separateurCreated with Sketch.

Gdyby nie pomoc obcego człowieka, nie zdążyłaby pożegnać się z umierającym tatą

BRITTANY BUNKER
Redakcja - 20.04.18
„Są na tym świecie dobrzy ludzie. Nigdy nie będę w stanie podziękować mu za to, co zrobił. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia będę mogła odwdzięczyć się komuś w potrzebie” – pisze żołnierz Brittany Bunker.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Są na tym świecie dobrzy ludzie. Nigdy nie będę w stanie podziękować mu za to, co zrobił. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia będę mogła odwdzięczyć się komuś w potrzebie” – pisze żołnierz Brittany Bunker.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Był rok 2018. Brittany Bunker dostała informację, że stan zdrowia jej ojca nagle się pogorszył. Zostało mu najwyżej kilka dni życia. Jeśli chciała się z nim pożegnać, musiała jak najszybciej wrócić do domu.

Dowódca Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych natychmiast zgodził się, by w związku z nagłą sytuacją wzięła urlop i (w towarzystwie owczarka niemieckiego) poleciała do rodziny. Czekały ją aż cztery przesiadki na lotniskach.

Komplikacje zaczęły się już na początku. Pierwszy samolot spóźnił się na tyle, że Brittany nie miała szansy zdążyć na kolejny. „Wychodziłam z siebie, ale obsługa poinformowała mnie, że jest jeszcze jeden lot do miejsca, w którym chciałam się znaleźć” – wspomina.


POLICJANT I WĘGIER
Czytaj także:
Nie miał na bilet do domu, więc szedł 1200 km. Pomógł mu Polak

Brittany i anioł z samolotu

Nim wsiadła na pokład, podszedł do niej nieznajomy mężczyzna, który zwrócił uwagę na jej psa. Jak się okazało, łączyło ich coś więcej niż miłość do zwierząt. „Pokazał mi zdjęcia swoich owczarków belgijskich. Powiedział też, że służył w Gwardii Narodowej i dorastał niedaleko miejsca, w którym ja się wychowywałam” – pisze Brittany.

Kiedy w końcu wszystko wydawało się układać po jej myśli, kobieta dostała informację, że ostatni lot, którym miała dotrzeć do umierającego ojca, został odwołany. Zrozpaczona zadzwoniła do bliskich. Obiecali, że przyjadą po nią na lotnisko za 5 godzin. Miała coraz mniej czasu…

I wtedy znów zjawił się mężczyzna z samolotu. „Powiedział, że zorganizował firmę, która zawiezie mnie prosto do domu. Wszystko na jego koszt. Na początku byłam pełna obaw, ale pokazał obsłudze lotniska paragony, a potem wysłał jej zdjęcie samochodu, numerów rejestracyjnych i kierowcy”. Czego chciał w zamian? Żeby Brittany dała mu znać, gdy bezpiecznie dotrze do domu.


TOMASZ PIKUŚ, BOHATER W INDIACH
Czytaj także:
Pomógł zaatakowanemu Hindusowi, w nagrodę leci do Indii. Powita go czerwony dywan

Przeciążone serwery

Po pięciu godzinach była już wśród bliskich. Jak dowiedziała się od kierowcy, transport kosztował 900 dolarów. „Dzięki bezinteresowności tego człowieka mogłam wrócić do domu i pożegnać się z tatą. Zmarł dzień później” – opowiada Brittany.

I dodaje: “Są na tym świecie dobrzy ludzie. Nigdy nie będę w stanie podziękować mu za to, co zrobił. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia będę mogła odwdzięczyć się komuś w potrzebie – tak, jak ja tego doświadczyłam”.

To jednak nie koniec historii. Brittany podzieliła się swoją opowieścią na Facebooku – udostępniło ją aż 285 tys. internautów. Żeby tego było mało, setki tysięcy osób wysłały też osobiste podziękowania na firmowy adres mailowy mężczyzny z samolotu, co doprowadziło do… przeciążenia serwerów w jego pracy! Bunker zdecydowała więc usunąć nazwisko dobroczyńcy z mediów społecznościowych.


KOBIETA W WOJSKU
Czytaj także:
Mama w wojsku – z pamiętnika pani żołnierz


DZIEWCZYNKA I ŻOŁNIERZ
Czytaj także:
Jesteś moją bohaterką! Postrzelony żołnierz dziękuje pięciolatce