Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
1 sierpnia 1944 r. był dla nich ogromnym szczęściem, wzruszeniem, niektórzy mówią, że nawet najpiękniejszym dniem w życiu. Byli szczęśliwi, widząc biało-czerwone flagi na ulicach – wspomina Magda Łucyan, autorka wywiadów z Powstańcami Warszawskimi, które właśnie ukazały się w formie książki. Nam opowiada o historiach bohaterów, ich powojennych losach, a także przesłaniu do młodych.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Powstańców jest coraz mniej, to ostatni moment, by wsłuchać się w ich historie. Co mają do przekazania?
Magda Łucyan: Każdego z bohaterów książki o to pytam i każdy z nich daje unikatowe, a jednocześnie uniwersalne przesłanie. Tam nie ma negatywnych emocji, są piękne słowa. Hanna Stadnik mówi: „Bardzo wszystkich proszę – pamiętajcie o nas”. Wszyscy żyjący jeszcze powstańcy chcą, by następne pokolenia, ludzie, za których oni walczyli, pamiętali o nich. By nie oceniali, ale wiedzieli, jak to wyglądało, przed jakimi wyborami stawali. W rozmowach powraca też prośba, byśmy nie myśleli tylko o sobie i pomagali słabszym. Taka była idea Powstania – pomagać słabszym, cywilom, dzieciom, starcom. Tym, którzy sami o siebie nie mogli zawalczyć. Anna Jakubowska z kolei przypomniała, że dziś ważna jest odwaga cywilna w codziennym życiu. Prosi, by młodzi ją mieli, by mieli swoje przekonania i potrafili ich bronić, a jednocześnie byli odpowiedzialni za swoje czyny i gotowi na konsekwencje.
Udawała mężczyznę, by w Powstaniu Warszawskim...
Chcą, byśmy pamiętali. Był okres, kiedy Powstanie było popularnym motywem w popkulturze, ale mam wrażenie, że nieco przeminął. Jak opowiadać o Powstaniu młodym ludziom, by ich zainteresować, by pamiętali?
Na tym najbardziej mi zależy, by właśnie trafić do młodych. Książek historycznych o Powstaniu jest wiele, za to brakuje – tak mi się wydaje – opowieści o ludziach. Oni tworzyli historię, ale nadal tu są, z krwi i kości, żywi. Chcą opowiedzieć o emocjach, motywacjach, tragediach, przyjaźniach i miłościach. Opowiadając o swoim życiu, pokazują, że nie są odległymi bohaterami z piedestału, którzy chodzą na oficjalne uroczystości, z przypiętymi odznakami i dają nudne przemówienia. Oni nie są nudni! Są cudowni, prawdziwi – tylko trzeba ich poznać.
A kiedy się ich poznaje, okazuje się, że każdy ma historię pełną niezwykłych ciekawostek. One gdzieś umykały w tym, dość patetycznym, przekazie o Powstaniu?
Robiłam wiele materiałów z powstańcami i za każdym razem czułam, że ich historia jest wyjątkowa. Każdy ma do opowiedzenia coś osobistego, ludzkiego, bardzo emocjonalnego. To świadkowie historii, którzy chcą się dzielić tym, co widzieli i czego doświadczyli. Chcą mówić, tylko trzeba ich wysłuchać.
Mnie osobiście urzekła opowieść Wandy Traczyk-Stawskiej, ps. „Pączek”, która udawała mężczyznę, by walczyć z bronią w ręku.
To absolutnie wyjątkowa historia. Pani Wanda wiedziała, że nie ma innego wyjścia – jeśli chce wziąć broń do ręki, musi udawać chłopaka. Najbliżsi koledzy z oddziału wspierali ją, bo wiedzieli, że jeśli to się wyda, inni będą źli – dlaczego powstańcy-mężczyźni mają zaledwie granat, a ona – jak sama o sobie mówi „smarkula” – walczy z bronią w ręku. Wanda Traczyk-Stawska to do dziś kobieta z niezwykłym charakterem, waleczna, odważna.
1 sierpnia 1944 – najpiękniejszy dzień w życiu
Każda historia, opowieść jest inna, ale może da się wskazać jakiś punkt, który je łączy?
