Macierzyństwo przypomina maraton. A wcale nie musisz w nim biec. Bo dobra mama, to mama refleksyjna, a nie idealna.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreski, automatycznie lądujesz na linii startu. Nikt cię nie pyta, czy chcesz, czy potrafisz, czy masz na to siły. Rozglądasz się wokół, a obok stoją lekko zestresowane, acz podekscytowane pierwiastki. Patrzysz dalej i widzisz, że sporo mam już biegnie. Jedna z dzieckiem w chuście, bo tak najzdrowiej. Druga w twardym nosidle, bo tak. Trzecia trzyma łyżeczkę z papką, a czwarta ekologiczną marchewkę i amarantus.
Jest mama pokazująca swojemu półrocznemu oseskowi karty obrazkowe do nauki czytania i taka, która przez telefon umawia się na wieczornego drinka z przyjaciółką. Jest mama udomowiona, w fartuchu kucharskim i mama z laptopem pod pachą. Mama z piersią w gotowości i mama z puszką sztucznego mleka. To maraton zwany macierzyństwem.
Czytaj także:
Żona i mama: jak pogodzić te role, gdy rodzi się pierwsze dziecko
Do startu gotowa? Nieważne
W ostatecznym rozrachunku liczy się to, ile w tym wszystkim co robisz jest miłości.
Pierwszy krzyk dziecka. I do biegu!
Prawdopodobnie jeszcze nie zdążysz opuścić szpitalnych murów po porodzie, a już podbiegnie do ciebie jakaś troskliwa rywalka i zapyta: brałaś znieczulenie? Taaak? Yhym. Miałaś cesarkę? Chyba nie na życzenie? Ale że tak na zimno? Szkoda. A jak z pokarmem? Pozwoliłaś na dokarmianie? Ojej. Szczepiłaś! A słyszałaś o NOP? Smoczek, już? Hmm.
Ten krótki wywiad uświadomi ci, jak jesteś słaba. Jak bardzo egoistyczna. Jak niewiele wiesz. I że przed tobą ciężka droga, bo żeby być dobrą matką, musisz spełnić gros warunków, których rzecz jasna spełnić się nie da. Bo wychowywanie to nie lista zakupów do odhaczenia.
No więc zaczynasz biec, siłować się z samą sobą i równać kroku innym mamom. Z czasem zestaw pytań powiększa się i jest coraz bardziej bezpardonowy. W gąszczu informacji starasz się znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania, jakiś złoty środek, ale czujesz, że cię to przerasta. Gdzieś z tyłu głowy słyszysz głos surowego trenera, który krzyczy: „Szybciej! Szybciej! Nie zwalniaj! Spójrz na swoje dziecko, jeszcze nie raczkuje i nie mówi! Jakie wyjście do przyjaciółki? Jaka praca? To jest twoje sto procent? Co z tobą nie tak?!”.
Czytaj także:
Magda Frączek: Maryja. Mama czy daleka krewna?
Nie mam siły! Ja wysiadam…
Bywają dni, że masz ochotę zatrzymać świat i przesiąść się na sąsiednią planetę. Bo nie chcesz przeżywać swojego macierzyństwa neurotycznie i z poczuciem winy na karku. Ale masz wrażenie, że nie wygrasz z grawitacją.
Co zatem możesz zrobić?
Krok Pierwszy
To wyda się banalne, ale kiedy usłyszysz „start!” – nie biegnij, a jeśli już biegniesz – zatrzymaj się. Zostań tam, gdzie jesteś. Bo możesz. Bo właśnie w tym miejscu jesteś bezpieczna.
Krok Drugi
Skorzystaj z rady mądrych położnych i psychologów i odetnij się od przypadkowych gapiów twojego życia. Daj sobie jeden miesiąc spokoju. Zrób ostrą selekcję gości. Poinformuj bliskich i dalszych, że ten czas jest szczególny dla ciebie, męża i noworodka. I że potrzebujecie spokoju i czasu na aklimatyzację. Ponadto zrób sobie szlaban na internet. Nie zaśmiecaj sobie głowy wielością sprzecznych informacji. Połóg to czas wielkich emocji i podatności na sugestie. Oszczędź ich sobie. Podobne detoksy warto sobie fundować co jakiś czas, bez względu na macierzyński staż. Odtruwanie serca działa kojąco.
Krok Trzeci
Pamiętaj: że możesz nie ogarniać, możesz popełniać błędy, możesz być mamą bez „ochów i achów”. Że masz czas na dojrzewanie w swoim macierzyństwie. Że dobra mama, to mama refleksyjna, a nie idealna. Że w ostatecznym rozrachunku liczy się to, ile w tym wszystkim co robisz jest miłości. Bo nie biegniesz po złoty medal na podium, ale po te chwile, w których twoje dziecko przyjdzie, przytuli się do ciebie i szepnie do ucha: „Jesteś najlepszą mamą ever! Dziękuję ci”.
Czytaj także:
Co każda mama chciałaby usłyszeć