Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby kochać tych, którzy nas kochają. Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby być dobrym dla tych, którzy są dobrzy dla nas.
W Muzeum Mahatmy Gandhiego w Delhi są wystawione dwie otwarte księgi: Bhagawadgita – jedna ze świętych ksiąg hinduizmu oraz Biblia otwarta na Ewangelii, a dokładnie na „Kazaniu na górze”.
Gandhi: Kazanie na Górze jest pełnią chrześcijaństwa
Sam Gandhi powiedział kiedyś tak:
Ze wszystkich rzeczy jakie przeczytałem, to co zostanie ze mną na zawsze będzie to, że Jezus przyszedł dać nowe prawo – nie oko za oko, ale aby otrzymać dwa uderzenia kiedy tylko jedno zostało dane i by pójść dwie mile kiedy proszą, żeby pójść jedną. Zobaczyłem, że Kazanie na Górze jest pełnią chrześcijaństwa dla tego kto chce żyć chrześcijańskim życiem. To jest to kazanie, które przywiązało mnie do Jezusa. Dzięki niemu zajmuje on w moim sercu miejsce jednego z największych nauczycieli, którzy mieli na mnie wpływ.Mówię Hindusom, że ich życie będzie niekompletne dopóki nie będą studiować nauk Jezusa. Uczyń ten świat Królestwem Boga i Jego prawością a wszystko będzie ci dane. Zawsze mówię, że jeżeli zrozumiesz, docenisz i spełnisz ducha Kazania na Górze, nie będziesz musiał wiedzieć jakie miejsce w twoim sercu zajmuje Jezus lub inny nauczyciel.
Nie ma chrześcijaństwa bez miłości nieprzyjaciół
Dzisiejsza Ewangelia jest dla chrześcijaństwa jak serce dla człowieka, albo jak Słońce dla Układu Słonecznego. Nie ma chrześcijaństwa bez fragmentu o miłości nieprzyjaciół. To nie jest fragment, to jest esencja Ewangelii.
Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby kochać tych, którzy nas kochają. Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby być dobrym dla tych, którzy są dobrzy dla nas. Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby zachowywać się w porządku wobec tych, którzy na to zasługują. Nie trzeba być chrześcijaninem, żeby dawać tym, którzy nam oddadzą, albo w jakiś sposób się zrewanżują. Nie, to nie jest jeszcze chrześcijaństwo. Jezus mówi, że to wszystko czynią także poganie.
Gdzie zaczyna się chrześcijaństwo? Tam, gdzie pojawia się miłość, która przekracza granice tego, co jest po ludzku poprawne i wystarczające. Miłość, która jest wbrew ludzkiej logice i naszemu poczuciu sprawiedliwości. To wezwanie miłości jest tak radykalne, że rodzi w nas chęć ociosania go, dostosowania tak, żebyśmy mogli sobie jakoś wytłumaczyć, tak, żebyśmy się zmieścili w tej Ewangelii. Nie! Ta Ewangelia ma nas przerastać!

Bóg kocha nas, którzy Go nie kochamy
Nie wolno nam jej interpretować tak, żeby pasowała do nas. Ona nie ma pasować do naszej miłości, bo ona objawia miłość Boga. Ma nas pociągnąć ku miłości, która przerasta naszą miłość. To „On jest dobry dla niewdzięcznych i złych”. I to jest Dobra Nowina! Gdyby On tak nas nie kochał, chrześcijaństwo nie przynosiłoby żadnej Dobrej Nowiny. I od tego trzeba byłoby zacząć czytanie tego fragmentu Kazania na Górze: że to jest Jego, a nie nasza miłość.
Najpierw trzeba przyjąć to dla siebie. Tak, to On kocha nas, którzy Go nie kochamy. To On wyświadcza nam dobro, mimo że jesteśmy niewdzięczni. To On obdarza nas łaskami nie oczekując od nas niczego. To On ciągle nadstawia drugi policzek, nie sądzi i nie potępia. Dopiero, kiedy zgodzimy się na taką miłość Boga wobec nas, wówczas możemy zacząć żyć taką miłością wobec innych. I to jest prawdziwa rewolucja miłości, rewolucja Królestwa Bożego, którą przynosi Jezus.
I czytanie: 1 Sm 26, 2. 7-9. 12-13. 22-23
II czytanie: 1 Kor 15, 45-49
Ewangelia: Łk 6, 27-38

Czytaj także:
7 najpiękniejszych cytatów z pism św. Jana Apostoła

Czytaj także:
Magda Frączek: Miłość żąda konkretu

Czytaj także:
Jak uniknąć „zbratania się ze smutkiem”? Franciszek daje ważną lekcję