Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tego dnia wszystko jest szare. Szary jest ołtarz ustawiony na belach papieru przy Moniuszki 11. Szary jest mundur pana młodego, skombinowany nie wiadomo skąd. I zapach amoniaku w nozdrzach. Szare są też spojrzenia 30 osób, oderwane na chwilę od Warszawy zmieniającej się w cmentarz. I sutanna księdza „Cordy”. Tylko lekko przywiędłe gladiolusy, ściśnięte w dłoni dziewczyny i biało-czerwone opaski na ramionach przypominają, że życie może mieć jakiś kolor.
Bill (Bolesław) i Lily (Alicja) Biegowie
Poznają się tuż przed wybuchem II wojny światowej. Bill jest synem Bolesława Biegi, polskiego dyplomaty i Majorie Thomas, angielsko-irlandzkiej tłumaczki, którą Bolesław poderwał na konferencji pokojowej w Wersalu. Pobrali się kilka miesięcy później w Londynie, gdzie Biega otrzymał posadę drugiego sekretarza polskiej ambasady w Wielkiej Brytanii. Niestety – Majorie umarła podczas wakacji, gdy Bill miał może 2 lata. Nie pamięta jej zapachu ani spojrzenia.
U boku ojca wkrótce pojawia się Kathleen Seely. Bill do 12. roku życia mieszka u jej rodziców w małej angielskiej nadmorskiej miejscowości. Potem dołącza do ojca, który traci pracę w MSZ, rozstaje się z Seely i zostaje dyrektorem wydawnictwa w Warszawie. Jego kolejną miłością jest Polka, Hanna. Czyli… ciotka Alicji (Lily) Treutler.
Po raz pierwszy Bill i Lily widzą się na wspólnych wakacjach w Pieleszkach. On jednak nie interesuje się ani Alicją, ani jej (identyczną!) siostrą bliźniaczką, Halą. Ot, fajne dziewczyny. Nic więcej.
Jakież jest jego zdziwienie, gdy we wrześniu 1939 r. zastaje je... u siebie w mieszkaniu. Dom ciotki Wandy i jej córek doszczętnie spłonął. Na 3 tygodnie wprowadzają się więc do Biegów. Tyle wystarcza, by uczucie rozkwitło. - Miałem wtedy bardzo przyjemne życie. Dwie ładne bliźniaczki w mieszkaniu razem – śmieje się Bill, kiedy rozmawiamy w sierpniu 2018 r.
"Pałąk" i "Jarmuż"
Po wybuchu wojny Bill uczestniczy w tajnych kompletach i zdaje maturę. Dwukrotnie pracuje też przy wyrębie lasu, m.in. z rotmistrzem Włodzimierzem Makalińskim, który – nim zginął w Auschwitz – tworzył tam konspirację z Witoldem Pileckim. W wolnych chwilach wsiada na rower i pędzi do Lili. W 1942 r. zapisuje się do szkoły technicznej Wawelberga. - Profesor niemiecki, który był zarządcą tej szkoły, był bardzo nam przychylny. Jak wiedział, że gestapo będzie przychodzić, od razu wszystkich profesorów zawiadamiał. Nie wszyscy Niemcy byli źli – podkreśla.
Lili rozpoczyna naukę w Szkole Zawodowej dla Personelu Medycznego doktora Jana Zaorskiego. W ciągu dnia oboje chodzą na zajęcia. Popołudniami Bill uczy angielskiego. Sam pisze podręcznik dla swoich uczniów.
Do konspiracji wciąga go kolega, Stanisław Brzosko „Socha”, z którym pracował wcześniej w lesie. Trafia pod komendę Leona Gajdowskiego „Ostoi”, przyjmując pseudonim „Pałąk”. Uczy się składać i czyścić broń, poznaje topografię miasta. Do jego specjalnych zadań należy m.in. opieka nad trzema brytyjskimi pilotami, którzy uciekli z obozu jenieckiego. Albo zakup broni od oficera Wehrmachtu. Spisuje się koncertowo. Wkrótce do konspiracji wciąga też Lili. W 1943 r. zostaje dowódcą plutonu. Jako jedyny z żołnierzy „Kilińskiego” ma własnego stena, ze zrzutów.
