separateurCreated with Sketch.

Stanisław Borawski: Prawdziwy dżentelmen to rycerz. Zawsze staje w obronie słabszych

Stanisław Borawski
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Malec - 07.09.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Nie zawsze chodzi o to, czy coś się opłaca czy nie, pewne rzeczy po prostu warto – mówi Aletei Stanisław Borawski.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Stanisław Borawski jest byłym debiutantem i współorganizatorem tegorocznego balu. (10. Bal Debiutantów i Międzynarodowy Weekend Maltański odbędą się pod hasłem „Wspomnień czar” w Warszawie, w dniach od 6 do 8 września 2019 roku. Aleteia.pl jest patronem medialnym wydarzenia). Wychował się w Warszawie, ale od urodzenia jeździ do Florencji, skąd pochodzi jego matka. Studiuje historię w Londynie na King’s College London.

 

Anna Malec: Dżentelmen kojarzy się ze starszym panem z wąsem, który z serdecznym uśmiechem przepuszcza kobietę w drzwiach i całuje w rączkę. A kim jest młody dżentelmen? Faktycznie istnieje?

Stanisław Borawski: Dżentelmen to człowiek z zasady uprzejmy, tak mówi stara definicja tego słowa.

Bycie uprzejmym 20-latkiem to oczywista sprawa?

To wszystko zależy od sposobu wychowania, dla mnie tak. Matka i ojciec zawsze mi wpajali, aby być uprzejmym dla wszystkich ludzi, bez względu na to, kto to jest i jak się do ciebie odzywa. Do drugiej osoby zawsze warto odnosić się z szacunkiem, dobierać odpowiednie słowa, bez żadnych gwałtownych ruchów czy nerwowych zdań.



Czytaj także:
Alicja Facente, debiutantka: Pier Giorgio powtarzał: „Żyć, a nie wegetować”. To też moje motto [wywiad]

Łatwo być sobą, będąc dżentelmenem? Te zasady nie usztywniają, nie wprowadzają jakieś nienaturalności?

Wydaje mi się, że dżentelmen w dzisiejszych czasach to jest mimo wszystko pewna rzadkość. Nie wiem, czy ja jestem dżentelmenem, myślę, że jestem w drodze do bycia nim.

Sporo ludzi traktuje dżentelmena jako osobę, która potrafi otworzyć kobiecie drzwi albo zapłacić rachunek w restauracji – a to małe, płytkie rzeczy, które wcale dżentelmena nie określają. Określają tylko osobę, która zna jakieś zasady.

Te małe gesty, które są małym procentem bycia dżentelmenem też są ważne, ale żeby móc o kimś powiedzieć, że jest dżentelmenem, trzeba go bliżej poznać, zobaczyć jak działa. Otwieranie drzwi kobiecie to pozór, to jeszcze nie znaczy, że ktoś jest dżentelmenem. To jest mały puzzel całej układanki.

Kim w takim razie jest prawdziwy dżentelmen?

Przede wszystkim bycie dżentelmenem polega na średniowiecznej rycerskości, czyli na obronie i wstawianiu się za słabszym oraz na tym, by nie patrzeć tylko na swoją korzyść.

Np. biznesmen-dżentelmen nie dąży tylko do maksymalizacji swoich profitów, ale to osoba, która potrafi pomyśleć o innych, każdego pracownika traktuje tak samo. Nie podlizuje się najlepszemu, a słabego dręczy czy dociska – to dżentelmenowi nie przystoi. Traktuje wszystkich z takim samym szacunkiem.

To jest bardzo sensowne, bo kreuje dobrą atmosferę. To samo dotyczy np. osoby, która może sprzątać w twoim domu, kierowcy Ubera, kogokolwiek, kto daje ci jakąś usługę. W każdej sytuacji trzeba i powinno się być uprzejmym dla innych.

Zawsze się to panu udaje?

