Kobiety tworzące coś wspólnego, to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaka może się przydarzyć temu światu. Wzajemnie się inspirują, odblokowują, dodają skrzydeł.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Doświadczam tego coraz mocniej. Potrzebujemy wsparcia. Potrzebujemy przyjaciółek, kobiet, które nas napełnią, przy których będziemy mogły urastać w siłę, odpuścić konkurs na bycie „naj”, wygadać się, poradzić, pośmiać, odpuścić. Z którymi możemy usiąść w kręgu i opowiedzieć swoją historię. Bez lęku przed oceną albo pomimo tego. Kobiecy krąg to miejsce, w którym możemy czuć się przyjęte.
Widziałyście The Let Down? Debiutująca w roli mamy Audrey trafia do grupy wsparcia. Powód? Czuje, że nowe życie ją przerasta. Że potrzebuje, aby ktoś od czasu do czasu potowarzyszył jej w tym, co przechodzi. Po dość chropowatym początku, odnajduje tam życzliwe dusze – kobiety, których (choć na pierwszy rzut oka wcale na to nie wyglądają) – dotyczą podobne problemy.
Właśnie one stają się dla niej realnym wsparciem – przypilnują dziecko, gdy ta pójdzie spróbować sił na polu zawodowym, ostrzegą, że jej wózek nie posiada hamulca lub zaproponują jej kinowy seans. Zrobią też coś więcej – wysłuchają jej historii, podzielą się własną, a na pytanie: „Co u ciebie?”, odpowiedzią: „Aaa… Tylko trochę gównianie”. Odbierają telefony i wymieniają się doświadczeniami. Wzajemnie się inspirują, odblokowują, dodają skrzydeł. Każda z nich lepi własne życie, ale raz na jakiś czas dają sobie czas i przestrzeń na przebywanie we wspólnocie lub w mniejszych konfiguracjach. Potrzebują siebie.
Czytaj także:
Magda Frączek: Kobieca przyjaźń to ogromna siła
Pierwszy kobiecy krąg wsparcia
To niesamowite, ile może z nas wyciągnąć kilka kobiet, przy których czujemy, że nie musimy udawać, ujawnić swoje pragnienia, czegoś się nauczyć. Już jako dziewczynki szukamy takiego ożywczego wsparcia – u mamy, sióstr, ciotek, babć. Potrzebujemy usłyszeć ich odważne „TAK”, doświadczyć, że w niczym im nie zagrażamy, że jesteśmy między nimi mile widziane. To pierwszy krąg, w którym możemy doświadczać życiodajnej siły kobiecości.
Czasem jednak zamiast pokrzepienia, przeżywamy z ich strony odrzucenie. Matka daje nam odczuć, że wciąż nie dorastamy do jej wyobrażeń, z siostrą łączymy się w zaciekłej rywalizacji o miłość rodziców, ciotki – jak nikt inny – potrafią wypunktować nasze wady, a babcie, zapowiegawcze i nieufne wobec nowoczesności, nakłaniają nas do bycia miłymi, cichymi i posłusznymi względem innych.
Oczywiście, to czarny scenariusz. Cudownie, jeśli mama okazała nam bezwarunkową miłość, jeśli siostra przerodziła się w przyjaciółkę, a ze strony ciotek i babć doświadczyłyśmy szczerej afirmacji. Wtedy na pewno łatwiej jest nam zaufać innym kobietom, nie dać się zmylić bezsensownym porównaniom, nie stracić pewności siebie. Ciepła matryca ogrzewa nasze serca i ciała. Jest punktem odniesienia i chroni przed chłodem izolacji.
Czytaj także:
Jak rozpoznać toksyczną przyjaźń? Zadaj sobie tych kilka pytań
My kobiety działamy na siebie uzdrawiająco
Kobieta nie jest wrogiem. Najczęściej jest po prostu… Kobietą. Siostrą. Przyjaciółką. Koleżanką. Dziewczyną w podobnych lub nie opałach, z którą mogę stworzyć coś dobrego, pięknego i prawdziwego. Sama zrozumiałam, że cena, jaką płacę, zamykając się na drugą kobietę, jest nieprawdopodobna. Przegapiłam wiele szans na przyjaźń lub ciekawą więź – z lęku, z kompleksów czy z dziwnie ułożonej hierarchii wartości. Postanowiłam więcej tego nie robić, i czasem udaje mi się dotrzymać obietnicy.
Zrozumiałam, że kobiety w kręgu mogą działać na siebie uzdrawiająco. Nosimy w sobie tyle napięć, tyle wątpliwości, tyle pytań, że czasem już nie wiemy, który głos w nas jest nasz, a który nie. W kobiecym kręgu porządkujemy siebie. Robimy to, co Maryja z Elżbietą w Ain Karim. Dajemy sobie pocieszenie, wsparcie, przegrupowujemy siły na kolejny ważny etap w życiu. Nie, nie paplamy bez sensu, nie przekrzykujemy się w rozemocjonowaniu.
„Krąg kobiet (…) – jak mówi Agata Dutkowska, socjolożka i założycielka Latającej Szkoły dla Kobiet – to nie warsztat ani nie pogaduszki przy kawie. Ma swoją specyficzną strukturę, polegającą na tym, że mówi tylko jedna osoba i mówi się po kolei, w kręgu, nie zadając sobie pytań, nie przerywając, nie wchodząc w dyskusję. Taka struktura niesamowicie uspakaja i uczy słuchania. Mówi się o rzeczach ważnych i żywych”.
Czytaj także:
Do czego została stworzona kobieta?
„Posiestrzenie”
Taka perspektywa brzmi trochę jak mentalna rewolucja. Szczególnie dla nas, Polek, kobiet od wieków kształtowanych męskocentrycznie, żyjących dla mężczyzn, ubierających się dla mężczyzn, rodzących mężczyznom dzieci. Kiedy to piszę, nie mam na celu wywołać obyczajowego skandalu czy nawoływać do męskich antypatii. Chodzi o nazwanie pewnych tendencji po imieniu. Kobiece wspólnoty sprawiają, że proporcje rozkładają się równomiernie. Głos kobiet – wypowiedziany, usłyszany, przełożony na konkretne działanie – jest darem dla każdego i każdej z nas.
Jest jeszcze inne słowo, które można użyć, opisując kobiecy krąg. Chodzi o „posiestrzenie”, termin Narcyzy Żmichowskiej, XIX-wiecznej polskiej poetki i powieściopisarki. „Posiestrzenie” to tworzenie między sobą siostrzanych więzi. Szukanie w sobie wsparcia. Oddechu. Dbanie o wspólne, kobiece dobro – prawo do edukacji, spełnienia zawodowego, rodzinnego, osobistego.
Kobiety tworzące coś wspólnego, to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaka może się przydarzyć temu światu. I nie chodzi mi bynajmniej o agresywne domaganie się czegoś dla siebie. To raczej sprawia, że rozkładam ręce lub pękam ze śmiechu. Tak samo, kiedy słyszę, że kobiety spotykają się ze sobą tylko po to, aby gadać o nowych trendach w makijażu i facetach. Nie wiem, jak to się stało, że wielu ludzi wierzy w te bzdury. Że nie widzi naszej siły i sprawczości. Marzą mi się kobiece kręgi, które odczyniają te stereotypy. A może wcale mi się nie marzą? One już istniają. Wystarczy, że podniosę głowę.