Każdy z nas ma w sercu pustkę na kształt Boga. I to jest taka pustka, której nie jesteś w stanie wypełnić niczym innym – pisze Malwina Bakalarz, popularna blogerka parentingowa z Bakusiowo.pl.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na początek będę szczera do bólu. Kiedy bloger, któremu udało się zyskać niemałe audytorium w sieci, wydaje książkę, włącza mi się czerwona lampka. Raz – że to odcinanie kuponów od tego, co mu się udało w sieci, dwa – że to „przepisywanie” internetu (bo co tam będzie więcej niż na jego blogu?). Trzeci powód nawiązuje do tego, o czym pisała Katarzyna Nosowska w „A ja żem jej powiedziała…” – niektóre superznane osoby w jakiś tajemniczy, cudowny sposób nabywają wiedzę na temat wszystkiego w momencie… zostania sławnym (a następnie czują się w obowiązku dzielenia się nią w śniadaniówkach).
Dlatego mam spory dystans do blogerów, piszących książki blogerów i blogerów dzielących się niezawodnymi sposobami, jak zmienili swoje życie na lepsze. I dlatego też sam tytuł książki Malwiny Bakalarz „Jak zmieniłam życie w rok?” nastawiał mnie niezbyt pozytywnie do tego przedsięwzięcia. Jej bloga parentingowego Bakusiowo.pl nie czytuję regularnie, więc autorkę kojarzę mniej więcej z rad, jakie prezenty wybrać na Dzień Dziecka czy Dzień Matki, porad rodzicielskich czy zamiłowania do fotografii. Ale postanowiłam powiedzieć „sprawdzam” – i jakże duże było moje zaskoczenie!
Ale o tym, co mnie tak zadziwiło, za chwilę.
Malwina z Bakusiowo.pl o sprzątaniu: ciała, ducha, otoczenia
Czytając książkę Malwiny można poczuć, jakby siedziało się przy kawie z dobrą znajomą. Nawet jeśli nie czytasz jej bloga regularnie (jak ja), nie masz zielonego pojęcia o jej życiu, poglądach – to czujesz się, jakbyś usiadła z dawno nie widzianą kumpelą ze szkolnej ławki i wymieniała aktualizacje z życia. Malwina pisze bezpośrednio, z humorem, zadając retoryczne pytania i dając wiele przykładów ze swojej puli doświadczeń.
Po drugie, książka jest absolutnie świetnie uporządkowana (widać, że pisała ją – jak Malwina sama mówi o sobie – perfekcjonistka). Jasny, klarowny podział na trzy sfery życia (ciało, duch, otoczenie), w których autorka zrobiła gruntowny porządek, w każdej metody, porady, jak osiągnąć sukces. Nie ukrywam, rozdział o ciele sprawił, że wciągnęłam się w lekturę na całego, bo temat, jak wyeliminować z diety to, co szkodliwe, naturalne budowanie odporności, zdrowe żywienie (siebie i dzieci), aktywność fizyczna (tak, tak, w przypadku matek to nie musi być oksymoron) jest mi ostatnio szczególnie bliski.
Malwina opowiada, jak wywaliła ze swojej diety cukier (i ja o tym pisałam TUTAJ), w które z produktów z kategorii superfood warto zainwestować i jak zmobilizować się po ciężkim dniu pracy (czy to zawodowej, czy matkowo-domowej) do zrobienia czegoś ponad zaleganie na kanapie z Netflixem i wiadrem lodów (tudzież popcornu).
Czytaj także:
Mamo, czy masz “milion czasu”?
Malwina Bakalarz: Bóg opiekuje się mną
W części „duchowej” Malwina opowiada o tym, jak wyleczyła się z kompleksów i polubiła samą siebie. Nie, nie dlatego, że schudła ileś tam kilogramów i mogła wbić się w rozmiar 38. Po prostu. Po co jej w takim układzie dalsza dieta i ćwiczenia? A no właśnie po to, że lubi siebie, a wyrazem tego jest troska także o swoje ciało. I to podejście jest mi także szczególnie bliskie. Dziwią mnie pytania ludzi dotyczące mojej zdrowej diety i sugestie, że to wyłącznie po to, żeby zmieścić się w sukienkę sprzed ciąży, bo nie potrafię pogodzić się z tym, że ciało kobiety-matki się zmienia (albo starzeję się, mówiąc wprost). Nie, ja to robię przede wszystkim dla mojego zdrowia (i dlatego, że chciałabym jeszcze w jako takim stanie pożyć, by np. zobaczyć, jak dorasta mój syn). I także dlatego, że właśnie – lubię siebie, a wyrazem tego jest zatroszczenie się o siebie.