Ranny w godzinie „W”
1 sierpnia oboje wsuwają opaski na ramiona. Lily jest gotowa na służbę rannym, a Bill bierze pistolet, dwa granaty i razem z kolegami leci na ulicę. Zajmują gmach PKO przy zbiegu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Biorą Niemców do niewoli i prują dalej, w kierunku placu Napoleona. Bill widzi żołnierza, który porzuca skrzynkę z amunicją. Stara się do niej doczołgać, ale obrywa całą serią. Nie ma jeszcze godziny 18.00. Kiedy Lily się o tym dowiaduje, jest przerażona.
2 sierpnia „Pałąk” trafia do doktora Zaorskiego. Ten nie ma dobrych wieści – konieczna będzie amputacja ręki. Ale Bill prosi jeszcze o konsultację młodego lekarza, Mirosława Vitalego. Ten zabiera go do szpitala na Moniuszki i bez użycia specjalistycznej aparatury przeprowadza operację. - O, proszę zobaczyć – Bill pokazuje mi swoją rękę. Jest nieco skrzywiona. Ale jest.
Lily przybiega do „Pałąka” kiedy tylko może. Ich uczucie szybko rzuca się w oczy Franciszkowi Szafrankowi „Fraszy”, dowódcy Billa, który leży ranny na łóżku obok. „Obserwuję was od dłuższego czasu. Widać, że jesteście bardzo zakochani. Może byście się pobrali?” – zagaduje swojego żołnierza. „Pobierzemy się, jak to wszystko się skończy” – odpowiada Bill. „Frasza” nie daje za wygraną. „Może teraz weźmiecie ślub?”. Po czym pisze meldunek i wysyła gońca. Następnego dnia dostaje odpowiedź. „Wszystko załatwione. Twój ślub odbędzie się jutro w sklepie na górze” – oznajmia.
Powstańczy ślub i kółka od zasłon
Lily dostaje karteczkę. „Jutro nasz ślub” – czyta. - Byłam trochę zdziwiona, ale się zgodziłam i przyszłam – wspomina. - Wiedział pan, że Lily się zgodzi? – drążę. - Na pewno wiedział! On zawsze pewny wszystkiego. Zawsze! – śmieje się żona.
Ojciec Billa nie jest zachwycony pomysłem. - Powiedział, że nie mam przyszłości, posady, że jestem za młody. Ale ja mu na to: wszystko jedno, jutro nas może nie być. To dlaczego nie brać ślubu?
Bolesław więcej nie protestuje i następnego dnia, czyli 13 sierpnia 1944 r., przychodzi do składu papieru na Moniuszki na ślub syna.
Żona doktora Vitali organizuje mundur dla „Pałąka”, a przyjaciółki „Jarmuż” załatwiają dla niej czystą bluzkę i spódnicę.
Niestety, na ceremonii brakuje kolegów Billa, w tym świadka Staszka Nestrypke, bo Niemcy akurat zaczynają atakować ich pozycje na Nowym Świecie. Po drugiej stronie ulicy, w klubie nocnym „Adria” jest za to ekipa filmowa, a w niej Eugeniusz Lokajski „Brok”. Gdy słyszy o ślubie, natychmiast przybiega do składu papieru. Ks. Wiktor Potrzebski „Corda” złości się trochę na światła i rozgardiasz, ale pozwala sfilmować przysięgę. Dwa dni później Lily ogląda ten film w kinie Palladium. Ale jak to, kino w Powstaniu?
- Młodzi jak pani to pewnie nie wiedzą, że w samym Śródmieściu przez 3 tygodnie życie było zupełnie normalne. Oczywiście były barykady, ale ludzie chodzili po ulicy. Elektryczność była, woda. Po 20 sierpnia, jak już natarcie było na Powiśle, wtedy dopiero straciliśmy elektryczność i wodę – wyjaśnia Bill.
