Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Są ludzie, dla których kibicowanie to treść ich życia. Pod wieloma względami przypominają wyznawców nowej religii. A może nimi faktycznie są?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zaraz po rozpoczęciu mundialu w 2018 roku media podawały, że w jednej z meksykańskich parafii cudowną figurkę Dzieciątka Jezus przebrano w strój sportowy reprezentacji, a kibice modlili się o cud w jej meczu z drużyną niemiecką. Meksyk wygrał 1:0. Cud? Dowód na religijny wymiar sportu, a zwłaszcza kibicowania?
Czy Pan Bóg jest kibicem, który jedne drużyny wspiera, a innych nie? A może kibicowanie to w ogóle nowa osobna religia, w której jest miejsce dla Boga, ale nie na najważniejszym miejscu?
Związki religii i sportu
Ks. Andrzej Draguła w książce „Copyright na Jezusa” przypomniał, że związki pomiędzy religią a sportem sięgają czasów starożytnych. Według niego „dowodem na to, iż igrzyska sportowe traktowane były jako przejaw religijności pogańskiej, jest ich zakazanie w roku 393 przez cesarza Teodozjusza Wielkiego, który uznał, iż rozgrywanie sprzeczne jest z chrześcijaństwem, które wówczas było już religią państwową”.
Jednak zanim do tego zakazu doszło, wielokrotnie do sportu odwoływał się w swoich pismach Apostoł Narodów św. Paweł. Lektura jego listów nie pozostawia wątpliwości, że znał się na rzeczy i traktował sportowe zmagania jako zjawisko pozytywne. Podobne podejście zakładał u adresatów.
Święty szalik kibica
W 2009 roku dwaj polscy socjolodzy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Dominik Antonowicz i Łukasz Wrzesiński, opublikowali artykuł, który dziś można już chyba uznać za klasyczną pozycję, do której powinni odwołać się wszyscy poruszający wspomniane kwestie. Nosi on tytuł „Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii”.
W arcyciekawym tekście wskazali m.in. na znaczenie poczucia przynależności do społeczności kibicowskiej skupionej wokół świętych barw, tradycji i klubowego godła:
To nie wszystko. Kibice mają swoje „święte” czasy i miejsca, tak jak uznane wielkie religie świata. Ich „religijnym” kalendarzem jest terminarz rozgrywek, a miejscami sakralnych zgromadzeń – stadiony. Antonowicz i Wrzesiński odnotowują też, że wśród kibiców istnieją jednostki czy nawet całe grupy powszechnie rozpoznawalne i cieszące się nadzwyczajnym szacunkiem, które „Pełnią rolę swoistych kapłanów”.
Stadion: miejsce pielgrzymowania
Porównania idą jeszcze dalej. Według toruńskich socjologów zbiorowość kibiców przypomina pełne ekstazy zgromadzenie wiernych podczas religijnych uroczystości. Dlaczego? Ponieważ „wspólnota religijna kibiców skupiona na stadionie to osoby szukające sposobności uzewnętrznienia uczuć religijnych, współtworzenia zobiektywizowanych form religijności, doświadczenia zobiektywizowanych, namacalnych więzi wspólnotowych, które uzewnętrzniają się głównie podczas rytualnych obrzędów”.
Przy takim podejściu do kwestii kibicowania nie dziwi nazwanie meczu formą obrzędu liturgicznego, a stadionu wręcz sanktuarium.
Właśnie takie spojrzenie na obiekt sportowy wykorzystali przed laty autorzy plakatu reklamującego pewien stadion. Umieszczono na nim dłonie trzymające w charakterystycznym modlitewnym geście różaniec, którego paciorki stanowiły… piłki futbolowe. Umieszczony w prawym dolnym rogu napis zachęcał: „Nowe miejsce pielgrzymowania. Odwiedź Stade de France”.
To zresztą niejedyny stadion w ten sposób traktowany. Jak zauważył w cytowanej już książce ks. Andrzej Draguła, jak rzeczywiste „miejsce pielgrzymkowe”, budzące ekscytację wśród kibiców, traktowane są np. Anfield – stadion FC Liverpool, Stanford Bridge zespołu Chelsea czy też Nou Camp w Barcelonie.
