Gdy patrzę trzeźwo na siebie, wiem, że nigdy nie będzie tak, bym miał już wszystko zrobione. Robię wiec tyle, ile mogę według porządku: konieczne, pożyteczne, przyjemne.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zagadnęłam Ojca Leona i spytałam, czy odpowie mi na kilka pytań dla Czytelników Aletei. „Wywiad ze mną? Jak zdążymy przed moją śmiercią, to oczywiście” – powiedział z uśmiechem. I tak rozmawiamy o monotonii, braku czasu, powołaniu i tym, jak w nim wytrwać, jak lubić ludzi, ale także o tym, czego o. Leon nie lubi.
Piękna codzienność
Marlena Bessman-Paliwoda: Siostra Faustyna pisze w swoim Dzienniczku: „o życie szare i monotonne, ile w tobie skarbów” i dziwimy się – jak to? Jak dojrzeć te skarby w monotonii życia, Ojcze? Jak pokochać szarość i monotonię swojego życia?
Leon Knabit: Zupełnie nie odczuwam monotonii życia. Owszem, monotonne są ramki, zwłaszcza w klasztorze. Są one jednak wypełnione każdego dnia nową treścią. Nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Każdego dnia czekają na mnie nowe zadania. Nawet bliscy ludzie każdego dnia są trochę inni w swoim gderaniu lub w życzliwości, a co dopiero ludzie, których spotykamy? Każdy człowiek to zagadka i wyzwanie.
A zadania? Jedne są łatwe i znane, do których przystępujemy z radością, a inne trudne, których się nieraz lękamy. Ale wszystko jest pod troskliwym okiem Boga, który mnie kocha i mówi: „Nie lękaj się, ja to dla ciebie przygotowałem”. Jeśli się nie bierze Boga pod uwagę, to życie jest bardziej jarzmem i brzemieniem niż słodkim i lekkim.
Czytaj także:
Nie chce Ci się „chcieć”? Przełam rutynę!
Jak wytrwać w powołaniu?
Ma za sobą Ojciec 64 lata w kapłaństwie – uzasadnione wydaje się pytanie: jak wytrwać w powołaniu, ale i we wszystkim, czego się podejmujemy?
Przede wszystkim trzeba chcieć i nie dopuszczać nawet myśli o sprzeniewierzeniu się ślubowanemu powołaniu. „Nie odstąpimy już nigdy od Ciebie, a Imię Twe sławić będziemy!” (z Liturgii). Trzeba być wiernym modlitwie, zwłaszcza jeśli coś się nie uda i zboczyło się z drogi. Wracać natychmiast, jak do Ojca. Panie Boże, patrz! I znów. Zrób coś ze mną, bo ja partaczę! Nie być złym na siebie, tylko przyznać się we wnętrzu do winy, może nawet jakoś za nią odpokutować i wrócić. Ojciec?… On winy nasze darować lubi…
Co Ojciec lubi w ludziach? Jak Ojciec to robi, że każdy, kto z Ojcem rozmawia czuje się wyjątkowo – mimo Ojca zmęczenia i tłumu ludzi wokół? Kiedy rozmawialiśmy późnym wieczorem, był Ojciec po całym dniu podróży…
Jestem bardzo ostrożny w wydawaniu sądów o ludziach, bo tylko sam Jezus wie, co się kryje w człowieku. Sługa Boży ksiądz Władysław Korniłowicz mówił w konferencji do sióstr: „Wykreślmy z naszego słownika słowo obcy”. Jestem daleki od zachwycania się ludźmi, bo w każdym jest jakiś brak. Ale zawsze jestem ciekaw człowieka, jak się Pan Bóg w nim objawia albo nie objawia… Bo każdy jest albo może być przyjacielem Boga. Do przyjaciół Jezusa trzeba podchodzić tak, jak do Niego Samego.
Czytaj także:
Cztery wskazówki, które pomogą ci odnaleźć twoje prawdziwe powołanie
A co nam przyjdzie z narzekania…
Czego Ojciec Leon nie lubi?
Gotowanej marchewki oraz własnych słabości i grzechów. Resztę jakoś trawię i nawet żyję z tym 88 lat.
Kiedy z dobrą intencją spytamy się na przykład znajomego „co u ciebie?”, słyszymy w odpowiedzi: „a, stara bieda” i zaczyna się litania tego, co złego dzieje się w życiu, pracy, w państwie. Jak przestać narzekać?
Trzeba zapytać: „A co mi/ci daje narzekanie?”. Zwykle narzekamy na to, na co nie mamy wpływu, czego nie możemy zmienić, np. w klasztorze można narzekać na tych, którzy nie rozumieją wartości milczenia i gadają bez potrzeby (oni nie mają o czym milczeć – jak powiedział pewien stary zakonnik). No i samemu szanować milczenie jak najlepiej. A za gadających odmówić natychmiast „Zdrowaś Maryja”. Z tego wszystkiego – zysk wieloraki!
Ojcze, ponarzekam teraz (śmiech). Dlaczego nie mamy czasu na to, co jest ważne, a często – najważniejsze? To ucieczka, wymówka?
Zwykle czasu nie maja ci, co go tracą na byle co. Gdy patrzę trzeźwo na siebie, wiem, że nigdy nie będzie tak, bym miał już wszystko zrobione. Robię wiec tyle, ile mogę według porządku: konieczne, pożyteczne, przyjemne.
Prymas Tysiąclecia, doskonale zorganizowany człowiek, zlecił kiedyś w Warszawie jednemu z członków stowarzyszenia duszpasterskiego przygotowanie referatu. „Proszę Księdza Prymasa, nie dam rady, mam tysiąc spraw na głowie”. Prymas był nieubłagany: „No to dołoży Pan jeszcze jedną, tysiąc pierwszą sprawę”. No i referat powstał.
Serva ordinem, et ordo servabit te – zachowaj porządek, a porządek zachowa ciebie.
Czytaj także:
Dlaczego terapeuta podarował papieżowi tabliczkę „narzekanie zabronione”?