separateurCreated with Sketch.

Schodzi do „piekła”, aby ratować stamtąd ludzi. I dzieją się cuda

CHIARA AMIRANTE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 23.09.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Chiara Amirante kończy studia z politologii, ale zamiast o robieniu kariery marzy o pracy z najbardziej wykluczonymi – narkomanami, prostytutkami, więźniami, bezdomnymi, chorymi na AIDS. Bardzo cierpi jednak z powodu bolesnej choroby oczu, która niemal całkowicie pozbawiła ją wzroku. Prosi Boga o wskazanie jej sposobu, w jaki mogłaby realizować Jego plan. Następnego dnia wydarza się cud. Pierwszy z całej następującej po nim serii cudów.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Choroba Chiary nazywa się przewlekłym zapaleniem przedniego i środkowego odcinka błony naczyniowej oka ze zmianami w obrębie siatkówki. Trwa przez cztery lata, a najlepsi lekarze w kraju i za granicą nie dają jej żadnych złudzeń – skutkuje ślepotą, jest całkowicie nieuleczalna, nie daje nadziei na poprawę, ani nawet na ulgę w przeszywającym bólu.

 

Chiara Amirante. Cudowne uzdrowienie

Dziewczyna od dziecka należy do wspólnoty katolickiej „Ruch Focolari”, ale już od dłuższego czasu czuje, że Bóg powołuje ją do pracy z najbardziej wykluczonymi. Jak może to robić, będąc niemal całkowicie niewidoma? Pewnego dnia modli się w kaplicy: „Jezu, nie wiem, czy to Ty zasiewasz w moim sercu to szalone pragnienie poszukiwania spotkania z moimi braćmi na ulicy, ale jeśli przypadkiem to Ty, to wiedz, że ja mówię Ci moje »tak«. Ty zaś daj mi to, co potrzeba, bym mogła je zrealizować”.

Następnego dnia, po raz pierwszy od lat, widzi wszystko bardzo wyraźnie, ustąpiły też nękające ją bóle. Idzie do lekarzy, a ci stwierdzają, że choroba ustąpiła. „Nie wiemy, jak to wyjaśnić” – mówią.

Chiara od razu bierze się do pracy, o którą prosi ją Bóg. Schodzi w podziemia rzymskiego dworca Termini, który 25 lat temu wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. „Jesteś chyba szalona” – mówią jej przyjaciele.


KOGUT ANDRZEJ SOWA
Czytaj także:
Andrzej Sowa: Złamałem wszystkie przykazania, ale Bóg uczynił dla mnie cud [wywiad]

 

Niesienie radości do “piekieł”

Na górze byli inni wolontariusze z różnych wspólnot, ale na dół nie schodził nikt poza nią. „Miałam wrażenie, że schodzę do piekieł” – wspomina. Zobaczyła chłopaków rozbijających sobie butelki na głowach, całych zakrwawionych, ludzi nieprzytomnych po zażyciu narkotyków, mężczyzn z nożami w ręku, prostytuujące się dziewczyny.

Przykucnęła przy leżącym na ziemi chłopaku, nie wiedziała nawet czy żyje, czy zmarł już z przedawkowania. Na widok tego, że ktoś do niego podszedł, Angelo podniósł się i porozmawiał z Chiarą. Nie mógł się nadziwić, że istnieje człowiek, który chce go wysłuchać.

Dwa wieczory później podbiegł do Chiary i mocno ją uściskał. Wyznał, że ocaliła mu życie, bo chwilę przed tym, jak przyszła, planował popełnić samobójstwo. Pokazał jej też napis na ścianie, który miał być jego listem pożegnalnym: „niezależnie od waszej obojętności – istniejemy!”. „W twoim spojrzeniu zobaczyłem radość i teraz już wiem, że istnieje radość na tym świecie. Chcę ją odnaleźć” – powiedział jej.

 

Zamieszkać razem z nimi

Chiara niemal codziennie chodziła w najtrudniejsze rejony, szukała najbardziej zdesperowanych ludzi, którym mogłaby dać nadzieję. Nie chciała jednak odsyłać ich z powrotem w dotychczasowe środowiska, bo dla wielu oznaczało to śmierć – samobójstwo, śmierć z przedawkowania albo bycie zamordowanym z zemsty, co spotykało dziewczyny chcące wyjść z przymusowej prostytucji.