Kult klubu, ale nie reprezentacji
Dominik Antonowicz i Łukasz Wrzesiński, porównując kibiców do wiernych wyznawców religii, dokonali też ich typologii:
Szczegółowe opisy ich postawy i zachowania przypominają charakterystyki osób, które można znaleźć w każdej wspólnocie religijnej, od fanatyków po tych, którzy sporadycznie biorąc udział w wydarzeniach z jej życia, kompletnie nie rozumieją zaangażowania pozostałych uczestników.
Socjolodzy z Torunia zwrócili uwagę na jedną niezwykle istotną sprawę. Kibice zachowują się jak wyznawcy niewidzialnej religii jedynie w odniesieniu do rywalizacji między poszczególnymi klubami sportowymi, a nie do wspierania reprezentacji narodowej. „W środowisku fanów reprezentacja narodowa pełni bardzo ważną rolę, ale nie jest przedmiotem kultu takim jak klub” – podkreślili, wyjaśniając, że kibicowanie reprezentacji wynika z poczucia przynależności do wspólnoty narodowej i przez to odwołuje się do zupełniej innej sfery, do sfery uczuć patriotycznych.
Łatwo zauważyć, że mecze reprezentacji angażują emocjonalnie miliony ludzi, których sport w zasadzie nie interesuje, a nie tylko kibiców sportowych. Zdaniem cytowanych socjologów, „religijna przynależność” kibiców klubowych jest na czas zmagań reprezentacji „zawieszana” i skromniej eksponowana.
Pierwsze przykazanie (Boże)
Ksiądz Draguła doszedł do wniosku, że w swojej radykalnej formie „religijnym” grupom kibicowskim bliżej do sekt niż do Kościołów, gdyż charakteryzują się bardzo silną tożsamością, zamknięciem się na innych, rygoryzmem czy fundamentalizmem wyznawczym.
Zauważył również, że np. w Polsce w działaniach kibiców można znaleźć liczne powiązania z chrześcijaństwem, zarówno w stosowanej terminologii, jak i symbolicznych gestów. W hasłach znaleźć można częste odwołania do Boga, np. „Bóg dał nam Legię, żeby nas jednoczyć”. Na stadionach niektóre pieśni śpiewane są na melodie znane z kościoła.
Polscy kibice chętnie podkreślają swoje przywiązanie do katolicyzmu, chętnie sięgają po znaki chrześcijaństwa, takie jak krzyż. Mają nawet swoją pielgrzymkę na Jasną Górę. Jednak tu może się kryć pewne niebezpieczeństwo.
Według ks. Andrzeja Draguły bliski związek sportu i religii ma także aspekt moralny:
Bez wątpienia chodzi tu o pierwsze przykazanie Dekalogu.
Kibic z legitymacją nr 88235
Może więc należałoby wrócić do czasów cesarza Teodozjusza Wielkiego i zakazać chrześcijanom kibicowania? To raczej niewykonalne i… niepotrzebne. Przecież nie tylko aktualny Następca św. Piotra, ale także wielu jego poprzedników nie kryło, że są kibicami. Franciszek jest od siedemdziesięciu lat wiernym kibicem Atletico San Lorenzo de Almagro z Buenos Aires! Ma legitymację członkowską nr 88235 i do dziś regularnie płaci składki.
Jednak sam niedawno zwrócił uwagę na różnicę między kibicowaniem a przekazywaniem wiary. „To nie jest poszukiwanie ludzi, by poparli drużynę piłkarską, klub czy ośrodek kulturalny” – stwierdził. A swoje oczekiwania wobec mundialu z 2018 roku ujął następująco:
Niech ta ważna impreza sportowa będzie mogła stać się okazją do spotkania, dialogu i braterstwa między różnymi kulturami i religiami sprzyjając solidarności oraz pokojowi między narodami.
Czytaj także:
Franciszek: od 70 lat kibicuje drużynie, którą założył ksiądz. I płaci składki klubowe
Czytaj także:
Lider wyścigu zasłabł tuż przed metą. Co zrobił jego rywal?
Czytaj także:
13 piłkarzy, którzy nie wstydzą się Boga. Jeden z nich ochrzcił kolegę… w basenie [GALERIA]