separateurCreated with Sketch.

Lekarz, który legalnie krzyżował zwłoki…

UKRZYŻOWANA RĘKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 26.12.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Domyślacie się, w jakim celu to robił?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Większość malarskich wyobrażeń Męki Pańskiej przez wieki utwierdzała wiernych w przeświadczeniu, że Chrystus przybity został do krzyża za dłonie. Wbrew dzisiejszej wiedzy anatomicznej czy nawet zwykłej logice, ukrzyżowanie ilustrowali w ten sposób nawet tacy mistrzowie jak Rafael Santi czy Antoon van Dyck.

 

Jak krzyżowali Rzymianie?

Jako pierwszy (tego nie wiemy na pewno, ale tak zapisał się w annałach) skonfrontowania artystycznych wizji z wiedzą historyczną i medyczną podjął się na początku XX wieku francuski lekarz Pierre Barbet. Zgodnie bowiem z zachowanymi przekazami i stanem badań archeologicznych Rzymianie zwykli swych więźniów krzyżować, wbijając gwóźdź w tzw. szczelinę Destota, czyli przestrzeń pomiędzy kośćmi nadgarstka.

Możliwość skutecznego ukrzyżowania człowieka przez przybicie do poprzecznej belki jego dłoni najprościej byłoby oczywiście zweryfikować empirycznie, acz w ciągu ostatnich 2 tys. lat sposoby wykonywania kary śmierci znacząco się jednak ucywilizowały (o ile słowo to w ogóle zachowuje swój sens w tym kontekście). Doktor Barbet postanowił więc posłużyć się wpierw amputowanymi kończynami, a finalnie… użyczonymi przez jeden z paryskich szpitali zwłokami.

Zgodnie z jego przewidywaniami rana od gwoździa wbijanego w dłoń rozrywała się przy obciążeniu ok. 40 kg. Po wbiciu gwoździa w szczelinę Destota „problem” nie występował. A prócz powyższych obserwacji Barbet potwierdził również hipotezę o uduszeniu jako bezpośredniej przyczynie śmierci człowieka krzyżowanego. Dokonał tego, badając nacisk ciała pozostającego w pozycji ukrzyżowanej na żebra.

 

Nadgarstki na Całunie

Dlaczegóż by jednak tego rodzaju anatomiczne szczegóły miały mieć dla naszej wiary istotne znaczenie? Otóż doktor Barbet nie kierował się w swych eksperymentach osobliwym zamiłowaniem do pośmiertnych tortur. Pragnął za to, kierując się dostępnymi w jego czasach metodami badawczymi, zweryfikować prawdziwość wizerunku odbitego na Całunie Turyńskim.

Niejako przy okazji lekarz uzasadnił, dlaczego na Całunie nie odbiły się kciuki owiniętej nim osoby (gwóźdź wbijany w szczelinę Destota trafiał w nerw, powodując skurcz tego palca).

Podsumowując swoje wieloletnie badania nad Całunem Turyńskim, dr Barbet wydał w 1950 r. książkę pt. „Lekarz na Kalwarii” potwierdzającą z medycznego punktu widzenia, że płótno to rzeczywiście jest odbiciem osoby, która zginęła wskutek ukrzyżowania. Uczynił w ten sposób pierwszy krok na długiej ścieżce uwiarygodniających, naukowych analiz, jakim Całun poddawany jest do dnia dzisiejszego.



Czytaj także:
Wyniki badań: Całun Turyński i Chusta z Oviedo okrywały tę samą osobę


RECONSTRUCTED CHRIST
Czytaj także:
Mężczyzna z Całunu zrekonstruowany w 3D. Ewangelia mówi prawdę


CAŁUN TURYŃSKI
Czytaj także:
5 trudnych pytań o Całun z Turynu. Dlaczego to nie średniowieczne fałszerstwo?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!