Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Mit dopasowania seksualnego
Napełniają mnie smutkiem i niezgodą historie, w których lata lecą, a młodzi (a potem coraz starsi) ludzie są już po kolejnym związku, ale ciągle jeszcze nie mają rodziny. Męża, żony, dzieci. Przerobili już większość z tego, co w relacji może się wydarzyć – od zakochania po dzielenie wszystkich zakątków mieszkania. Sprawdzili się pod każdym względem – i rozpadli.
Decyzja o małżeństwie jest zbyt ważna, by była pochopna. Jednocześnie oczekiwanie, że drugi człowiek spełni wszystkie potrzeby i marzenia, nie jest wcale dojrzałe, lecz naiwne. Wśród poszukiwanych gwarancji, że związek będzie miał szansę przetrwać, znajduje się mit seksualnego dopasowania. Okrutny, nieprawdziwy mit, siejący wiele spustoszenia.
Jest w nim coś szalenie upraszczającego człowieka. Coś, co go sprowadza do zewnętrznych zachowań, w dodatku sztywnych, niezmiennych. Zadajemy powierzchowne pytanie: „Czy będzie mi z tobą dobrze?” (jasne, że można wytłumaczyć zaraz, że też w trosce o drugą stronę: „Czy tobie będzie dobrze ze mną?”).
Ciało jest ważne
Nie chcę napisać, że ciało jest nieważne. Przeciwnie, właśnie dlatego, że jest ogromnie ważne, zasługuje na potraktowanie go bardzo serio. Nie jest byle czym. Nie jest narzędziem sprawiania komuś przyjemności. Nie jest do eksperymentowania na sobie, czy drugi do mnie pasuje. Dlatego, że jest częścią mnie, mojej tożsamości. Nie posiadam ciała, ale jestem duszą i ciałem. Wszystko, co do mnie przez ciało przychodzi, dotyka mnie. W sferze seksualnej – dotyka mnie do żywego. Psychiki, emocji, ducha. Tego wszystkiego, co mieści się najgłębiej w moich granicach.
To prawda, że poza tymi granicami nie powinien znaleźć się byle kto. Dlatego nie da się tego „sprawdzić”, zaczynając od dzielenia ze sobą fizycznej intymności. To trochę jakby wpuścić do własnego domu obcego człowieka, by przekonać się, czy uczciwy, czy złodziej albo zabójca.
Pamięć ciała
Małżeństwo łączy ludzi, których ciała opowiadają własne historie. Niekiedy także bardzo trudne. W pamięci ciała zapisane może być molestowanie, wykorzystanie, przemoc, pornografia. Może ośmieszanie i zawstydzanie. Pewnie więcej jest ludzi, którzy mają w tej sferze rany, niż tych, którzy ich nie doświadczyli.
Czy nagość wystarczy do tego, żeby te rany odsłonić? Te najboleśniejsze przecież człowiek ukrywa i osłania ze strachu przed bólem i odrzuceniem. Niekiedy potrzeba wiele czasu, by samego siebie w tej dziedzinie przyjąć. Czy na to, by naprawdę zbliżyć się do siebie w bezpieczeństwie wzajemnego przyjęcia wystarczy warunek brzegowy, że przez dwa lata będziemy razem, ale tylko na próbę?
Prawdziwa troska
Warunkowe przyjęcie drugiego człowieka ze wszystkim, czym jest – „na próbę”, bo jak okaże się niedopasowany, to wyrzucimy go do zsypu – krzywdzi obie strony. Pominę już bardzo średnie związki, które zaczęły od stwierdzenia wzajemnego dopasowania w sypialni i utknęły w czymś frustrującym na lata.
Czymś, co ani nie rokuje, ani nie bardzo jest jak to przerwać, we wspólnych rachunkach i stopniu zażyłości. Jest coś ogromnie niesprawiedliwego szczególnie w losie kobiet, które po drugim, trzecim czy kolejnym związku „na próbę” dobijają do czterdziestki i możliwe macierzyństwo zawisa na niepewnym włosku, czy jeszcze się znajdzie ktoś, kto w końcu zdecyduje się na poważny związek.
Do tego, by przekonać się, czy drugi człowiek jest do mnie „seksualnie dopasowany”, potrzeba dowiedzieć się o nim czegoś z zupełnie innego poziomu. I potrzebne są do tego inne pytania. Czy możemy sobie zaufać? Czy jesteśmy do siebie dopasowani w kluczowych wartościach i życiowych celach? Czy chcemy siebie przyjąć takimi, jakimi jesteśmy? Czy potrafimy patrzeć na siebie nawzajem z empatią?
Jeśli jest w nas prawdziwa troska o drugiego człowieka, znajdziemy w sobie delikatność i otwartość, by rozmawiać o potrzebach w każdej dziedzinie życia. Z naturalnego pragnienia, by siebie nawzajem nie ranić i nie traktować instrumentalnie, wyrasta możliwość nie tylko seksualnego „dopasowania”, ale i prawdziwej, głębokiej, intymnej więzi. A ta potrzebuje czasu. W zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe, w bezpieczeństwie wzajemnego odkrywania.