separateurCreated with Sketch.

Czy Kościół naucza o poddaństwie kobiet mężczyznom?

OPARCIE W MĘŻCZYZŹNIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sebastian Duda - 14.07.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jesteśmy przez Boga powołani „do wzajemności i komplementarności” oraz do „współpracy i jedności”.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Poddaństwo kobiet w Kościele?

W dzisiejszym świecie Kościół katolicki nieszczególnie słynie jako orędownik równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Feministki w różnych zakątkach świata otwarcie zarzucają katolicyzmowi patriarchalizm, promowanie nierówności między płciami, a nawet usprawiedliwianie przemocy, której ofiarami bardzo często w rodzinach czy gdzie indziej (np. we wspólnotach zakonnych) są wierzące katoliczki. Pojawiają się przy tym głosy, że chrześcijaństwo od chwili swego powstania przez wiele wieków przyczyniało się do dyskryminacji względem kobiet.

Świadczy o tym już Nowy Testament. W Liście św. Pawła do Efezjan znaleźć można następujący fragment: „Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim” (Ef 5,22-24).

Dla ludzi wychowanych we współczesnych społeczeństwach demokratycznych słowa te nie brzmią zbyt dobrze. Zresztą interpretacje, jakie nadawano im w dziejach Kościoła, są istotnie dość przerażające.

Żyjący na przełomie IV i V w. św. Hieronim (autor słynnego przekładu Biblii z języków oryginalnych na łacinę, tzw. Wulgaty), odnosząc się do przytoczonych powyżej Pawłowych zdań, oznajmił bez ogródek: „Tak długo, jak kobieta żyje po to, by rodzić, i dla dzieci, tak długo między nią i mężczyzną istnieje taka sama różnica, jak między ciałem i duszą; jeżeli jednak pragnie Chrystusowi bardziej służyć niż światu – wówczas przestanie być kobietą i nazwą ją <mężczyzną>, gdyż życzymy sobie, by wszyscy zostali podniesieni do stanu doskonałego mężczyzny”.

Do podobnych wniosków doszedł współczesny św. Hieronimowi – uznawany po dziś za jednego z najważniejszych katolickich teologów – św. Augustyn. Autor słynnych „Wyznań” stwierdził otwarcie: „Kobieta jest istotą poślednią […]. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie”.

Czy można się dziwić zatem, że dla wielu chrześcijaństwo (a katolicyzm) w szczególności to religia, która przyczynia się do dyskryminacji kobiet w świecie?


ADAM I EWA W RAJU
Czytaj także:
Adam i Ewa – czy tak bardzo się od nich różnimy?

 

Poddaństwo i miłość

Echa sądów tych starożytnych teologów rzeczywiście odzywały się w Kościele katolickim dość długo. Jednak od pewnego czasu zauważalne są dość wyraźne zmiany w kościelnym nauczaniu. W 1880 r. papież Leon XIII w encyklice „Arcanum divinae sapientiae” pisał następująco: „Mąż jest panem rodziny i głową niewiasty, która, ponieważ jest ciałem z ciała jego i kością z kości jego, ma być posłuszną mężowi, nie na sposób jednak służebnicy, lecz towarzyszki, tak by posłuszeństwu nie zabrakło ani uczciwości ani godności”.

Papież nie wskazywał w tym tekście na „pośledniość” kobiety, co z zapałem czynili teologowie we wcześniejszych czasach. Czy tym samym rzymski pontifex odciął się od koncepcji teologicznej wyrażonej w Liście do Efezjan?

Bynajmniej. Ci, co oskarżają chrześcijaństwo o promowanie poddaństwa kobiet względem mężczyzn, zdają się bowiem zapominać o tym, jak św. Paweł wytłumaczył zastosowanie przez siebie analogii związku Kościoła i Chrystusa do relacji damsko-męskich. Z całą pewnością Apostoł nie wzywał kobiet do poddawania się męskiej przemocy. Usilnie za to zachęcał mężczyzn:

Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie […] Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje (Ef 5,25.28).

Trudno byłoby tłumaczyć te słowa jako uzasadnienie dla dyskryminowania przez Chrystusa wspólnoty wierzących w Niego wiernych, czyli Kościoła. Kluczem do funkcjonowania tego związku jest przecież miłość, która nie powinna prowadzić do poniżenia i przemocy.

Fatalnie się stało, że owe Pawłowe zdania przez wieki tłumaczono w chrześcijaństwie całkiem opacznie. Dobrze, że co najmniej od kilku dekad Kościół stara się przywrócić temu fragmentowi z Listu do Efezjan jego właściwie, służące wzajemnemu wspieraniu się kobiet i mężczyzn, znaczenie.


UŚMIECHNIĘTA KOBIETA
Czytaj także:
Kobieta – pomoc dla mężczyzny?