Dla mnie to, jak powinienem się zachować w takich sytuacjach, to sprawa oczywista. Np. kiedy zamawiam kawę, to uśmiecham się do pań kelnerek i pytam, czy mogę coś dostać, a nie czy coś jest. To drobiazgi, ale staram się zawsze przestrzegać tych zasad, choć wiem, że jestem jeszcze takim życiowym podlotkiem.

Takie refleksje zwykle mają już dojrzałe osoby po różnych życiowych doświadczeniach, nie 20-latkowie. To rzadkość. U pana w domu te wartości były zawsze widoczne? 

Tak, to były dla nas rzeczy podstawowe. Uprzejmość to jest cecha prawdziwie uszlachetniająca człowieka. Prof. Władysław Bartoszewski na pytanie, czy opłaca się być przyzwoitym, odpowiedział – nie wiem, czy się opłaca, ale wiem, że warto. I ja w tym duchu zostałem wychowany. Nie zawsze chodzi o to, czy coś się opłaca czy nie, pewne rzeczy po prostu warto.

Relacje między młodzieżą z pana środowiska a np. pana kolegami ze studiów czymś się różnią?

I tak, i nie. Mimo wszystko jesteśmy grupą młodych ludzi, normalnych. Każda grupa ma jakieś swoje niepisane konwenanse. Ale to są detale.

Jak pana koleżanki reagują na mężczyznę-dżentelmena? To dla nich oczywiste czy raczej kłopotliwe?

Czy to jest koleżanka, czy kolega, czy moja matka, wobec każdej osoby zachowuję się tak samo. Nie jest tak, że dopiero przy koleżance wyciągam swoje cechy dżentelmena. Wobec każdej osoby trzeba być uprzejmym.

Każdy człowiek dobrze reaguje na dobrze wychowaną osobę. Każdy dobrze zareaguje na uśmiech, czy ładne „proszę”. Nie przypominam sobie, bym spotkał się z jakąś sytuacją, w której moje gesty wywołałyby zdziwienie.

Czego nie robi mężczyzna z klasą?

Nie dobija słabszych. Zawsze traktuje wszystkich równo.

Co oznacza stawanie w obronie słabszych w życiu młodego mężczyzny?

Często w różnych grupach znajdują się osoby, które nie przypadną innym do gustu. Takie sytuacje są widoczne zwłaszcza wtedy, kiedy robi się coś wspólnie – wychodzi się na piwo czy wyjeżdża np. na kajaki. Zdarza się, że ktoś za plecami mówi coś na temat innej osoby. Wtedy, jeśli jest to osoba mi bliska, mówię, żeby zachowała te rzeczy dla siebie, a jeśli nie jest to moja sprawa, mówię, żeby nie mówili takich złych rzeczy przy mnie, bo wprowadza to złą atmosferę dla całej grupy i niepotrzebne starcia. To są proste, codzienne rzeczy, choć wymagające też odwagi.

W szkole zawsze miałem wpajane, że gdy ktoś jest gnębiony, to trzeba stanąć w jego obronie. Nie zawsze mi się to udawało, ale starałem się reagować. 

Takie działanie buduje męstwo?

Buduje przede wszystkim poczucie empatii, powiązania z drugim człowiekiem, zaczyna ci zależeć na jego dobru. Tutaj absolutną podstawą jest rycerskość. Rycerz nie atakował, tylko bronił.

W czasach średniowiecznych, kiedy rycerz widział kobietę w opałach, po prostu musiał stanąć w jej obronie, bez dwóch zdań. W następnych epokach rycerz stał się po prostu dżentelmenem. A dżentelmen nigdy nie pozwala, by słabszej osobie ktokolwiek i jakkolwiek dokuczał.



Czytaj także:
„Zmysły to świadomość”. Jak zatem świadomie smakować wino?


MARYNKA STAROWIEYSKA
Czytaj także:
Współorganizatorka Balu Debiutantów: nie przeliczam czasu wyłącznie na pieniądze


BAL DEBIUTANTÓW
Czytaj także:
Bal Debiutantów 2017: zdjęcia, wrażenia, opowieść o tym, jak dobro rodzi dobro

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.