Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Małżeństwo wiąże na całe życie dwoje słabych i niedojrzałych ludzi. Całe życie potrzebujemy dochodzić do zrozumienia procesów, jakie w nas się dzieją i zabiegać o zmianę własnych przekonań i postaw, które dla małżeństwa są destrukcyjne. Ponieważ wspólna droga jest wyboista i długa, myślę, że kłótni nie da się uniknąć. Czy da się jednak nauczyć szybciej je kończyć?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Budowanie porozumienia utrudniają różnice, o których pisałam ostatnio. Nie pomaga też filtr naszych osobistych doświadczeń, który sprawia, że interpretujemy rozmaite słowa i gesty w określony sposób. Chłopiec poniżany przez swojego ojca w dzieciństwie, już jako dorosły mężczyzna każdą krytyczną uwagę będzie odbierał jako afront. Kobieta z niskim poczuciem własnej wartości w zdaniu „zupa jest za mało słona” usłyszy: „Jesteś beznadziejną kucharką!”.
Jasne, że lepiej troszczyć się o siebie, byśmy nie byli jak beczka prochu, mieli wiele obszarów wspólnych i znajdowali czas dla siebie nawzajem. Warto tworzyć okoliczności dla dojrzewania i wzmacniania się naszej więzi, by kłótni było mniej. Wydaje mi się jednak, że kilka rzeczy można zrobić także wtedy, gdy właśnie zaczynamy się spierać.
Wracam do zdania przypisywanego Einsteinowi, że dowodem obłędu jest powtarzanie tych samych zachowań z nadzieją, że tym razem wyniknie z nich coś innego. Jeśli sprawdziliśmy już sto razy i nie działa w kłótni, że wygrywa ten, kto będzie mówił głośniej, bardziej złośliwie i z większą ilością epitetów, warto spróbować czegoś zupełnie innego.
Odwróć perspektywę
Pomyśl, całkiem hipotetycznie, że on albo ona ma rację. Jeśli nie rację w sensie całkowicie obiektywnym, to na pewno w sensie swoich własnych, osobistych powodów, by tak widzieć daną sytuację. Często zresztą o tych powodach nie mamy pojęcia.
Powiedz: „Rozumiem, że możesz tak uważać”. Zapytaj: „Dlaczego tak uważasz?”. Już z powodu samego zaskoczenia – że druga osoba zaczyna się wypowiadać z poziomu próby porozumienia, a nie ataku – rozmowa zejdzie z wysokiego C na niższe, bardziej ludzkie rejestry.
Nie odnoś się do słów, które druga strona wypowiada
Nasze słowa zamieniają się z grubsza w śmietnik, gdy rozmawiamy językiem wielkich emocji – stają się tylko ich nieporadnym nośnikiem. Odnoszenie się do ich warstwy dosłownej byłoby czymś dziecinnym, zupełnie niedojrzałym.
Zdanie: „Będziemy przez ciebie mieszkać pod mostem”, wypowiedziane przez męża do żony, która kupiła dwie pary butów, nie musi wcale być prawdziwe. Prawdziwym może być lęk przed utratą pracy, w której źle się dzieje. Zamiast polemizować z tym stwierdzeniem, można zapytać: „Chyba martwi cię, że wydaliśmy ostatnio więcej pieniędzy?”. Stąd już możemy przejść do rozmowy – najpierw o odczuciach, potem dopiero o domowym budżecie.
Podobnie żona, która wykrzykuje: „Nikt mi w niczym nie pomaga”, nieporadnie prosi o uwagę i wsparcie. Nie ma sensu w ogóle dialogować z kwantyfikatorami wielkimi typu „nikt” i „nigdy”, bo wiadomo, że są wyolbrzymieniem. Nie ma sensu też licytacja kto, komu i kiedy pomógł. Lepiej powiedzieć: „Widzę, że jesteś bardzo zmęczona”. Na ogół tyle wystarczy, by żona opowiedziała o swoim zmęczeniu, przytłoczeniu czy jakimś trudnym przeżyciu, jakie wprawiło ją w stan wyczerpania i złości.
Zaparkuj problem
Powiedz: „Nie rozwiążemy tego teraz, a jesteśmy już bardzo zdenerwowani”. „Każde z nas ma inne zdanie na ten temat i nie damy rady tego rozstrzygnąć teraz”. Możecie umówić się, kiedy porozmawiacie o tym na spokojnie.
Powiedz „przepraszam”
Zwłaszcza, gdy na horyzoncie nawet nie majaczy dojście do końca sporu. Nie ciągnij w nieskończoność. Ktoś i tak musi być pierwszy. Niech to będzie ta mądra osoba, której zależy na ocaleniu relacji. Po przeprosinach łatwo jest odnaleźć wspólny język – druga strona też łatwiej nazywa swój wkład w nieporozumienie i przeprasza za niego.
Emocje informują nas o tym, co jest dla nas ważne i w jakiej jesteśmy formie. Są zarazem fatalnym doradcą szybkich rozwiązań – muszą opaść, by możliwe były wnioski. Właśnie dlatego, że kłótnia nie rozwiązuje problemów, ale nas rani, warto kłócić się krótko.
Czytaj także:
7 rzeczy, z których musisz zrezygnować, by mieć szczęśliwe małżeństwo
Czytaj także:
Kłócicie się? Bierzcie przykład z Chińczyków!
Czytaj także:
Kochasz mnie? To kłóć się ze mną!