Pracowała z „najtrudniejszymi przypadkami”, których, z obawy o własne bezpieczeństwo, nie zgadzały się przyjąć żadne inne instytucje dobroczynne. Chiara czuła, że Bóg wzywa ją do stworzenia miejsca, w którym miałaby zamieszkać z tymi najbardziej niebezpiecznymi i niepasującymi nigdzie indziej ludźmi. Postanowiła pójść z tym pomysłem do biskupa. „Bałam się, że tym razem naprawdę weźmie mnie za szaloną i zachęci do wizyty w Centrum Zdrowia Psychicznego” – wspomina.

Biskup od razu powiedział jednak, że plan Chiary pochodzi prosto od Boga.



Czytaj także:
Był uzależniony od opium, nie przyjmował sakramentów. A i tak został świętym

 

Rekolekcje, które zmieniły wszystko

Tak właśnie powstała wspólnota „Nowe Horyzonty” – miejsce dla tych, którzy nie mają swojego miejsca nigdzie indziej. Gdy tylko udało im się znaleźć wspólny dom, rozpoczęli dziewięciodniowe rekolekcje. Brali w nich udział sataniści na przepustce z więzienia, byli mordercy, prostytutki, narkomani – łącznie 25 osób.

Ostatniego dnia wydarzyło się coś nieprawdopodobnego – ci ludzie, którzy od lat nie uronili łzy, ci, którzy przyszli tam tylko z ciekawości – wszyscy w czasie modlitwy zaczęli płakać. Niektórzy byli uzdrawiani fizycznie, wielu z tych, którzy w przeszłości zajmowali się satanistycznymi rytuałami, doświadczało uwolnienia duchowego. Chiara porównuje tamto doświadczenie do doświadczenia Pięćdziesiątnicy.

 

Bóg się zatroszczy

Do wspólnoty wciąż dołączali nowi ludzie, trzeba było szukać nowych domów i środków utrzymania. Z ludzkiego punktu widzenia przedsięwzięcie Chiary nie miało prawa zadziałać pod względem finansowym.

Prowadzili ośrodek kontaktowy i godzinami rozmawiali przez telefon z ludźmi potrzebującymi pomocy. Pewnego razu rachunek wyniósł 583 tysiące lirów włoskich, kwotę absolutnie przewyższającą możliwości „Nowych Horyzontów”. Zmartwiona Chiara udała się do kaplicy, a chwilę później przyszła do niej kobieta, która chciała dowiedzieć się czegoś o wspólnocie. Na pożegnanie spytała, czy może zostawić datek. Chiara zajrzała do koperty. Był w niej czek na dokładnie 583 tysiące. Nikt wcześniej nie znał tej kwoty, bo Chiara nie chciała martwić współpracowników.

Innym razem, kiedy nie mieli jak spłacić długu, pewien przedsiębiorca przelał im na konto równo milion euro. Pieniądze znajdują się zazwyczaj w ostatniej chwili. Chiara mówi, że Bóg troszczy się o swoje dzieło.

 

Usłyszeć krzyk i łzy

Tempo rozwoju „Nowych Horyzontów” nie ma sobie równych. Na całym świecie istnieje 141 prowadzonych przez nich centrów świadczących pomoc w każdym wymiarze i 5 tzw. „Miasteczek Nieba”, we wspólnotę na różne sposoby angażuje się 6 milionów osób. Część z nich stanowią ci, którzy najpierw sami doświadczyli w niej dobra, a teraz wychodzą zanieść miłość „dzieciom ulicy”.

Wśród wspierających osób znajduje się też Andrea Bocelli, którego Chiara nazywa swoim „drogim bratem”, a on ją „narzędziem w rękach Boga, najwyższego Dobra”.

„Jeśli tam, gdzie zło zdaje się królować, wpuścisz najczystszy promień prawdziwej miłości, mrok zła zaczyna ustępować, aż znika bezpowrotnie. Dlatego chciałabym powierzyć twojemu sercu ten ogrom krzyku, który słyszałam przez lata, ten ogrom łez, którego nie zdołałam zebrać” – pisze Chiara w swojej książce „Tylko miłość trwa”.

*korzystałam z książki Chiary Amirante „Tylko miłość trwa. Odnaleźć nadzieję w piekle ulicy”, wyd. Esprit 2018



Czytaj także:


Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.