Dziecko, które dopiero uczy się zasad kierujących światem i relacjami między ludźmi, nie potrafi ocenić, czy dzieje mu się krzywda. Może odczuwać ból i upokorzenie, ale nie potrafi nazywać i porządkować tego, co się wydarza.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To tragedie przeżywane w samotności. Pęknięcia, które rozbijają dziecięcy świat na tysiące kawałków. Zostają na kolejne dziesiątki lat zakrytymi dla świata kulisami połamanych życiorysów, lęku, bezradności, autodestrukcji. Ogromnie trudno jest nauczyć się opowiadać o doświadczonej w dzieciństwie przemocy seksualnej i doznać uleczenia wyrządzonych przez nią ran.
Jednym z powodów milczenia w traumie i po traumie jest asymetria. To dorośli ustalają reguły. Oni też podobno wiedzą, co jest dobre i właściwe. Dziecko, które dopiero uczy się zasad kierujących światem i relacjami między ludźmi, nie potrafi ocenić, czy dzieje mu się krzywda. Może odczuwać ból i upokorzenie, ale nie potrafi nazywać i porządkować tego, co się wydarza. Nie umie też powiedzieć „nie”.
Czytaj także:
Sławomir Świerzyński: Byłem molestowany. Do dziś mam poczucie wstydu
Kiedy krzywdzi osoba najbliższa…
Jeśli sprawcą jest ojciec, dziadek, wujek czy inna osoba z rodziny, dyrektor szkoły, nauczyciel czy wreszcie ksiądz – są to osoby pozostające z dzieckiem w relacji autorytetu, w relacji władzy. To oni na co dzień określają, co jest dobre, a co złe. Na skutek skośności tej relacji dziecko czuje, że powinno się podporządkować, nawet jeśli taka osoba je krzywdzi.
Ofiary bywają zobowiązane do tajemnicy. Albo poprzez groźby („zabiję cię, jeśli komuś powiesz”), albo przez nakładane przyrzeczenia („to nasz mały sekret, nikt nie może o tym wiedzieć, bo tego nie zrozumie”). Szantaż może też polegać na pokazywaniu potencjalnych konsekwencji: „i tak nikt ci nie uwierzy”, „ja mogę wszystko, a ty nic”.
Wreszcie milczenie i niezdolność proszenia o pomoc wynika z przeżywanego głębokiego wstydu i upokorzenia. Molestowanie i wszelkie przejawy przemocy seksualnej dotyczą sfery tabu. Dochodzi także do przedziwnego transferu winy – to dziecko czuje się winne wydarzeń, w jakich uczestniczy. Nie rozumie, że to z nim ktoś obchodzi się źle, ale ma poczucie, że samo jest złe i brudne, i widocznie zasługuje na okropne traktowanie.
Jeśli krzywdzi osoba bliska, znaczy, że generalnie nikomu na świecie nie można już zaufać: ci, którzy są najbliżej, ranią najbardziej. Życie staje się nieznośnym, samotnym więzieniem. Choć przecież trwaniu tragedii w równej mierze sprzyja brak słuchacza. Zachowanie dziecka krzywdzonego radykalnie się zmienia – staje się wycofane i milczące, zaczynają się kłopoty w szkole, pogłębia się jego wyobcowanie w środowisku rówieśników.
Mimo to może być tak, że nikt w bliskim otoczeniu dziecka nie interesuje się, dlaczego tak się dzieje. Dziecko nie opowiada o potwornym ciężarze, jaki dźwiga, bo nie ma komu. Wokół siebie nie znajduje takiej osoby, która okazałaby mu wystarczająco wiele cierpliwości i uwagi, by mogło powiedzieć o tym, czego doświadczyło lub nadal doświadcza.
Czytaj także:
Nasze ciała są nietykalne. Kampania przeciwko molestowaniu
Papież Franciszek i nadużycia seksualne w Kościele
Ostatecznym przypieczętowaniem krzywdy staje się moment, gdy otoczenie dowiaduje się o traumie, ale ją lekceważy albo nakazuje dalsze milczenie – dla „dobra” krzywdziciela czy „dobra ogółu”. Cierpienie ofiary trwa tak długo, jak długo nie doczeka się zadośćuczynienia i jak długo sprawca pozostaje chroniony.
Podejście Papieża Franciszka do nadużyć w sferze seksualnej w Kościele budzi uznanie i nadzieję. Prawdziwe zajęcie się ofiarą oznacza, że ma ona możliwość opowiedzenia o krzywdzie i otrzymuje pomoc terapeutyczną; równie jednak ważne jest wyciągnięcie konsekwencji wobec krzywdziciela. Ewangelia mówi o gorszycielach dzieci ogromnie radykalnie – „lepiej byłoby uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Mk 9, 42). Nie jest to zachętą ani do kary śmierci, ani samobójstwa, ale do zdecydowanego działania wobec sprawców krzywdy.
Ofiary nadużyć nie mogą być składane na ołtarzu „świętego spokoju”. Podobnie jak biskup bierny względem księdza-krzywdziciela – uwikłana w zło jest matka, gdy zgadza się na to, by mąż molestował dzieci oraz sąsiad czy znajomy, który wie o procederze, ale „umywa ręce”.
Pomoc po traumie i konsekwencje wobec krzywdziciela przywracają ofierze wiarę w Bożą obecność. Dopóki trwa krzywda, wydaje się On być kimś, kto dziecko opuścił – mimo że razem z nim cierpi. Bóg potrzebuje jednak wrażliwości i zdecydowania osób dorosłych, by kłaść kres nadużyciom względem dzieci, które rozdzierają jego serce.
Czytaj także:
Papież zadzwonił do ofiary molestowania. “Telefon Franciszka przywrócił mi wiarę i nadzieję”