O tym jak uratować dzień, który się jeszcze nie skończył.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy wszystko idzie nie tak…
Zdarza ci się, że przeżywasz porażkę za porażką i to wszystko dzieje się w ciągu jednego dnia? Ja miałam tak ostatnio.
Wstałam tradycyjnie przed 6.00, czyli w momencie, gdy mój mały Smyk postanowił rozpocząć dzień. Nic nie zapowiadało, że będzie trudno. Okazało się, że idą mu kolejne zęby, więc długo nie mógł zasnąć na pierwszą drzemkę. Gdy w końcu to się udało, pomknęłam czym prędzej do komputera, aby wykorzystać dany mi czas na pracę. Włączam go, a tu… aktualizacja. System zaczął działać po ponad godzinie, akurat 5 minut przed pobudką Smyka.
Bez komputera czułam się jak bez ręki i nie wiedziałam, co zrobić. Starałam się jakoś wykorzystać ten czas, ale i tak miałam poczucie, że jakoś przeleciał mi przez palce. Smyk się obudził i trzeba było mu zaserwować drugie śniadanie. Postanowiłam zrobić coś nowego. Padło na placuszki. Włożyłam w nie serce, a on praktycznie ich nie tknął. Zdarza się. W ramach spaceru poszliśmy na działkę moich rodziców. W związku z ich wyjazdem, na mnie spadło podlewanie roślin. Normalnie zajmuje to około dwóch godzin, ale tego dnia akurat było małe ciśnienie wody. W efekcie zamiast dwóch, na podlewanie trzeba było poświęcić pięć godzin.
W związku z tym trzeba było zmienić plany obiadowe. Na szczęście przyszedł mój mąż i przyniósł mięso na grilla oraz warzywa dla Smyka. Liczyłam, że pasmo trudności się skończy, ale nie. Grill z niewiadomych powodów nie chciał się rozpalić. Udało się po ponad godzinie, gdy byłam już strasznie głodna. W międzyczasie zdarzyło się jeszcze kilka trudnych momentów, o których już nie będę pisać.
Powiem tyle, że miałam poczucie jednej wielkiej porażki. Znasz to? Zastanawiałam się, co jeszcze pójdzie nie tak? Byłam zła i marudna.
Wtedy przypomniałam sobie hasło Dzień się jeszcze nie skończył, które przeczytałam w książce Joanny Glogazy Slow life. Co prawda było już po 20.00, ale prawdą było, że mój dzień się jeszcze nie skończył. Zastanowiłam się, co może go uratować i wybrałam trzy rzeczy.
Sprawienie sobie przyjemności
Ten dzień był dla mnie trudny, więc postanowiłam się sobą zaopiekować. Sprawić sobie jakąś drobną przyjemność. Musiało to być coś drobnego, co nie wymaga za dużo czasu i energii oraz coś, co praktycznie nie może się nie udać. Nie zniosłabym kolejnej porażki. Wybór padł na dobrą herbatę.
Szukanie rzeczy, za które mogę być wdzięczna mimo wszystko
Siedząc z kubkiem w ręku i rozkoszując się smakiem napoju, zaczęłam rozmawiać z mężem o dniu i o dobru, które nas w nim spotkało. Na początku robiłam to trochę na siłę, ale po chwili się rozkręciłam. Przecież każdego dnia można być wdzięcznym za tysiące rzeczy.
W czasie tej rozmowy stwierdziłam nawet, że aktualizacja komputera, przez którą nie popracowałam, spowodowała, że miałam czas na zatrzymanie i nicnierobienie. Pozwoliła mi zastopować pęd i potracić czas.
Słuchanie
Przestałam się użalać nad sobą i koncentrować na swoich porażkach. Zamiast tego słuchałam o dniu mojego męża, o jego sukcesach, wyzwaniach, przemyśleniach. Ta zmiana perspektywy i otworzenie się na przeżycia drugiej osoby pomogły mi złapać dystans do własnych doświadczeń oraz uspokoić emocje. Gdy kładłam się spać, czułam się dużo lepiej.
A ty, jak radzisz sobie w momentach, gdy czujesz, że wszystko się sprzysięgło przeciwko tobie?
Czytaj także:
Co zrobić, gdy brakuje nadziei i świat rozpada się na kawałki
Czytaj także:
Zobacz, co się z Tobą dzieje, kiedy się stresujesz
Czytaj także:
Sprawdzone sposoby świętych na to, jak radzić sobie w rodzinie ze stresem i zachować pokój