separateurCreated with Sketch.

Św. Franciszek żyje, ma się dobrze i mieszka w Południowym Bronksie [GALERIA]

FRANCISCAN FRIARS,CFR,BRONX
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jeffrey Bruno - 21.06.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Zobacz, jak grupa franciszkańskich zakonników pomogła powstać zdegenerowanemu Bronksowi z popiołów.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Był rok 1977. Komentator sportowy Howard Cosell podczas drugiego meczu World Series (meczów finałowych ligi MLB), patrząc na ogień, który szalał tuż za murami Yankee Stadium, wypowiedział słynne słowa: „Panie i panowie, oto Bronks płonie”.

W latach 70. Południowy Bronks stał się symbolem wszystkiego, co było w społeczeństwie zepsute. Zamienił się w prawdziwe piekło z wysokimi płomieniami ognia nocą, a w dzień chmurami czarnego dymu, które można było łatwo dostrzec zza rzeki Hudson.


DOLAN,ORDINATION,
Czytaj także:
Łzy matki na święceniach kapłańskich syna. Te zdjęcia wiele mówią

Rozpaczliwa bezdomność, uliczne gangi, gwałtowne spadki wartości tamtejszych nieruchomości, rozpowszechnianie się narkotyków na szeroką skalę. Wszystko to pogrążyło miasto w otchłani rozpaczy i beznadziei, która wydawała się nie do pokonania. Tym bardziej, że sam Nowy Jork znajdował się na skraju bankructwa.

Słynny 41. rewir nowojorskiej policji NYPD (z ang. New York City Police Department) zwany “Fort Apache” był jedną z ostatnich linii obrony przed całkowitym upadkiem. W tym czasie Południowy Bronks zdobywał niechlubny tytuł amerykańskiej stolicy gwałtu, morderstwa oraz rabunku.

Straż pożarna Nowego Jorku (FDNY) bohatersko walczyła z ogniem, jak tylko mogła. Strażacy czasami nawet nie mogli wrócić do swoich domów pomiędzy zmianami.

Na początku lat 80. blisko 45 proc. nieruchomości zostało spalonych lub opuszczonych. Warunki były tak fatalne, że pozostała już tylko jedna droga. Droga w górę.

Na początku 1987 roku o. Benedict Groeschel z nowo założonego zakonu Franciszkanów Odnowy przybył na 156. Street, przy której mieści się 55. stacja strażacka FDNY – naprzeciwko Kościoła św. Adalberta (Wojciecha). Wraz z siedmioma współbraćmi modlili się, by pewnego dnia móc rozpocząć posługę w rozpadającym się budynku. Ich modlitwy zostały wysłuchane. Pod koniec 1987 roku Franciszkanie Odnowy otrzymali nowy dom, który dziś jest Klasztorem św. Kryspina.

Zobaczcie fotografie:

 

 

Otworzyli swoje drzwi oraz serca lokalnej społeczności, służąc bezdomnym, wpływając na narkomanów, rozdając żywność oraz nauczając dzieci, które znalazły drogę do ich domu.

O. Glen Sudano C.F.R., jeden z najwcześniejszych członków zakonu, przypomina swoje pierwsze święta Bożego Narodzenia w klasztorze.

Zlecono mi postawienie szopki – przypomina sobie. Byłem podekscytowany tym, że ją znalazłem, to było niesamowite. Pojawił się tam wielbłąd, mędrzec, Józef, Maryja, ale zaraz, gdzie Jezus? Przejrzałem wszystko, ale nie mogłem Go znaleźć. Zainstalowałem więc szopkę z wielbłądem, Józefem i Maryją. Potem… odwróciłem ich plecami. W ten sposób nie można było dostrzec Dzieciątka Jezus, które było nieobecne. W tym czasie ludzie zaczęli wchodzić do środka. Jeden z mężczyzn podszedł i powiedział „To jest piękne!” Powiedziałem mu: „Jest pewna drobnostka, o której muszę Ci powiedzieć… Nie ma tam Jezusa… Wtedy ten człowiek odparł: „Bracie, Dzisiaj ty jesteś dla mnie Jezusem”. Czy to nie jest ciekawe? Wydawało nam się, że zapraszamy Jezusa, a oni przecież widzieli Jezusa w nas!”.

Kilka lat później bracia nabyli opuszczony budynek w sąsiedztwie. Wchodząc do środka można było „spojrzeć w górę i zobaczyć niebo”. Brakowało tam podłóg i dachu. W 1994 roku, po wielu remontach budynek otworzył swoje podwoje i zaczął funkcjonować jako St. Anthony Shelter for Renewal (Schronisko Odnowy św. Antoniego). Ich placówka mogła pomieścić aż 30 ludzi.

W sobotę 16 czerwca 2018 roku schronisko obchodziło 25-lecie swojej działalności. Przez te lata pomagało wielu mężczyznom odbudować życie po zmaganiach z bezdomnością i uzależnieniem.

W czasie, gdy świat wzdrygał się, patrząc na to, co dzieje się w najbardziej wysuniętym na północ mieście pogrążonym w kryzysie, Franciszkanie Bracia Odnowy, z ich niepohamowanym entuzjazmem i niezłomnym zaufaniem do łaski Bożej, wprowadzili do Południowego Bronksu swój własny, charakterystyczny rodzaj odnowy. To oni przyczynili się do odmiany dzielnicy.

To, co pojawiło się jako pomysł, ziarno, głęboko zasadzone pod ruinami ubogiej dzielnicy, narodziło się jako drzewo nadziei. Podlewane modlitwą i poświęceniem, we współpracy z łaską, która przedziera się przez chmury wyzwania i przeciwności.

Dokładnie tak, jak o. Glen powiedział pod koniec homilii, którą wygłosił podczas mszy świętej:

Zaczyna się od nasienia, pamiętajcie, że żołądź jest nasieniem… a w każdym żołędziu drzemie potężny dąb. Prośmy Pana, aby przez co najmniej 25 kolejnych lat, drzewo rosnące w Bronksie mogło zapuścić głębiej swoje korzenie, rozszerzyć gałęzie oraz stać się schronieniem dla tak wielu potrzebujących miłosierdzia, litości i pokoju.



Czytaj także:
Reżyser „Szarych Aniołów” o filmie, ludziach ulicy i Polaku uratowanym w Nowym Jorku



Czytaj także:
Zejść z kanapy? Edmund Bojanowski nawet na niej nie siadał. Przechodził obok

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.