„Opiekuję się noworodkami wraz z pielęgniarką, która opiekowała się mną” – mówi Brandon Seminatore.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy noworodek opuszcza Oddział Intensywnej Terapii Neonatologicznej, wzbudza to radość nie tylko rodziców, lecz także pracowników szpitala. To właśnie oni z poświęceniem zabiegali o to, by mógł samodzielnie funkcjonować.
Równie przyjemnie jest personelowi medycznemu oglądać po wielu latach swoich małych pacjentów – już jako dorosłych i świetnie radzących sobie w życiu ludzi. Właśnie coś takiego przydarzyło się Vilmie Wong, pielęgniarce z Oddziału Noworodków w jednym z amerykańskich szpitali.
W Dziecięcym Szpitalu Lucile Packard przy uniwersytecie w Stanford przypadkowo doszło do wyjątkowego spotkania między pielęgniarką a pacjentem. Brandon, jeden z naszych rezydentów na oddziale pediatrycznym, 28 lat wcześniej urodził się na naszym oddziale intensywnej terapii noworodków, jako zaledwie 29-tygodniowy wcześniak. Pielęgniarką, której przypadła opieka nad nim, była Vilma. Po tylu latach Vilma rozpoznała nazwisko Brandona, kiedy ten przedstawił się jej jako nowy kolega z pracy. Oto jak wyglądali 28 lat wcześniej, a jak teraz.
Chcemy dawać im nadzieję!
„Spytałam go, jak się nazywa i jego nazwisko zabrzmiało mi bardzo znajomo” – wspomina Vilma. Przypomniała sobie, że wiele lat wcześniej opiekowała się dzieckiem o takim samym nazwisku i żeby się upewnić, zapytała Brandona, czy jego ojciec jest policjantem. Wtedy „nastała kompletna cisza – opowiada Vilma. – Następnie on zapytał mnie, czy ja jestem Vilma. I odpowiedziałam: tak!”.
Po urodzeniu Brandon spędził ponad miesiąc na Oddziale Intensywnej Terapii Neonatologicznej, ponieważ przyszedł na świat w 29. tygodniu ciąży. Kiedy jako dorosły rozpoczynał pracę w tym samym szpitalu, w którym się urodził, mama zasugerowała mu, by poszukał Vilmy, pielęgniarki, z którą zarówno ona, jak i tata Brandona bardzo się zżyli, czuwając w szpitalu przez tyle dni i nocy przy swoim maleństwie.
Brandon stwierdził jednak, że nie ma sensu szukać Vilmy, gdyż zapewne już przeszła na emeryturę. Nie sądził, że będzie mu dane po raz kolejny spotkać się z nią twarzą w twarz.
Spotkanie z Vilmą to było surrealistyczne doświadczenie – wyznaje Brandon. – Kiedy rozpoznała moje imię, oboje natychmiast zrozumieliśmy, że byłem wśród dzieci, którymi się opiekowała. Krąg się zamyka i teraz ja opiekuję się dziećmi wraz z pielęgniarką, która zajmowała się mną.
Brandon podkreśla, że historia jego i Vilmy „dedykowana jest rodzinom dzieci, które miały trudny start. Pragnę dać im nadzieję”. Któż może być lepszym obrazem tej nadziei od neurologa dziecięcego urodzonego na tym samym oddziale, na którym teraz pomaga walczyć o życie innym małym pacjentom?
Czytaj także:
Zdjęcie, które skradło serca internautów! Młody ojciec: “Padłem na kolana i zacząłem się modlić”
Czytaj także:
Mężczyzna, który stracił żonę, pisze list do lekarzy. Będziecie zaskoczeni jego treścią
Czytaj także:
Nie widziała i nie słyszała od urodzenia. Uratowała ją… zakonnica