separateurCreated with Sketch.

Dramat karania odmową miłości

PŁACZĄCE DZIECKO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Spacerowałam z dziećmi uliczką nadmorskiej miejscowości. Usłyszałam nagle za nami, jak trzylatek mówi do swojej mamy: „Jeśli nie zrobisz tego, nie będę cię kochał”. Dorośli za mną się zaśmiali. Taka wielka i niemożliwa groźba w ustach takiego malutkiego człowieka. Poruszyła mnie do głębi. Nasz czteroletni synek też tak do mnie czasem mówi. I jest w tym coś ogromnie ważnego, czego potrzebujemy nauczyć się od dzieci.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nigdy nie będę cię już kochał

„Nigdy nie będę cię już kochał”. Pamiętam dobrze wyraz twarzy naszego synka, gdy to mówi. Buzia wygięta w podkuwkę, oczy pełne łez, napięcie całego ciała. Jakby dobrze czuł, że powiedzieć taką rzecz, to naprawdę ostateczność. Jakby wiedział, że mówiąc to, wydaje wyrok nie tylko na mnie, ale także na siebie. Odcina się bowiem od tego, co karmi jego istnienie. Od czego zależy jego życie. Od więzi między nami. To jak piłować gałąź wysoko na drzewie, na której samemu się siedzi. To użyć najcięższego argumentu, gdy wiadomo, że ryzyko jest obustronne. Bo brak miłości to spadanie w przepaść. To śmierć.

Wstrząsa mną i porusza do głębi, jak dobrze dzieci wiedzą, że miłość jest jak powietrze. Że jest jak grawitacja, która trzyma nas wszystkich na ziemi i nie pozwala ulecieć w groźne przestworza, gdzie życie nie jest możliwe. I w sytuacji, gdy dziecko bardzo chce powiedzieć, że coś jest dla niego ważne – najcięższa kara, jaka mu przychodzi do głowy, to odmówić komuś miłości. Najgorsza rzecz, jaka się może wydarzyć.

Oczywiście dziecko nigdy tego nie robi. Nie przestaje kochać nas i potrzebować najbardziej na świecie. Nawet jeśli rodzice go nie dostrzegają, ignorują jego potrzeby albo po prostu krzywdzą – ono nie przestaje ich kochać. I nie przestaje próbować zwrócić na siebie uwagi albo zasłużyć na ich miłość. Nawet jeśli oznacza chodzenie na palcach, by nikt się nie zezłościł. Dzieci nie przestają próbować zadowolić swoich rodziców i spełnić ich życzeń – i to nieraz daleko w dorosłość i aż do końca życia. „Chciałem, żeby ojciec był ze mnie dumny”. „Chciałam, żeby mama mnie zaakceptowała”.

 

Odmowa miłości

To przejęcie, z jakim dzieci nam „grożą”, że przestaną nas kochać, może nam dać wiele do myślenia. Czym dla nich samych jest odmowa miłości, niestety tak dobrze usytuowana w szufladach z wychowawczymi narzędziami, że można w ogóle nie zauważać, czym te gesty i słowa w rzeczywistości są. I w jak wielkie przerażenie wprawiają dzieci, jak okrutne i gwałtowne wydarzenia zapowiadają. „Zaraz oddam cię temu panu”. „Za chwilę wysiądziesz z auta”. „Zostawię cię tu samego”. „Jeśli się nie uspokoisz, wyjdę i już nigdy nie wrócę”.

Mogą temu towarzyszyć i gesty. Wysadzenie z samochodu, wystawienie za drzwi, zamknięcie na klucz w pokoju. Może i sprawiają, że dziecko nagle cichnie i rodzic ma „sukces”, ale koszty są przeogromne. Utrata poczucia bezpieczeństwa. Utrata pewności, że jest na świecie osoba, która nie opuści nigdy. Rodzi się już w tych momentach lękowa więź. Przypuszczenie, że każdy człowiek w końcu odejdzie. A z lęku, by drugi nie opuścił, robi się potem wszystko  – i zgadza się na wyrządzanie sobie krzywdy ze strachu przed samotnością.

 

Rodzic kocha najpierw

Ta odmowa miłości ma i subtelniejsze formy. Gdy rodzic się obraża. Gdy wysyła dziecko do swojego pokoju, żeby sobie „przemyślało”, pozbawiając je pomocy w poradzeniu sobie z własnymi uczuciami. Gdy mówi: „Jak tu posprzątasz, tata będzie cię bardzo lubił”. Gdy uzależnia swoją miłość od tego, co dziecko robi. A gdy patrzymy na ojcostwo Boga, jest dokładnie odwrotnie. To rodzic kocha najpierw. I tylko dlatego, kim ta zależna od niego osoba jest: jego ukochanym dzieckiem.

Gdy nasz synek mówi mi, że już nigdy nie będzie mnie kochał, biorę go prędko w ramiona. I jestem z nim, gdy płacze i mówię, że widzę, jak mu jest trudno. I nazywam, że czuje się zwiedziony, smutny albo zły, bo na czymś mu bardzo zależało. Słucham i dopytuję. I szukam sposobu, by znaleźć inne rozwiązanie niż to, czego musiałam mu odmówić – kolejnej godziny bajki, żeby kolega do niego przyszedł albo innej ważnej dla niego rzeczy, która w danym momencie jest niemożliwa. Bo nawet jeśli mu czegoś odmawiam, nigdy nie chcę odmawiać mu miłości.


BEZSTRESOWE WYCHOWANIE
Czytaj także:
(Bez)stresowe wychowanie? Jest coś ważniejszego


DYSCYPLINA
Czytaj także:
Albo wychowanie autorytarne, albo bezstresowe? Istnieje trzecia droga


DZIECI BIEGNĄ PO ŁĄCE
Czytaj także:
Co zamiast kary? 13 sposobów, jak wychować dziecko bez karania

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.