Jest kilka takich punktów. To oczywiście przesłanie, o którym mówiłyśmy na początku. Jeśli zaś chodzi o punkt wspólny, który naturalnie pojawiał się we wspomnieniach powstańców, to 1 sierpnia. Dla nich wszystkich pierwszy dzień Powstania był ogromnym szczęściem, wzruszeniem. Anna Jakubowska, choć później wiele przeżyła i doświadczyła, wspomina, że to był najpiękniejszy dzień jej życia. Właściwie każdy powstaniec to mówi. Oni byli szczęśliwi, widząc biało-czerwone flagi na ulicach. Dla nas dziś to oczywiste. Wtedy za samo posiadanie w domu materiałów białego i czerwonego, nawet niezszytych, groziła śmierć. A tu pojawiły się flagi na ulicach i biało-czerwone opaski na ramionach. To były dla nich wielkie emocje.
1 sierpnia 1944 r. był dla nich najpiękniejszym dniem życia, jednak Powstanie zakończyło się tragedią. Jak dziś, patrząc na wydarzenia z perspektywy lat, Powstańcy oceniają tamte decyzje?
Każdy z powstańców ocenia inaczej decyzję dowództwa o wybuchu Powstania. Wszyscy zaś mówią jedno – czym innym jest decyzja militarna (i tę oceniają różnie, niekiedy skrajnie krytycznie), a czym innym ocena moralna ich postawy, poświęcenia, decyzji. Tutaj ta ocena jest jednoznaczna. Bez względu na decyzję dowódców Powstanie i tak by wybuchło – tak mówią. Żołnierze AK przez wiele miesięcy się do tego przygotowali, ćwiczyli. Atmosfera wśród nich, ale i ludności cywilnej, była tak napięta, że Powstanie było jedynie kwestią czasu.
Twoi rozmówcy mówią, że czegoś żałują, coś by zmienili?
Tak, pojawiają się takie wątki, ale w bardzo osobistych kwestiach. Są rzeczy, których żałują, ale absolutnie nie tego, że brali udział w Postaniu. Anna Jakubowska na przykład żałuje, że zostawiła siostrę w szpitalu. Siostra zginęła. Kiedy mówię jej, że przecież gdyby z nią została, też by zginęła, odpowiada, że właściwie wolałaby zginąć. Jeśli chodzi o postawę, decyzję o udziale w Powstaniu, nie zmieniliby jej, postąpiliby tak samo.
Idea Powstania Warszawskiego – pomagać słabszym
Jak bohaterowie twojej książki odnaleźli się po traumatycznych doświadczeniach Powstania w życiu po wojnie, co ich spotkało w „nowej” Polsce?
Każdy z nich odnajdywał się inaczej. Niektórzy szczęśliwie uniknęli prześladowań ze strony nowej władzy. Edmund Baranowski na przykład był chory, dzięki temu prześladowania go ominęły. Z kolei Anna Jakubowska trafiła na pięć lat do komunistycznego więzienia, krótko po urodzeniu dziecka. Kiedy wyszła zza krat, dziecko jej nie poznało, nie wiedziało, że to mama. Ich losy po Powstaniu bywały skrajnie tragiczne. Dla nich tragedia nie minęła z końcem wojny.
Dlaczego temat Powstania jest tak ci bliski?
Zaczęło się wiele lat temu, kiedy przeczytałam książkę prof. Władysława Bartoszewskiego. Byłam nastolatką. Osobiste relacje powstańców trafiły do mojego serca. Zawsze miałam słabość do starszych osób, które przeżyły wojnę, mogą o niej opowiedzieć. Zderzenie rzeczywistości, w której żyję z ich wspomnieniami, budziło moją ciekawość, wzruszenie. Chciałam ich poznać. To nadal budzi we mnie emocje. Powstańcze tematy były mi też bliskie zawodowo. Materiały newsowe, które robiłam, okazały się za krótkie, by przekazać wszystko, co Powstańcy chcą powiedzieć, dlatego dałam im głos w formie książki.
Któraś z postaci jest najbliższa twojemu sercu?
Nie mam jednej, wybranej historii. Na każdym etapie pracy były historie, które budziły we mnie emocje. Pisząc kolejne rozdziały, odkrywałam bohaterów na nowo. Wszyscy są mi bliscy.
*Magda Łucyan, „Powstańcy”, Znak 2019