My, kobiety wciąż jesteśmy głęboko poruszone faktem, że możemy. W kulturze tak bardzo skoncentrowanej na męskich decyzjach, kobiece „mogę” dopiero zaczyna rozwijać skrzydła. Wyobraź sobie, że właśnie teraz możemy patrzeć na miliony gołębi wypuszczonych z klatek. Wzbijają się do lotu. Szybują. Są nieogarnionym pięknem.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czy wierzymy w to, że na początku, zanim spojrzymy na resztę świata, jesteśmy odpowiedzialne za siebie same? Czy rozumiemy to, że same mamy czuwać nad swoim bezpieczeństwem i kierunkiem budowania relacji, w które wchodzimy? Decydujemy o tym, co i komu dajemy, i jak wykorzystujemy złożony w nas potencjał. Jeśli nasze pokolenie różni się czymś od poprzednich, byłaby to przede wszystkim jedna przełomowa rzecz: kobiety nie muszą już nikogo pytać o pozwolenie.
Wciąż jeszcze, oficjalnie lub w kuluarach pobrzmiewa echo dawnych stereotypów w myśleniu o możliwościach (lub raczej niemożliwościach) otwierających się przed kobietami. Kiedy moja znajoma zgubiła się w lesie podczas samotnej wędrówki, jakiś ksiądz skwitował to zdaniem: „A widzisz! To dlatego, że nie zostałaś tego dnia z mężem, tylko poszłaś sobie sama w las!”.
Czytaj także:
Matki „siedzą w domu”? Nie znam takiej
Nikt nie pytał nas o zdanie
Moja babcia musiała wyjść za mąż za mężczyznę, którego pole sąsiadowało z gospodarstwem jej ojca. Miała wtedy czternaście lat. On miał dwadzieścia trzy.
Zostałam kiedyś zapisana na pewną listę społeczną. Dowiedziałam się o tym w chwili, kiedy obok mojego nazwiska widniała nazwa klubu, do którego ani nie chciałam należeć, ani nawet nie miałam na to czasu.
Kobiet przez wieki nie pytano o zdanie. Nie interesowano się naszymi pragnieniami. Targowano nami, wymieniano na coś lepszego lub zwyczajnie, nikogo tak naprawdę nie obchodziłyśmy.
Do dziś pokolenie naszych babć i matek wyśpiewuje nad nami dziwną pieśń: „Weź sobie dobrego męża. Takiego, żeby nie pił i nie palił. I żeby mu dobrze z oczu patrzyło”. Jak gdyby to była najważniejsza nauka płynąca z kobiecego doświadczenia – skoro możesz wybierać, wybieraj dobrze. My nie miałyśmy takiej możliwości.
Czytaj także:
Słownik kobiet: praca
Ciotka Fredzia, emancypantka spod Tuchowa
Znam też historię, w której – na odwrót – pewna dziewczyna przebiła głową ścianę. Siostra mojej babci, ciotka Fredzia, urodzona pod Tuchowem, dostała pewnego razu propozycję nie do odrzucenia. Kazali jej wychodzić za jakiegoś chłopa, ale wrzasnęła głośno, że nigdy w życiu. „Czemu go nie chcesz?!” – pytała rodzina. „Bo on mi się nie podoba”. To była nowość. Ciotka Fredzia, nie wiedząc, stała się pierwszą emancypantką we wsi.
Możliwość podejmowania decyzji często zależy od rodzaju układu, w którym żyjemy. Jadąc ostatnio na koncert, wysłuchałam w radiu historii pewnej kobiety, która przez kilka lat godziła się na życie pod jednym dachem z mężem-psychopatą. „Nie wiedziałam, że mogę odejść”. To zdanie padało z jej ust najczęściej.
Dopiero rozwijamy skrzydła
Mogę. Słowo, którego brzmienie wywołuje u mnie gęsią skórkę. Mogę – wszystko. Mogę pójść w lewo albo w prawo. Mogę się rozpłakać, mogę się ucieszyć. Mogę zgodzić się na coś lub odmówić. Mogę być sobą. W końcu. Nareszcie. Mogę się rozwijać. Mogę pomóc. Mogę pójść za tym, co pociąga moje serce.
My kobiety, wciąż jesteśmy głęboko poruszone faktem, że możemy. W kulturze tak bardzo skoncentrowanej na męskich decyzjach, kobiece „mogę” dopiero zaczyna rozwijać skrzydła. Wyobraź sobie, że właśnie teraz możemy patrzeć na miliony gołębi wypuszczonych z klatek. Wzbijają się do lotu. Szybują. Są nieogarnionym pięknem.
Napawajmy się tą chwilą. Zapamiętajmy ją dobrze. Przekształćmy nasze „mogę” na „możesz” i oddajmy je naszym córkom. Niech wejdą w życie jako wolne kobiety.
Czytaj także:
Słownik kobiet: Emocje