Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeden z ciężko rannych żołnierzy jęknął: „Niech siostra zaopiekuje się moją urwaną ręką”. Wzięła ją więc troskliwie i pochowała w ogrodzie. Dla swoich chłopców mogła zrobić wszystko.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Do dziś na hasło „siostra Agnes-Marie” w wyobraźni niektórych Kanadyjczyków rozgrywa się koszmarny desant, przeprowadzony 19 sierpnia 1942 r. w rejonie miasta portowego Dieppe. Żołnierze alianccy (oprócz Kanadyjczyków – Amerykanie, Francuzi i Brytyjczycy) mieli w nim zdecydowaną przewagę liczebną – na 6,1 tys. przypadło zaledwie 1,5 tys. Niemców. Ale po 10 godzinach zaciekłej walki 3,3 tys. z nich już nie żyło albo znalazło się w niewoli.
28-letnia Agnes Cecile Marie-Madeleine Valois, czyli po prostu siostra Agnes-Marie, była jedną z 10 zakonnic, które znalazły się wtedy na polu bitwy. Biegała między tysiącami rannych, robiąc wszystko, by uratować ich życie. Najpierw bezpośrednio na plaży, czerwonej od krwi. Potem między łóżkami w prowizorycznym szpitalu urządzonym w hotelowym budynku. Bandażowała, odkażała, tamowała, myła. A gdy było już za późno – po prostu trwała. Jak np. wtedy, gdy jeden z „jej chłopców” poprosił, by pocałowała go jak matka. Nie wahała się ani sekundy. Żołnierz zaraz potem zmarł.
Czytaj także:
„Oświęcim przy nich to była igraszka…” Witold Pilecki na zdjęciach
Miała już niemałe doświadczenie. Jako zawodowa pielęgniarka w latach 1936-38 pracowała na wojskowym oddziale w szpitalu. Potem trafiła na chirurgię i wyspecjalizowała się w anestezji. Gdy w 1942 r. miasto Rouen znalazło się pod okupacją niemiecką, dobrze wiedziała, jakie będzie jej zadanie.
Jeden z weteranów rajdu na Dieppe wspominał, jak Niemcy przystawili siostrze broń, by najpierw leczyła niemieckich rannych. Ona jednak podkreślała, że wszystkich traktuje równo – niezależnie od rangi czy narodowości – najpierw spieszyła do tych, którzy jej najbardziej potrzebowali. Oni kochali ją, a ona ich – po prostu. Nic dziwnego, że nazwano ją “aniołem Dieppe”.
Gdy któryś z Niemców chciał dobić rannego, s. Agnes-Marie stawała mu na drodze, mówiąc: „najpierw będziesz musiał zastrzelić mnie”.
Po wszystkim powiedziała, że „to nie była wojna, to była masakra”.
Po 1945 roku, aż do emerytury, nadal pracowała w służbie zdrowia. Gdy w 1968 r. zamknięto klasztor w Rouen, zamieszkała w Sainte-Marie de Thibermont w Martin-Église. Dopóki pozwalało jej zdrowie, uczestniczyła w corocznych obchodach ku pamięci poległych w Dieppe.
Podczas uroczystości zorganizowanej z okazji jej 100. urodzin radny miasta Newhaven Steve Saunders powiedział: „Stoję w opozycji do każdego, kto po spotkaniu z tą kobietą nie wierzy w anioły. Jest tak pełna dobroci, pokory i współczucia!”.
S. Agnes-Marie została damą francuskiego Narodowego Orderu Zasługi, damą Orderu Narodowego Legii Honorowej oraz otrzymała Medal za Chwalebną Służbę.
Zmarła 19 kwietnia 2018 roku w wieku 103 lat. W dniu jej śmierci flagi w Dieppe zostały opuszczone do połowy masztu.
Czytaj także:
Jak polscy lekarze przechytrzyli nazistów i wywołali epidemię na niby
Czytaj także:
Rodzina Ulmów. Bohaterowie z Markowej