separateurCreated with Sketch.

Beatka z Afryki – kobieta, dla której limity nie istnieją!

DZIECI W AFRYCE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Dobrze w Wielkim Pośćcie popatrzeć troszkę na takich ludzi jak ona. A jest ich na pewno znacznie więcej. Trzeba się tylko dobrze rozglądać. I czerpać od nich. Nieprzypadkowo bowiem Bóg postawił ich na naszej drodze.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Beatę poznałem kilka lat temu. Dziś nawet nie potrafię sobie przypomnieć roku. Z początku znałem ją tylko z listów. Pisała tak niezwyczajnie. Już sam fakt, że od sms-ów i e-maili wolała pachnący papier z samodzielnie pomalowanymi nań na kolorowo kwiatkami, świadczył o tym, że jest zupełnie nietuzinkowa. I nad wyraz wrażliwa. Ktoś by powiedział „niedzisiejsza”, „nieprzystająca do współczesnych trendów”. Tak, to prawda. Dodałbym tylko: „na całe szczęście”. Dla niej samej. I dla wszystkich, którzy ją poznali.

Gdy poznawałem Beatę, była już zakonnicą. Pasterzanką. Doceniającą wszystko to, co dał jej dobry Bóg. Gdy czytało się napisane przez nią listy, widać było, jak czule o Nim pisze. Jak Go traktuje. Jak Go przeżywa. Doświadcza. Już samo to było iście mistycznym przeżyciem. Gdy zobaczyłem Beatę po raz pierwszy na żywo, wrażenie tylko się spotęgowało. Szczera i prostolinijna kobieta. Zakochana w Jezusie po same uszy.

Pamiętam, jak – gdy tylko zobaczyliśmy się po raz pierwszy na żywo – zareagowała na sam fakt naszego spotkania. Zakryła twarz i niejako z zawstydzenia zaczęła się do siebie śmiać. Ten obrazek mam po dziś dzień przed oczami. Uśmiechnięta, po kobiecemu piękna, nad wyraz czysta. Z delikatnym głosem skowronka.

“Widzisz? Wiedziałam, że się w końcu zobaczymy!” – krzyknęła, rzucając mi się na szyję.

2019_bez_Aletei_www_v1

 

Zapominając o sobie

Dziś sam nie wiem, na ile zdążyłem ją poznać. Pewnie po trosze na tyle, ile listów od niej udało mi się przeczytać. Na ile spotkań stawić – jeśli tylko Beatka była przejazdem w moim mieście. Ile telefonów odebrać. Zawsze wzbudzała we mnie uśmiech, zawsze udzielała od siebie pozytywu chwili. Tego nie sposób opowiedzieć. Opisać, wyjaśnić. Gdy widzisz taką osobę, rzeczywiście pełniej rozumiesz słowa o tym, że Bóg objawia się w drugim. W bliźnim. Dla mnie osobiście w oczach Beatki zawsze widziałem oczy dobrego Pana. Rozumiejącego, wysłuchującego, czasem zmartwionego. I nad wyraz często rozmodlonego.

Gdy dowiedziałem się, że Beatka decyduje się na wyjazd do Afryki, byłem totalnie zszokowany. Wiedziałem, że nie ma nawet sensu odciągać jej od powziętej decyzji. Była w niej taka swoja. Rozsądna, zdająca sobie sprawę z zagrożenia, z powagi sytuacji – ale zarazem tak niepotrafiąca się doczekać tego momentu. Po kilkumiesięcznym okresie próbnym wróciła na chwilę do Polski. Gdy ujrzałem ją po tym krótkim czasie, była jeszcze piękniejsza. Jakby o kilka schodkowych stopni bliżej nieba.

“Stefanku, musisz do mnie przyjechać. To oczywiste – wyśmiała się w twarz na powitanie, odsłaniając jednocześnie pierwszą afrykańską opaleniznę. – Poznasz wszystkie moje dzieciaczki. Są cudowne. No, i pokażę ci tutejsze wodospady. Dobrze wiem, jak je lubisz”.

Jako przedszkolanka odnalazła dopełnienie swojego powołanie właśnie tam, gdzie zwykle przedszkolanek nie ma wcale. A już na pewno takich, jak Beata. Rozradowanych, w pełni poświęcających się dla drugiego. Zapominających o sobie.

 

Człowiek na Wielki Post

Wkrótce po powrocie Beatki do Afryki w Republice Środkowoafrykańskiej miały miejsce kolejne zamachy na katolików. Brutalne i bezwzględne. Nie różniące się zanadto od tych wcześniejszych. Niosące strach i śmierć. Bezlitosne żniwo szatana. Beatka jednak dobrze wiedziała, na co się decyduje. Zdążyła już poznać tamtejszą sytuację polityczną. Wracać jednak nie chce.

“To jest moje miejsce” – odpowiada, gdy zdzwaniamy się na internetowych łączach. I po chwili ciszy ponownie wpada w radosny śmiech.

Dziś chciałem napisać właśnie o tej kobiecie. Dla mnie osobiście przyjaciółce. Ale także człowieku, którego po ludzku podziwiam. Za odwagę. I męstwo. Tak, Beatka jest męska do granic wytrzymałości. Przekracza męski limes. Jest już dużo dalej niż większość z nas. Zaufała. I nie zawiodła się.

Dobrze w Wielkim Pośćcie popatrzeć troszkę na takich ludzi jak ona. A jest ich na pewno znacznie więcej. Trzeba się tylko dobrze rozglądać. I czerpać od nich. Nieprzypadkowo bowiem Bóg postawił ich na naszej drodze. Podobnie jak dziś nieprzypadkowo czytasz ten materiał o nieznanej ci Beatce. Dzielnej siostrze pasterzance. Z Afryki.


PĄCZEK
Czytaj także:
Nie objadaj się pączkami sam. Wyślij jednego też do Afryki!


SIOSTRA CRISTINA
Czytaj także:
Siostra Cristina powraca! Tym razem z przebojem Lady Gagi. I robi to… śpiewająco!


SIOSTRY Z BRONISZEWIC
Czytaj także:
„Podchodzi do nas przystojniak: wychowała mnie siostra zakonna”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!