Czy „chemia” jest kluczowa w relacji, czy pożądanie przyjdzie z czasem, a może przyjaźń wystarczy, żeby zbudować szczęśliwy związek?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zdarza mi się prowadzić rozmowy z osobami samotnymi, które poznając kogoś, mówią, że wszystko jest OK – to fajny chłopak/fajna dziewczyna, ale nie ma chemii. Co robić?
Zjednoczenie dusz
O przyjaciołach czasem mówi się, że są bratnimi duszami, czyli takimi, które mają silną i wyjątkową więź. Czasem rozumieją się bez słów, czasem wręcz nie potrzebują ich, żeby rozmawiać w ciszy. Czują się dobrze w swoim towarzystwie. Mogą na siebie liczyć i mają podobne wartości. Ta jedność i swoboda są niezwykle ważne w relacji.
Pamiętam, że zanim staliśmy się parą z moim mężem, ja właśnie czułam, że to jest osoba, z którą mogę porozmawiać na wiele tematów, przy której mogę i chcę być sobą, z którą mogę się śmiać, a gdy się rozpłaczę, nie czuję się głupio… Jednak nie zdecydowałam się od początku wejść w relację z nim, bo z mojej strony wtedy jeszcze nie było chemii…
Intymność
Uważam, że intymność, pożądanie czy tzw. chemia jest bardzo potrzebna w relacji. To ona sprawia, że chcę kontaktu fizycznego z tą drugą osobą. Każdy ma pewnie takie doświadczenie nastoletniego zakochania, kiedy w okresie zauroczenia ta chemia na samym początku sprawia, że chcemy cały czas przebywać w obecności swojego chłopaka czy dziewczyny.
Później, proporcjonalnie do okresu bycia razem, ona trochę przygasa, dając miejsce innym etapom związku, aczkolwiek to, że przygasa, nie znaczy, że jej nie ma. Stanowi świetne uzupełnienie ze zjednoczeniem dusz. Mówi się czasem, że małżonkowie jednoczą się na poziomie duszy i ciała. Cielesność zatem jest bardzo istotna w relacji.
Trzy „ołtarze”
Nawet w nauczaniu Kościoła znajdziemy informację o tym, że jest to jedna z trzech ważniejszych sfer małżonków. Mówi się wówczas o trzech ołtarzach. Pierwszym z nich jest Eucharystia. Kiedy małżonkowie wspólnie przeżywają wiarę, uczestnicząc w Eucharystii i zapraszając Jezusa do swojego życia, wtedy coraz bardziej przybliżają się nie tylko do Niego, ale także do siebie.
Kolejny „ołtarz” to łoże małżeńskie. Zatem miejsce, gdzie odbywa się najintymniejsze spotkanie cielesne małżonków, gdzie mogą okazywać sobie miłość i czułość poprzez współżycie.
Ostatni ze wspomnianych wyżej trzech istotnych budulców małżeństwa to po prostu stół. Nie od dziś wiadomo, że miło spędza się czas, biesiadując wspólnie przy stole. Trudno jadać razem wszystkie posiłki w ciągu dnia z racji na codzienne obowiązki, aczkolwiek jeden wspólny posiłek dziennie to podstawa. Z psychologicznego punktu widzenia to jest miejsce spotkań rodzinnych, gdzie budują się relacje i zacieśniają więzy rodzinne.
Widzę z naszego doświadczenia, że nasze wspólne posiłki stwarzają możliwość swobodnej rozmowy, wymiany zdań czy wrażeń z minionego bądź nadchodzącego dnia. Kiedy towarzyszą nam wtedy nasze dzieci, jest jeszcze piękniej, bo uczą się tego, że ten wspólny czas jest bardzo potrzebny i buduje nie tylko więź, ale również poczucie bezpieczeństwa.
Zatem co z tą chemią? Ona na przestrzeni lat (bycia razem w związku) zmienia się, ewoluuje, ale kiedy brakuje jej na początku, trzeba się przyjrzeć bliżej relacji – czy faktycznie to jest to. Na samej przyjaźni, bez intymności, nie zbudujemy małżeństwa, na samej cielesności też nie, na samej religijności, wspólnych praktykach religijnych również nie. Dopiero wszystkie trzy obszary w połączeniu ze sobą mogą stanowić silny fundament pod szczęśliwą relację.
Czytaj także:
Chemia miłości – co się z nami dzieje, kiedy się zakochujemy?
Czytaj także:
Seksualność bez seksu. Co z nią zrobić przed ślubem?
Czytaj także:
4 dowody na to, że małżeństwo i miłość są dobre dla zdrowia