„I po co Ci to?”, „Chcesz komuś coś udowodnić?”, „Po co ryzykujesz? Nie łatwiej po prostu zapisać się na cesarkę?”, to tylko niektóre komentarze, jakie padają zarówno od znajomych, rodziny, jak i niektórych lekarzy na wieść, że kobieta rozważa poród siłami natury po poprzednim cięciu. A po dwóch? Komentarze te atakują ze zdwojoną siłą.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Poród naturalny po cesarce
Doświadczenie porodu naturalnego po dwóch uprzednich cięciach było czymś co trudno opisać: euforią, dumą, magią. Jednak to nie sam poród, a droga do niego okazała się najważniejszym darem.
Wydawać by się mogło, że poród jest naturalną konsekwencją ciąży, że jest on w nas, i jeśli tylko nie będziemy naturze przeszkadzać, tylko iść za nią, to wszystko będzie dobrze. Tymczasem nasze ciała i naszą naturę podaje się w wątpliwość zanim jeszcze mamy szansę spróbować urodzić.
Sugeruje się kobiecie, że nie da rady urodzić naturalnie, „bo dziecko jest duże, a ona drobna”, „bo jest dziś dzień terminu, a jeszcze nie widać, aby dziecko pchało się na świat, po co czekać?”, „bo kiedyś miała pani już cięcie, więc tak będzie prościej-przecież ma pani wybór”, „bo po co będzie się pani męczyć, skoro cięcie trwa tylko chwilę, niech nie robi pani z siebie męczennicy”.
Czytaj także:
Oto ja, kobieta: odzyskaj poród
Cesarka to poważna operacja
Cesarskie cięcie traktuje się jak prosty zabieg, który można wcisnąć gdzieś w grafiki lekarza i matki, a nie jak poważną operację, która niesie za sobą poważne konsekwencje zdrowotne i emocjonalne zarówno dla dziecka, jak i dla kobiety.
Brakuje wsparcia na poziomie merytorycznym i emocjonalnym. O porodach VBAC mówi się coraz więcej, ale wciąż za mało, dla mnie samej jeszcze kilka lat temu VBAC (Vaginal birth after cesarean) był pojęciem zupełnie abstrakcyjnym. Teraz, słysząc o tych porodach uśmiecham się sama do siebie, bo dane mi było doświadczyć jego wyjątkowości.
Przy pierwszym porodzie wpadłam w wir niepotrzebnych interwencji medycznych (przyspieszanie porodu oksytocyną, brak możliwości aktywnego porodu etc.), które zakończyły się cięciem cesarskim. A potem kolejnym cięciem przy kolejnej ciąży. Decydując się na trzecie dziecko obiecałam sama sobie, że nie pozwolę tym razem na operację, jeśli nie będzie do niej żadnych rzeczywistych wskazań. Postanowiłam zaufać swojemu ciału, pozwolić sobie przeżyć ten poród dobrze i szczęśliwie. Pozwolić dziecku, aby samo – bez ingerencji innych – wybrało moment, kiedy będzie gotowe się narodzić.
Czytaj także:
Cała prawda o cesarskim cięciu. To nie jest „łatwiejszy” poród
Chciałam dobrego porodu dla mnie i dziecka
Skupiłam się tylko na tym, co dobre: otoczyłam się jedynie osobami, które szczerze mnie wspierały, zamknęłam się na tych, którzy próbowali siać we mnie wątpliwość. Zgłębiałam fizjologię porodu, aby dokładnie rozumieć to, co będzie się ze mną dziać, aby czuć spokój. Poznałam swoje prawa i pracowałam nad asertywnością.
A co najważniejsze – z pomocą mądrej położnej przeanalizowałam dwa poprzednie porody, aby w pełni zrozumieć to, co i dlaczego się stało, i by wiedzieć, jak tego uniknąć w przyszłości. Pozbyłam się żalu do personelu medycznego i samej siebie, jaki został mi z poprzednich lat. Dzięki tym wszystkim krokom doszłam do miejsca, w którym nie tylko nie bałam się porodu, ale wręcz oczekiwałam go z niecierpliwością i wielką akceptacją dla jego naturalnego rytmu.
Czego nauczyła mnie ta droga? Może zabrzmi to błaho, ale niezależnie od tego, jaką drogą odbędzie się poród, dobrze jest szykować się do niego świadomie. Warto wierzyć w siebie i swoją intuicję – przydaje się to nie tylko podczas samego porodu. Gdy rodzi się mały człowiek, każdorazowo rodzimy się też my – rodzice. Ja odrodziłam się jeszcze silniejsza i gotowa na codzienne rodzicielskie wyzwania.
Czytaj także:
Połóg zwala z nóg! Ale pamiętaj: wszystko jest z tobą w porządku!