Drogi rodzicu, kiedy po raz kolejny uznasz, że wyczerpałeś wszystkie inne możliwości wychowawcze i pomyślisz o klapsie, to wiedz, że nie wyczerpałeś wszystkich możliwości, a jedynie swoje własne.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Chłopak z dobrego domu
Podzielę się z wami historią pewnego chłopca. Pochodził on z “dobrego domu”, rodzicom się powodziło – co roku jeździł na zagraniczne wakacje, chodził na różne zajęcia dodatkowe, trenował tenis ziemny. Można powiedzieć, że mieszkał w domu, w którym niczego nie brakowało i miał wszystko, dzięki czemu powinien wyjść na ludzi.
W domu tego chłopca nie brakowało jednak również klapsów, które co jakiś czas przeradzały się w pas. Były one częstym substytutem rozmowy i sposobem wychowawczym na to, żeby już dość spokojny i niestwarzający większych problemów chłopak stał się jeszcze spokojniejszy i “posłuszny”.
Uzależniony
Rodzice tego chłopca robili to rzecz jasna w dobrej wierze, bo po pierwsze chcieli, żeby wyrósł na porządnego człowieka, a po drugie sami dostali takie “wychowanie” od swoich rodziców i nie znali innego wzorca rodzicielstwa. Nie mieli jednak świadomości tego, że stosując przemoc fizyczną (klapsy), wyrządzają swojemu dziecku wielką krzywdę, a ich skutki przyjdzie mu ponieść kilkanaście lat później.
Konsekwencjami takiego “stylu wychowania” były jego zaburzenia w wyrażaniu uczuć i radzeniu sobie z emocjami, agresywne zachowania (przemoc rodzi przemoc), a koniec końców uzależnienie od hazardu, za pomocą, którego “nauczył się” rozładowywać swoje emocje.
Ten chłopiec miał dużo szczęścia, bo spotkał Boga, który postawił na jego drodze wspaniałych ludzi, dzięki którym mógł zacząć naprawiać to, co 20 lat wcześniej trwale było w nim niszczone: strach przed własnym ojcem, brak poczucia bezpieczeństwa i brak zaufania do ukochanej osoby.
Złamane życie
Ten chłopiec dzisiaj ma wspaniałą rodzinę, jest dobrym mężem i tatą, wybaczył swojemu ojcu i ma z nim dobrą relację, jednak nie wszystkie historie kończą się tak szczęśliwie. Ten chłopiec w trakcie swojego życia i terapii poznał wiele pięknych, utalentowanych osób, których życie zostało (często trwale) złamane. Osób, które targały się na swoje życie. Osób, które mają trwałe urazy psychiczne. Tylko dlatego, że ich rodzice kilkanaście/kilkadziesiąt lat wcześniej zamiast rozmowy i dobrych metod wychowawczych wybierali drogę na skróty i stosowali przemoc fizyczną.
Dlatego drogi rodzicu, jeśli zechcesz w swoim rodzicielstwie po raz kolejny wybrać drogę na skróty i podnieść rękę na swoje dziecko, to pomyśl proszę o tym, że te pozornie niewinne klapsy zamiast wyprowadzić go na ludzi, mogą zaprowadzić go do gabinetów terapeutów, a w skrajnym przypadku sprawić trwałe rany i blizny na jego psychice.
Rozmowa zamiast klapsa
Oczywiście istnieje szansa, że twoje dziecko znajdzie się w tym małym procencie, któremu udaje się się uniknąć konsekwencji klapsów, jednak zanim kolejny raz wymierzysz klapsa zastanów się przez chwilę, czy naprawdę chcesz zaryzykować własnym dzieckiem, które ufnie oplata twoją szyję, oddając swój los w twoje ręce i dając mu klapsa sprawdzić na nim to, co sprawdzono już na tysiącach innych dzieci…
Drogi rodzicu, kiedy po raz kolejny uznasz, że wyczerpałeś wszystkie inne możliwości wychowawcze i pomyślisz o klapsie, to wiedz, że nie wyczerpałeś wszystkich możliwości, a jedynie swoje własne. Wówczas zamiast łapać się przemocy, złap się pomocy specjalistów. Mamy 2019 rok, znalezienie psychologa dziecięcego lub warsztatów dla rodziców to często kilka kliknięć myszką i poświęcony własny czas.
Oczywiście rozmowa z dzieckiem wymaga więcej wysiłku, czasu i zaangażowania niż podniesienie na nie ręki, ale po pierwsze rodzicielstwo to odpowiedzialność i przede wszystkim „dawanie”, a po drugie ja jako osoba, która na własnej skórze poniosła konsekwencje klapsów, gwarantuje ci, że warto.
Czytaj także:
Klaps. Jak go wymierzyć poprawnie
Czytaj także:
Nie istnieją „wychowawcze klapsy”
Czytaj także:
Kary i nagrody – co robią z więzią rodzica i dziecka?