Zamiast obrączek młodzi wymieniają… kółka od zasłon. Jedno mniejsze, drugie większe. Do dziś pasują na palce. Kapelan uzupełnia pseudonimami świadectwo ślubu. Ojciec Billa protestuje: „Czas tajemnicy już minął. Dokumenty muszą być z prawdziwymi nazwiskami. Jak później udowodnią że są naprawdę małżeństwem?” Zmieniają więc dane. Bill pokazuje mi oryginalne świadectwo z podpisem ks. „Cordy”. Kapelan ginie 2 tygodnie po ślubie Biegów.
Co z weselem? Młodzi przegryzają sardynki i popijają francuskie wino, zwędzone z niemieckich magazynów. Noc poślubną spędzają na pocztowej podłodze. Łącznicy biegają im po nogach. Oni jednak są tak zmęczeni, że wcale im to nie przeszkadza. Zasypiają przytuleni.
Miodowy miesiąc
Ich małżeńskim mieszkaniem jest jeden z gabinetów poczty. 5 września budynek zostaje trafiony podczas nalotu. Wszyscy biegną do piwnic, ale Bill mówi do Lily: nie idźmy tam! Bomba trafia w szyb windy i eksploduje w piwnicy. Ci, co schronili się na dole, zginęli. Jak w takich warunkach snuć plany na przyszłość? Jak marzyć o szczęściu? Chcą tylko przetrwać.
Po Powstaniu trafiają do Ożarowa, a następnie do obozu jenieckiego w Saksonii. To nietypowe miejsce – przeznaczone dla lekarzy i ich rodzin, więc są traktowani względnie dobrze. 21 kwietnia 1945 r. uciekają z obozu i przedzierają się do wojsk amerykańskich. „Pałąk” znający kilka języków zostaje oficerem łącznikowym. Jeszcze w tym samym roku zostają przeniesieni w okolice Frankfurtu i do Esslingen. W lipcu 1946 r. rodzi się ich pierwszy syn Mark. Miesiąc później trafiają do Londynu. Kupują dom, rodzi im się drugi syn, Peter. W 1951 roku lecą do Stanów Zjednoczonych i już tam zostają. Dziś mieszkają w New Jersey.
- Nigdy nie myślałem, że dożyję tego, jak mój syn przejdzie na emeryturę - mówi Bill. Jego syn jest po siedemdziesiątce.
- Mnie wszystko się bardzo szczęśliwie udało. Szczęśliwe uratowałem rękę, szczęśliwie przeżyliśmy Powstanie, szczęśliwie się dostaliśmy do obozu szpitalnego, gdzie zasadniczo dobrze nas traktowali, szczęśliwie dostałem pracę jako oficer łącznikowy. Wszystko, całe życie mi się udało. Dlatego napisałem książkę "Thirteen is my Lucky Number" (ang. Trzynastka to moja szczęśliwa liczba) - wyznaje Bill.
Ostatni raz był w Polsce w 2014 r. Starał się przyjeżdżać co 5 lat, na rocznice wybuchu Powstania. Czy wyląduje jeszcze w Warszawie? Kiwa głową, że marne na to szanse. - Pewnie już nie pojadę. Ale może? Staram się być optymistą. - Samego go na pewno nie puszczę! - wtrąca Lily.
Zapytani o to, jak wytrwać w tak długim związku, śmieją się do siebie. - Ups and downs, raz lepiej raz gorzej - mówi Lily. A Bill dodaje: - My się kłócimy tylko przez parę dni. Zaraz potem się godzimy. Ostatnia kłótnia była... wczoraj.
Czy tęsknią za Polską?. - Naturalnie, ale już mniej. Wszyscy nasi bliscy już umarli. Tylko my żyjemy, sami nie wiemy dlaczego - wyznają. Cały czas starają się też rozmawiać ze sobą po polsku. - Bill trochę nie słyszy. Wtedy dopiero mówię bardzo powoli po angielsku i on już wie - uśmiecha się Lily.
*
EDIT: Alicja Treutler-Biega zmarła we wrześniu 2019 roku. Wieczny odpoczynek racz jej dać, Panie...