Zdałam sobie sprawę z tego, że podsumowanie moich postanowień nie wypadło korzystnie. Szczególnie wtedy, kiedy postanawiam bardziej kochać…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zapewne większość osób chwilę po okresie Wielkiego Postu zastanawia się nad tym, jakie są jego owoce i jakie wyzwania podjąć, żeby dobrze przeżyć czas po nim. Dokonujemy wyboru „duchowych postanowień”, które mają za zadanie przybliżyć nas do Boga i pomóc się nawrócić. Co się dzieje w trakcie? Czy łatwo nam realizować podjęte postanowienia, czy jest to walka na serio?
Zmaganie, które odkrywa prawdę…
Podejmując duchowe wyzwania, może nam się wydawać, że mamy bardzo silną wolę i że nie będzie nas to za wiele kosztować… Kiedy w trakcie okazuje się, że jednak życie bez kawy, słodyczy, Facebooka czy plotek jest jednak trudne i nie jest nam łatwo ofiarowywać te przyziemne rzeczy Bogu, widzimy, co jest dla nas ważne. Ja osobiście przyznaję, że z wiekiem jest mi coraz trudniej pościć. Nie do końca wiem, z czego to wynika. Bo z jednej strony im jestem starsza, tym bardziej świadoma wiary, siebie, znaczenia postu… a jednak jest mi trudniej.
Niemniej zawsze każdy sposób postu, jaki staram się podejmować, powoduje, że odkrywam wiele swoich słabości i poniekąd wcale mi się to nie podoba, a z drugiej strony to łaska – wiedzieć, co mam w sercu.
Prawda najczęściej boli, prawda czasem nie jest wygodna, ale ostatecznie to właśnie ona uwalnia… Kiedy Jezus mówi „ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” to ja widzę w tym kontekście pewną historię. Jezus jest Drogą, czyli życie chrześcijanina jest pewnym procesem, gdzie odkrywa on Prawdę, która daje Życie. Z perspektywy ponad dziesięciu lat zagłębiania się w swoją relację z Bogiem dokładnie widzę to, że jest to pewna droga, na której odkrywam prawdę o sobie i chociaż często jest niewygodna w rezultacie zawsze życiodajna. Wyrywa z pewnej iluzji i pozwala żyć na serio.
Nic z tego!
Nie wiem, jakie są twoje doświadczenia, Drogi Czytelniku, ale zdałam sobie sprawę z tego, że podsumowanie moich postanowień nie wypadło korzystnie. Szczególnie wtedy, kiedy postanawiam bardziej kochać… Bo to oznacza więcej oddawać siebie na rzecz drugiej osoby, być bardziej pokornym… Być bardziej dla kogoś niż dla siebie. Za takim postanowieniem na pewno będzie stało wiele pokus, żeby to się nie dokonało i to pewne!
Trzeba być na nie gotowym – zawsze w stanie łaski i co rano oddając to piękne pragnienie i postanowienie Bogu, bo o własnych siłach trudno dokonać tak wielkich rzeczy.
Pamiętam taki czas, który postawił mnie bardzo do pionu, gdy zobaczyłam, że nie potrafię pościć i w ogólnym rozrachunku nie wywiązałam się z moich postanowień. Jeden z księży w homilii mówił właśnie o mojej sytuacji – że nawet jeśli doświadczyliśmy swoich słabości, zobaczyliśmy swoje niedoskonałości i nie wytrwaliśmy w postanowieniach, to i tak jest za co dziękować, bo Jezus oddał swoje życie właśnie za „takich” nas – słabych i grzesznych i łaską jest móc to zobaczyć…
To było dla mnie ogromne odkrycie w momencie, kiedy myślałam, że wszystko na nic, nagle okazuje się, że to ma sens i Bóg mnie kocha taką i za taką właśnie oddał życie i dla mnie zmartwychwstaje, żeby dać mi pocieszenie, że może pokonać we mnie te słabości, które są nie do pokonania o własnych siłach…
Silna wola czy silna ręka Boga?
To naprawdę piękne, przezwyciężać swoje przyzwyczajenia, grzechy czy dobra, które przysłaniały nam Boga. Jeśli stajemy przed nim z czystym i pokornym sercem, to jest naprawdę wielka rzecz! Jednak musimy być czujni, aby tych postanowień i powodzenia w wypełnianiu ich nie przypisywać tylko i wyłącznie sobie.
Oczywiście, musimy odpowiedzieć na pewne natchnienie i włożyć jakiś swój czas, wysiłek i doświadczyć pewnych trudności z racji na post, ale musimy pamiętać o tym, że to Bóg za tym stoi… To On uzdalnia nas do tego, żeby kochać, wyrzekać się pokus i nawracać.
Może wypełniłeś wszystkie postanowienia, a bliską osobę złapałeś na złamaniu swoich i czujesz się lepszy… Taka droga nie prowadzi do nawrócenia, raczej do pielęgnowania swojej pychy. Pan prowadzi historię z każdym z nas indywidualnie i jeśli Ci się udało, ciesz się i raduj, bo jest z czego, ale jeśli twój brat upadł, pomódl się za niego, bo jutro może być odwrotnie.
Ja już kilka razy doświadczyłam takiej lekcji w swoim życiu, że jeśli mówiłam „ja bym tak nie zrobiła, ja bym się tak nie zachowała”, to za jakiś czas niestety odkrywałam, że jestem zdolna do takich samych rzeczy jak brat czy siostra, których sądziłam. Pycha idzie zawsze przed upadkiem…
Niezależnie, czy swoje „duchowe zmagania” uważasz za wielką porażkę czy sukces, życzę Ci Drogi Czytelniku doświadczenia Jezusa Zmartwychwstałego… wtedy nic nie będzie już takie samo.
Czytaj także:
Miłość to troska o rozwój, a nie samozachwyt
Czytaj także:
Jak w świecie kobiet mężczyźni mogą odnaleźć swoją tożsamość?
Czytaj także:
Realizacja marzeń – czy wystarczy tylko chcieć?