Aktorka Keira Knightley i księżna Kate w podobnym czasie urodziły dzieci. Jedna kilka godzin później w świetnej formie pozowała fotoreporterom, druga… skrytykowała ją za to.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pamiętamy dobrze fotografie księżnej Kate wykonane po narodzinach drugiego dziecka, małej Charlotte. Księżna Cambridge już kilka godzin po porodzie pozowała fotoreporterom. Pięknie ubrana, na wysokich obcasach, z perfekcyjnym makijażem i uśmiechem nr 7.
Księżna Kate w świetnej formie tuż po porodzie
Zdjęcia obiegły cały świat wywołując zachwyt i podziw. Ale nie tylko. W internecie pojawiły się komentarze, że… to przecież nierealne, kompletnie oderwane od rzeczywistości. Bo która z nas wygląda tak dobrze kilka godzin po porodzie? Mało tego, która z nas odzyskuje taką formę, jak księżna Kate kilka godzin po porodzie nawet po skończonym połogu? Właśnie, pewnie mało która.
Stąd też pośród zachwytów nad kolejnym Royal Baby i jego piękną mamą pojawiły się także dość surowe komentarze „zwykłych” matek. A nawet nie tyle komentarze, co… ich fotografie wykonane kilka godzin po porodzie. Świeżo upieczone mamy, w reakcji na sesję zdjęciową księżnej Kate, ale i w odpowiedzi na pojawiające się w mediach artykuły, zaczęły publikować zdjęcia, które miały pokazać jak NAPRAWDĘ wygląda się kilka godzin po porodzie.
Na ich twarzach malowało się zmęczenie, miały sińce pod oczami, popękane z wysiłku naczynka, nieumyte czy potargane włosy. Niektóre ledwie utrzymywały się w pozycji siedzącej. Wszystkie jednak, mimo tego ogromnego zmęczenia, były szczęśliwe – co widać było w ich oczach. Wiele mam twierdzi, że wzięcie w ramiona po raz pierwszy swego dziecka, dotyk jego skóry, zapach… – to wszystko bardzo szybko rekompensuje niewyobrażalny wysiłek, jaki właśnie wykonały.
Keira Knightley: Świat oczekuje, byśmy ukrywały swój ból
Prócz zdjęć ukazujących mamy po porodzie pojawiły się też głosy krytyczne pod adresem samej księżnej Kate. Jednym z nich był tekst znanej aktorki Keiry Knightley, która została mamą dosłownie dzień przed narodzinami małej Charlotte. W eseju „Słabsza płeć” opisała, jak diametralnie inne były jej doświadczenia tuż po porodzie.
Knightley napisała, że uśmiechnięta twarz z profesjonalnym makijażem, wysokie obcasy są czymś, co chce oglądać świat. I dodała, że tego typu zabiegi mają na celu ukrywanie… bólu.
Ukryj. Ukryj nasz ból, to jak rozdarte są nasze ciała, nasze cieknące piersi, nasze szalejące hormony. Wyglądaj pięknie. Wyglądaj stylowo i nie pokazuj tego całego pola bitwy za tobą, Kate. Siedem godzin po tym, jak walczyłaś na śmierć i życie, siedem godzin po tym, jak twoje ciało otworzyło się, by zakrwawione, krzyczące życie wyszło na świat. Nie pokazuj. Nie mów. Stój tam ze swoją dziewczynką i daj się fotografować grupie mężczyzn.
W dalszej części eseju pisała niejako zwracając się do swego dziecka:
Moja wagina się otworzyła. Wyszłaś z otwartymi oczami. Z ramionami w górze. Krzyczałaś. Położyli cię na mnie. Zakrwawioną. Miałaś główkę zniekształconą od przejścia przez kanał rodny. Natychmiast złapałaś mnie za pierś. Chciwie. Pamiętam ten ból…
Dajmy matkom prawo do… przeżywania swojego macierzyństwa
Czytam te komentarze, przeglądam raz jeszcze fotografie księżnej Kate, sięgam pamięcią do własnych doświadczeń z pierwszych chwil po porodzie i… próbuję znaleźć gdzieś w tym wszystkim złoty środek. Oczywiście, że mój wygląd (i kondycja) były zdecydowanie dalekie od prezentowanych przez księżną Cambridge. Oczywiście, że bardziej przypominałam kobiety z tych fotografii, które zalały internet w odpowiedzi na tamtą piękną sesję zdjęciową.
I oczywiście rozumiem pewną złość, jaka pobrzmiewa w tekście Knightley. Bo takie perfekcyjnie wymuskane oblicze po porodzie jest faktycznie tym, czego oczekuje świat. Bo to wypieranie bólu. Bo to przemilczanie niewygodnego. Bo to wpędza nas, kobiety, matki, w kompleksy. Bo oglądamy takie sesje, a potem spoglądamy w lustro i myślimy sobie, że coś tu jest nie tak. Z nami jest nie tak.
Ale z drugiej strony… dajmy sobie wolność i prawo do przeżywania swojego macierzyństwa (i nie tylko), tak, jak chcemy. Jedne z nas po porodzie będą jak zdjęte z krzyża. Inne będą miały powera, by podskakiwać jak skowronek. I żadne z tych uczuć nie jest złe. Oba są prawdziwe i dobre, o ile tylko nie narzucamy któregoś z nich komukolwiek jako jedyną, słuszną drogę.
*Cytaty z eseju K. Knightley za: mirror.co.uk
Czytaj także:
Ta dziewczynka zaczęła się rodzić… na Jasnej Górze podczas papieskiej mszy
Czytaj także:
Lekarze uznali go za zmarłego. Ale kiedy mama przytuliła go do siebie…
Czytaj także:
Baszak: Macierzyństwo jest moim powołaniem [wywiad]