„Muszę się jeszcze sporo nauczyć o Kościele – mówi 95-letni Stanley Everett. – Ale przecież kiedy przestajesz się uczyć, przestajesz oddychać”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Stanley Everett, który w lipcu skończy 96 lat, próbował szukać Chrystusa w jednym z najtrudniejszych okresów swojego życia – podczas II wojny światowej. Już jako nastolatek dołączył do armii i został wysłany do Afryki Północnej na szkolenie w zakresie rozbrajania i detonacji min lądowych. Łącznie służył w 17 krajach, w armii brytyjskiej i australijskiej.
Do dziś ma w pamięci początek tamtego koszmaru: „Moja siostra wychodziła za mąż w Anglii w dniu wybuchu wojny, czyli 3 września 1939 roku. Wracałem z miejsca zwanego Moreton, które znajduje się w Surrey, w Anglii, z bukietami ślubnymi. A ona właśnie schodziła do ołtarza, kiedy to się stało” – wspomina.
Wojna nie sprzyjała jego poszukiwaniom wiary. W kolejnych dekadach też nie miał po drodze z Kościołem. Ścieżkę do Boga odnalazł dopiero całkiem niedawno.
Czytaj także:
Dziadek student. Jak 80-letni notariusz i jego żona pojechali na Erasmusa
Chrzest w wieku 95 lat
Przez ostatnie 3 lata Stanley Everett uczęszczał na msze św. w kaplicy w ośrodku dla osób starszych Villa Maria Centre (który nazywa swoim domem). „Chciałem móc przyjąć Komunię, ale nie wolno mi było, ponieważ nie zostałem ochrzczony – wspomina. – Powiedziałem więc sobie: cóż, jeśli tego potrzeba, to zrobię to”.
17 maja 2018 r. przystąpił do trzech sakramentów. Jak mówi, tamtego dnia przeszedł całkowitą zmianę. „Całe życie poszukiwałem – stwierdza. – Szczerze mówiąc, nie wiem, kto ma rację, a kto się myli, ale wszyscy wierzą w Jezusa, wszystkie denominacje wierzą, że On jest naszym Zbawicielem”.
Przez resztę życia weteran zamierza zgłębiać wiarę. Nie ukrywa, że bardzo cieszy się, że może już w pełni uczestniczyć w Eucharystii. „To właśnie Komunia przybliża cię do Chrystusa. Przyjmujesz Komunię – i to prowadzi cię do Niego” – zapewnia.
Zapytany o to, co tak naprawdę ma w życiu znaczenie, odpowiada: „Wierzę, że Bóg jest wszechmocny, że Jezus jest Jego Synem i że był posłuszny Ojcu, kiedy przyszedł na tę ziemię. I to nie po to, żeby żyć, ale umrzeć. To jest różnica między Nim a nami”.
Ten na górze wie o wszystkim, co czuję i o czym myślę. Wie o mnie więcej niż ja sam – uśmiecha się. – To On doprowadził mnie do tego miejsca. Jeśli spojrzysz wstecz na rzeczy, które zrobiłeś w swoim życiu, znajdziesz pustą stronę. A jeśli poszukasz tego, co Bóg zrobił dla Ciebie – nie znajdziesz na tej stronie pustego miejsca – będzie pełna.
Źródło: catholicleader.com
Czytaj także:
Co mój cudowny dziadek robi w kitlu przed windą?
Czytaj także:
Dziadek z oddziału intensywnej terapii. Przytula dzieci od 12 lat