 

Jasne potępienie dyskryminacji kobiet

Za właściwy przełom w oficjalnym nauczaniu Kościoła na temat roli kobiet słusznie uznaje się Sobór Watykański II (1962-65). W jego „Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym” („Gaudium et spes”) podkreślono niezbywalną i całkowitą równość płci. Ojcowie soborowi krytycznie odnieśli się do sytuacji, w których „kobiecie odmawia się prawa wolnego wyboru małżonka czy stanu albo dostępu do równego z mężczyzną wychowania i wykształcenia”.

Potępiono także wszelkie przejawy dyskryminacji ze względu na płeć. W końcu Sobór uznał również, że kobiety słusznie „żądają dla siebie zrównania prawnego i faktycznego z mężczyznami”. Po wiekach nauczania o rzekomej pośledniości kobiet względem mężczyzn była to istotnie wielka rewolucja. Kontynuowali ją kolejni papieże.

Może najbardziej poruszającym znakiem owej zmiany stało się wyznanie win Kościoła w jubileuszowym roku 2000. Podczas nabożeństwa pokutnego w bazylice św. Piotra Jan Paweł II wypowiedział następujące wezwanie: „Módlmy się za wszystkich, których ludzka godność zastała zraniona, a prawa podeptane; módlmy się za kobiety tak często poniżane i dyskryminowane, i uznajmy, że istnieją formy biernego przyzwolenia, za które winę ponosili również chrześcijanie”.

 

Jedność i dwoistość kobiety i mężczyzny

Kilkanaście lat przed Wielkim Jubileuszem, w 1988 r., Jan Paweł II ogłosił list mówiący o „godności i powołaniu kobiety” (tekst ten znany jest powszechnie pod łacińskim tytułem “Mulieris dignitatem”). Papież napisał wprost, że zamiarem Stwórcy nie było panowanie mężczyzn nad kobietami. Poddaństwo tych ostatnich jest niczym innym jak skutkiem grzechu.

Nierówność i dyskryminacja powinny być jednak przezwyciężane, gdyż zarówno mężczyźni, jak i kobiety powołani zostali przez Boga do wspólnego (wynikającego z naturalnej równości płci) panowania nad stworzeniem. „Jeśli naruszenie tej równości, która jest zarazem darem i prawem pochodzącym od samego Boga-Stwórcy, niesie z sobą upośledzenie kobiety, to równocześnie pomniejsza ono także prawdziwą godność mężczyzny” – napisał Jan Paweł II.

Z drugiej strony papież wskazywał też w „Mulieris dignitatem” na „istotną i głęboko zakorzenioną różnicę” między męskością i kobiecością. Bez tej różnicy ludzie obojga płci nie mogliby zrozumieć danego im przez Boga powołania „do wzajemności i komplementarności” oraz do „współpracy i jedności”.

 

Bez przymusu poddaństwa

Odnosząc się do słów swojego poprzednika, Benedykt XVI stwierdził, że w relacjach kobiet i mężczyzn „należy unikać zarówno schematycznego ujednolicania i spłaszczającej, zubożającej równości, jak i zasadniczego różnicowania, które prowadziłoby nieuchronnie do konfliktu. Z owej jedności dwojga wynika wpisana w ciała i dusze relacja z drugim człowiekiem, miłość do drugiego, międzyosobowa komunia, która wskazuje, że w stworzenie człowieka zostało wpisane również pewne podobieństwo do Boskiej komunii”.

Znaczy to, że relacje między kobietami i mężczyznami powinny – przynajmniej w ideale, do którego chrześcijanie są wezwani – przypominać wzajemne poddanie się sobie osób Trójcy Świętej. Chrześcijanie wierzą, że owo poddanie się sobie na pewno nie może opierać się na przemocy. Ono zawsze dokonuje się w wolności.

Tę teologiczną wykładnię zdaje się powtarzać również papież Franciszek, który podczas spotkania z uczestniczkami kongresu Włoskiego Centrum Kobiecego mówił: „To w dialogu z Bogiem, oświeconym Jego Słowem, nasyconym łaską sakramentów, kobieta chrześcijańska stara się zawsze na nowo odpowiedzieć na powołanie Pana, w konkretnym kontekście swej osobistej sytuacji”.

Wszystkie kobiety mają zatem prawo do podejmowania decyzji we własnym życiu bez przymusu poddaństwa i przemocy. Otwartą jednak pozostaje kwestia, czy taką wolność zawsze znajdują one w Kościele rzymskokatolickim, nawet jeśli jego nauczanie na temat kobiet tak radykalnej zmianie uległo w ostatnich dekadach.



Czytaj także:
Czy katoliczka może być feministką? Jan Paweł II przekonywał, że tak


DYSKRYMINACJA KOBIET
Czytaj także:
Wiesz, że dyskryminacja kobiet to… grzech?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: