najbliższych. W końcu chłopiec zapadł w śpiączkę. Lekarze powiedzieli rodzicom, żeby nie liczyli na przebudzenie syna.
Martin Pistorius. „Chłopiec – duch”
Po trzech latach zaczęła wracać mu świadomość. Nie rozumiał, co się z nim dzieje, bo jego ręce i nogi poruszały się niezależnie od niego, nie mógł kontrolować swojego ciała umysłem. Najbardziej przerażał go jednak brak możliwości jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi, którzy go otaczali.
Rozumiał ich rozmowy, jego inteligencja była nienaruszona, ale to prowadziło jedynie do coraz większej frustracji. W medycynie taki stan bywa opisywany jako tzw. syndrom zamknięcia.
Bliscy widzieli w nim tylko młodego chłopaka o patykowatych kończynach, pustych oczach i z cieknącą po brodzie śliną. Wielokrotnie słyszeli przecież od wybitnych specjalistów, że przy tak poważnym uszkodzeniu mózgu ich syn jest po prostu „rośliną”. On sam czuł się „chłopcem-duchem” - kimś istniejącym, choć całkowicie niezauważalnym dla innych.
Obudzić świadomość
Martin próbował pogodzić się ze swoim stanem. Stworzył sobie zamknięty świat fantazji, w którym chował się na całe dnie. Miał 25 lat, a dla otoczenia był kimś mniej świadomym od niemowlaka.
Wtedy pojawiła się Virna, jedna z jego terapeutek. Nieustannie do niego mówiła i zadawała mu pytania, uważnie wypatrując znaku jakiejś odpowiedzi. Zauważyła, że Martin uśmiecha się w zabawnych fragmentach jej monologu i kręci głową, gdy chce czemuś zaprzeczyć. Uznała, że to nie może być przypadkiem i namówiła jego rodziców, by zabrali syna na badania do Centrum Alternatywnych i Wspomaganych Metod Komunikacji.
Tam za pomocą ruchów gałek ocznych poprawnie odpowiadał na zadawane mu przez lekarzy pytania. Rodzicom trudno było uwierzyć, że przez ostatnie dwanaście lat nie rozpoznali świadomości swojego syna. Od teraz obiecali, że zrobią wszystko, aby mu pomóc.
Talent i studia informatyczne
Kupili mu syntetyzator mowy, który pozwolił Martinowi na porozumiewanie się z innymi. Poświęcili wiele godzin na wprowadzanie do systemu nowych słów i dzięki temu coraz lepiej „dogadywali się” z synem. Mężczyzna wspomina, że po latach niemożności zdecydowania o czymkolwiek, wielkim problemem okazało się dla niego dokonywanie najprostszych życiowych wyborów, takich jak potrawa, którą chciałby zjeść na obiad czy koszula, którą chciałby założyć.
Wróciła mu częściowa sprawność w prawej ręce, więc był w stanie samodzielnie posługiwać się swoim komputerem. Szybko odkrył w nim nowe funkcje, a kiedy coś przestawało działać tak jak należy, instynktownie wiedział, jak naprawić usterkę. Tato Martina, widząc jego talent informatyczny, zasugerował mu podjęcie pracy w Centrum Zdrowia, pod którego opieką przebywał. To było to, czego mężczyzna potrzebował: wiedzieć, że jest przydatny i poczuć dumę z tego, co robi. Postanowił rozwijać się dalej, udało mu się skończyć studia i obecnie zajmuje się projektowaniem stron internetowych.
Związek bez barier
Największe marzenie Martina wciąż pozostawało jednak niespełnione. Zastanawiał się, czy ma w ogóle prawo liczyć na spotkanie miłości swojego życia.
Joanna była przyjaciółką jego siostry i mieszkała w Wielkiej Brytanii. Poznali się na internetowym czacie, a w ciągu następnych kilku tygodni wymienili ze sobą wiele maili. Wreszcie Martin nieśmiało zasugerował Joannie spotkanie i z bijącym sercem czekał na odpowiedź.
Zareagowała entuzjastycznie. „Jesteś najuczciwszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Chociaż znamy się dopiero od kilku tygodni, to zawsze sprawiasz, że jestem szczęśliwa. Sprawiasz, że się śmieję, jesteś interesujący i rozumiesz mnie tak dobrze, jak nikt inny” - odpowiedziała.
Martin Pistorius: Największa jest miłość
Martina bardzo ucieszyły te słowa, ale jednocześnie chciał mieć pewność, że Joanna w pełni zdaje sobie sprawę z jego ograniczeń. Z jej strony usłyszał jednak tylko zapewnienia o bezwarunkowej miłości i o tym, że razem poradzą sobie ze wszystkimi przeciwnościami. Krótko później wzięli ślub.
W czasie ceremonii odczytano hymn o miłości św. Pawła: „Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość”.
Moje życie zawierało je wszystkie i wiem, że naprawdę miłość jest największa. Doświadczyłem jej jako chłopiec i jako mężczyzna, jako syn, brat, wnuk i przyjaciel, widziałem ją pomiędzy innymi ludźmi i wiem, że to ona pomogła nam przetrwać najczarniejsze godziny - pisze Martin.