To przynosi efekty, bez wątpienia, nawet natychmiastowe: strach, upokorzenie, wstyd, poczucie odrzucenia.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z najnowszego raportu Rzecznika Praw Dziecka „Bicie dzieci po polsku” wynika, że wciąż ponad połowa Polaków uważa stosowanie klapsów za konieczną, a przynajmniej dopuszczalną formę postępowania wobec dziecka. Nadal też większość z nas ulega złudzeniu, że bicie dziecka w pośladki to nie bicie. Bicie to nie bicie, nie to nie – nie, a tak to nie – tak.
Zaklinanie rzeczywistości
Adam Nowak, lider zespołu Raz, Dwa, Trzy w jednym ze swoich utworów śpiewał „nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w oka mgnieniu”. To cenna podpowiedź dla tych, którzy bicie dziecka nazywają klapsem. Nie wiem, kto pierwszy wpadł na pomysł, żeby wyodrębnić jeden typ bicia spośród innych i przekonać społeczeństwo, że ten sposób zadawania bólu nie jest przemocą. Jeśli uderzysz dziecko w głowę – bijesz. Jeśli uderzysz dziecko w brzuch – bijesz. Jeśli uderzysz dziecko w pośladki – uczysz i wychowujesz.
Pośladki tym różnią się od innych części ciała, że można w nie solidniej przyłożyć, nie ryzykując spowodowania uszczerbku na zdrowiu, jak w przypadku głowy czy brzucha. Można spokojnie zadać dziecku ból fizyczny, nie ryzykując bezpieczeństwem malucha. Ile w tym troski i przychylności, proszę zauważyć, a to jeszcze nie koniec plusów wymierzania kar cielesnych.
Filozof polityki prof. Zbigniew Stawrowski w wywiadzie dla Gościa Niedzielnego uświadamia mnie, że dostając klapsa, dziecko odczuwa, że rodzicowi jakoś na nim zależy. Jeśli dobrze rozumiem: żeby dziecko wiedziało, że zależy mi na nim mocniej niż tylko „jakoś”, trzeba bardziej się przyłożyć.
Klaps – instrukcja obsługi
Aby prawidłowo wykonać klapsa, należy podnieść rękę, wyprostować paliczki tak, aby stały się przedłużeniem kości śródręcza, następnie połączyć palce dłoni i wykonać manewr relacji „ręka rodzica – pupa dziecka”. Jeśli klaps ma być jedynie wyrazem tego, że nam zależy „jakoś” na potomku, manewr powinien być pracą jedynie nadgarstka. Jeśli ma być z kolei wyrazem naszego ogromnego zainteresowania dzieckiem, ruch ręki powinien być wyprowadzony już od kości ramiennej, przez kość łokciową, a dopiero w końcowym etapie dołączyć należy nadgarstek.
Efekt będzie jeszcze lepszy, jeśli na początku manewru włączymy skręt pleców. Pogłębieniem bliskości z dzieckiem będzie również ściągnięcie mu bielizny jeszcze przed nawiązaniem relacji „ręka rodzica – pupa dziecka”. Psychologowie rozwojowi od dawna zwracają uwagę na znaczenie bliskości skin-to-skin dla prawidłowego rozwoju dziecka szczególnie do trzeciego roku życia.
Klapsy, prócz tego, że zacieśniają więź między rodzicem a dzieckiem, pomagają również wyrosnąć na ludzi. Łącznik „i” pomiędzy „dostawałem klapsy” a „wyrosłem na ludzi” zdaje się być tu równie ważny i zaznaczający wzajemne powiązanie jak ten zastosowany w zdaniu „moja świnka morska miała chore oczko i komuś w Nowym Jorku zepsuła się drukarka”.
To że połączymy jedną część zdania z drugą nie znaczy jeszcze, że obie kwestie są nierozłączne. Zanim postawimy „i” łącząc tak kuriozalne zwroty warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy dostawaliśmy klapsy i wyszliśmy na ludzi dlatego, że dostawaliśmy klapsy, czy mimo tego, że dostawaliśmy klapsy. I jeszcze: jeśli uważamy, że zadawanie celowo bólu własnemu potomstwu jest w porządku, to czy na pewno wyszliśmy na ludzi?
100% skuteczności albo zwrot obietnic
Nie śmiem podważać tego, jak skuteczne jest bicie dzieci w pośladki jako metoda wychowawcza. To przynosi efekty, bez wątpienia, nawet natychmiastowe: strach, upokorzenie, wstyd, poczucie odrzucenia. Dyscyplinowanie przez klapsy nie jest na szczęście rozwiązaniem tylko tymczasowym. Pozornie szybki manewr „ręka rodzica – pupa dziecka”, ale często powtarzany przynosi hojne plony jeszcze przez wiele lat: w postaci niestabilnego poczucia własnej wartości, dysfunkcyjnego wchodzenia w związki, problemów społecznych, takich jak trudności w nawiązywaniu kontaktów i skłonność do izolacji, zwiększonych predyspozycji do uzależnień, do zaburzeń lękowych, częstsze bycie sprawcą przemocy w przyszłości lub częstsze wchodzenie w przemocowe relacje.
Dorzućmy jeszcze do tego zmniejszoną ufności wobec świata i lękliwo-asekuracyjne motywacje wybierania drogi życiowej. Tyle dobra. Dlatego nie dajmy sobie wmówić, że klapsy to rozwiązanie tylko pozorne. Ilość rzeczy, których uczymy dzieci poprzez odbijanie naszych dłoni na ich pośladkach i to, jak wielki dzięki temu mamy wpływ na kształtowanie ich charakteru, jest nie do przecenienia.
Czytaj także:
Nie istnieją „wychowawcze klapsy”
Czytaj także:
Jak dawać dziecku klapsa? Czyli za, a nawet przeciw
Czytaj także:
Kamil Nowak z Blog Ojciec: Dzieci nie potrzebują ideału. Potrzebują kochającego rodzica