I to właśnie w tej części Malwina mnie zaskoczyła, bo – jak wspomniałam, skoro jej nie znałam, nie miałam pojęcia, że wiara w Boga jest ważnym elementem jej życia. Malwina otwarcie wyznaje, że swoją życiową drogę opiera o wiarę, że jest Ktoś, do kogo może zwrócić się o pomoc, Ktoś, kto czuwa nad każdym jej krokiem.
Jest mądrzejszy ode mnie i lepiej wie, co jest mi potrzebne do szczęścia. I tak, jak ja opiekuję się małą Malwinką w środku, tak On opiekuje się mną. Jeśli tylko mu na to pozwolę.
Autorka Bakusiowo.pl szczerze wyznaje:
Kiedyś próbowałam układać swoje życie po swojemu i niby było fajnie, niby wszystko super, ale ciągle miałam jakąś taką dziwną pustkę w sercu… (…). Każdy z nas ma w sercu pustkę na kształt Boga. I to jest taka pustka, której nie jesteś w stanie wypełnić niczym innym. Taki brakujący puzzel, który psuje nam radość z całej układanki.
Czytaj także:
“Tully” – film dla każdej mamy! Dziecko nie jest jedynym sensem twojego życia…
Malwina Bakalarz: Życie dla samego życia nie ma sensu
Malwina dodaje też, że regularnie się modli. I nie ma żadnego problemu z tym, że to przyznanie do wiary może narazić ją na jakieś komentarze albo spadek czytelnictwa bloga. Pisze, że żyjemy w takim dziwnym świecie, w którym medytowanie jest spoko, ale jeśli dodasz, że na różańcu, szybko zyskasz etykietkę mohera. Wszystko jest lepsze niż stare, europejskie chrześcijaństwo – komentuje.
Miałam też wrażenie, że takie życie dla samego życia jest bezsensowne, że muszę mieć wytłumaczenie tego wszystkiego. Musi być na to wszystko jakaś odpowiedź. I właśnie tę odpowiedź daje mi Bóg – podsumowuje Malwina.
Ale jednocześnie pokazuje dużą tolerancję, delikatność. Nikogo nie namawia. Pisze, że czytelnik niewierzący może całkiem pominąć ten rozdział. Natomiast ona nie mogła napisać o swoim szczęśliwym życiu, pomijając jedną ważną składową – właśnie wiarę w Boga. Jezusa wskazuje jako najlepszego psychoterapeutę wszech czasów, a Biblię – którą zresztą cytuje w książce – wymienia jako jedną z ważniejszych dla niej lektur.
Włącz tryb fast, by mieć czas na slow
Ostatni rozdział dotyczy porządków w otoczeniu – czyli pozbycia się nadmiaru zgromadzonych rzeczy (ale i nawyku kupowania nowych). Tak, jak warto odgruzować dom, by czuć się w nim bezpiecznie i spokojnie, tak warto też „posprzątać” wśród znajomych, by nie otaczać się ludźmi, którzy wsączają w nas złe emocje, są toksyczni i pozbawiają nas całej energii.
Dla mnie szczególnie ciekawe wydały się rozwiązania dotyczące czasu. Niby z każdym dniem potrafię zarządzać nim coraz lepiej, wykorzystywać produktywnie (nie, nie, nie to, że sama jestem taka mądra – nauczyło mnie tego… zostanie mamą!), ale – zawsze można to robić jeszcze lepiej. A powód jest prosty – warto włączyć tryb fast i sprawnie ogarnąć obowiązki, by… móc sobie pozwolić na tryb slow tam, gdzie to ważne – czyli z rodziną, dziećmi czy… dla samej siebie.
Cała książka utrzymana jest w tonie delikatnych porad, wskazówek od dobrej kumpeli. Malwina nie pisze rozkazującym tonem, jak masz coś zrobić, by żyć szczęśliwie, mówi jedynie o tym, co się u niej sprawdziło. Zupełnie nienachalnie, jest to raczej dzielenie się doświadczeniem. A do tego w otoczeniu pięknej, kobiecej grafiki. Warto zajrzeć.
Czytaj także:
Gdy macierzyństwo nie sprawia radości…
*Malwina Bakalarz, Jak zmieniłam życie w rok?, Edipresse 2018