Elisabeth Revol była partnerką wspinaczkową polskiego alpinisty Tomasza Mackiewicza. Na swoim Facebooku opublikowała pełen emocji i osobistych przemyśleń list, który nazywa „pożegnalnym”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W styczniu 2018 roku razem próbowali zdobyć Nanga Parbat. Marzenie udało im się spełnić. Stanęli na szczycie pakistańskiego ośmiotysięcznika, jednak tylko Elisabeth udało się wrócić z tej wyprawy cało.
Swoje życie alpinistka zawdzięcza głównie ekipie ratunkowej w składzie: Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala oraz Jarosław Botor. Przeprowadzenie akcji nie byłoby możliwe, gdyby nie internauci (wśród nich ogrom z Polski), którzy wzięli udział w zbiórce pieniędzy.
Choć po ocaleniu Francuzka udzieliła wielu wywiadów, osobisty list do swojego przyjaciela z wyprawy zdołała napisać dopiero teraz – cztery miesiące po jego tragicznej śmierci. Publikujemy jego treść.
Powoli coraz więcej sobie przypominam i mogę wyrazić, co czuję. Strony się zapełniają słowami, a ja posuwam się we mgle, która powoli się przejaśnia. Jestem myślami przy Tomku, na Nanga i emocjach, które przeżyłam tam wysoko z nim, a potem bez niego. Kiedy jestem sama, tysiące słów, szczegółów stają mi przed oczami… Może siła słów ukoi ten ból… Ciągle tylko o tym myślę, o jego życiu, filozofii, sztuce życia, jego miłości do Nangi…
Aż do tej pory nie byłam w stanie napisać tego listu…
Tomek był jednym z najbardziej wolnych i niezależnych osób, jakie znałam. Był ponad wszystko. Himalaizm, jaki uprawiał na Nanga zimą to był jego styl, sztuka życia…
10 lat temu chciał wreszcie przeżyć swoje przygody, bez odkładania ich na później, chciał zrealizować marzenia, poczuć pełnię życia i wreszcie być SOBĄ.
Postanowił przełamać bariery i zmierzyć się z nieznanym wraz z Markiem. Wyjeżdżał przekonany, że NIC nie jest niemożliwe dla kogoś, kto daje sobie możliwości, by tego dokonać…
W przeddzień 35 urodzin, po wielu latach pracy nad sobą, refleksji Tomek odpowiedział sobie na pytanie: Dlaczego jesteśmy więźniami naszego życia (będąc tego w pełni świadomi?). Zdecydował, że chce być WOLNY…
Dziś piszę do Ciebie list pożegnalny, ale wolę nie kończyć go słowami „do widzenia”, bo to wciąż dla mnie niemożliwe. Przeżyłam z Tobą wyjątkowe chwile, wielkie emocje, razem dokonaliśmy rzeczy pięknych i prawdziwych.
Pozostaniesz we mnie na wiele sposobów, bo gdy odkrywa się kogoś takiego jak ty i pozwala mu się wejść w swoje życie alpinisty, niemożliwe jest wymazanie tego z pamięci.
W moim sercu na zawsze pozostanie wyryte wspomnienie twojego uśmiechu, iskra w twoich oczach będzie rozjaśniać mi dni. Za każdym razem, kiedy mówiłeś, widziałam, jak inni słuchali cię oczarowani.
Byłeś wielkim człowiekiem, pomnikiem, mitem, geniuszem na Nanga zimą, dawałeś energię i pasję, marzenia i życie…
Tomek był jednym z tych, którzy zarazili mnie chęcią spędzenia czasu na tej górze, zanurzenia się w jej spokoju, zrobienia kroku w nieznane, odkrycia siebie, własnych możliwości…
To z Tobą, tam wysoko zrozumiałam, co mogłeś czuć, co popchnęło cię, by iść coraz dalej i tyle czasu być tam, na tej górze. To wrażenie potęgi, która cię nie miażdży, ale przeciwnie – budzi ochotę, by latać, coraz wyżej, szczyty, niebo, przestrzeń… zawrót głowy. Potęga wszechświata, jak mówiłeś…
Nie wiem, w którym momencie przekroczyłeś tę ekstremalną linię: gdybym mogła dostrzec sygnał… Nie wiem, w którym momencie zaczęłam cię tracić, w którym momencie przekroczyłeś punkt, z którego nie było powrotu, czy ty sam go poczułeś?
90 metrów pod szczytem wciąż dobrze się czułeś. Potem mało rozmawialiśmy, ale wcale nie mniej ani więcej niż wcześniej. Skoncentrowani byliśmy na wspinaczce… Wciąż nie wiem, jak to się stało, że dziś muszę powiedzieć żegnaj. Czuję jedynie twoją nieobecność i całą falę wspomnień.
Podjęliśmy tę trudną zimową wspinaczkę, bo budowaliśmy naszą historię na prawdziwych emocjach, żywym doświadczeniu życia, podstawowym…
Byłeś człowiekiem o wielkim sercu i walczyłeś do końca, by zejść jak najniżej, by ratować moje życie. Zawdzięczam je przede wszystkim tobie, Tomek, bo gdybyś nie miał siły i odwagi, by tej lodowatej, nieludzkiej nocy z 25 na 26 stycznia walczyć o zejście na wysokość 7280 m, mnie już by tu nie było, byłabym z tobą… Oboje wiedzieliśmy, że nie mamy prawa do błędu, pogodziliśmy się z tym. Jeśli jedno przekroczyło swoje granice, drugie było zagrożone…
Spotkanie takiej osoby jak ty, to coś wyjątkowego, rzadkiego. Byłeś Panem Nangi i byłeś na tej górze znowu, by nie żałować, by zakończyć swój projekt… I po prostu, by żyć…
Tomek, miałeś nieskończoną pasję dla tej góry. Miałeś energię i siłę, by realizować swoje marzenie i wszystko dla tego marzenia zrobić.
Nanga była inspiracją i księgą twojego życia.
Na niej narodziła się nasza więź, szczęśliwa, wyjątkowa, ten sam stan ducha.
Tomek, byłeś w moim życiu jak powiew powietrza, który tchnął we mnie energię „twojej” góry.
Dałeś mi twoją wielką i piękną energię, którą ze sobą dziś zabieram.
Tomek, poza Nangą, pozostaniesz dla mnie wyjątkowym i niezapomnianym spotkaniem.
Spotkaniem z marzeniem i przygodą, spotkaniem, które ma jednocześnie gorzki i słodki smak wolności.
Dziękuję Tomku, że byłeś tym, kim byłeś.
Tłumaczenie listu Elisabeth Revol z języka francuskiego: Ewa Maciąg
Czytaj także:
Poruszające pożegnanie ojca z Tomkiem Mackiewiczem. „Śpij synku na Nanga Parbat wtulony w puszysty śnieg”
Czytaj także:
Warszawa: msza w intencji Mackiewicza. „Nie będzie to jednak msza pogrzebowa”
Czytaj także:
Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]
Czytaj także:
Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza