„Niektórzy twierdzą, że ojca apostolat, czy wręcz działania papieża są komunistyczne. Czego nie rozumieją ci, którzy tak twierdzą? – Nie zrozumieli Ewangelii” – Wywiad Aletei z jezuitą Michaelem Czernym, podsekretarzem Sekcji ds. Migrantów i Uchodźców oraz jednym z nowych kardynałów.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. Te słowa Jezusa są programem, jaki papież Franciszek przekazał jednemu z nowych kardynałów, jezuicie Michaelowi Czernemu.
Czytaj także:
Nie jest biskupem, a zostanie kardynałem. Na WhatsAppie dowiedział się o nominacji
Słowa pochodzące z Ewangelii wg św. Mateusza są źródłem powołania Sekcji ds. Migrantów i Uchodźców, której ojciec Czerny do tej pory był podsekretarzem. Ta watykańska instytucja jest kierowana bezpośrednio przez samego papieża, co stanowi wyjątek w aktualnej strukturze Stolicy Apostolskiej.
Michael Czerny urodził się 18 lipca 1946 roku w Brnie, w ówczesnej Czechosłowacji (obecnie Republika Czeska). Gdy miał zaledwie roczek, jego rodzice wyemigrowali do Kanady, wraz z nim i z jego malutkim, kilkumiesięcznym braciszkiem, uciekając przed zagrożeniem komunistycznego totalitaryzmu.
Zobaczcie prywatne zdjęcia kardynała Czernego:
Po wstąpieniu do Towarzystwa Jezusowego 9 czerwca 1973 roku został wyświęcony na kapłana. Założył i kierował w latach 1979-1989 Jezuickim Centrum ds. Wiary i Sprawiedliwości Społecznej w Toronto. Po zabójstwie jezuitów na Uniwersytecie Środkowoamerykańskim (UCA) w Salwadorze objął urząd wice-rektora tej uczelni i kierował uniwersyteckim Instytutem Praw Człowieka.
W latach 1987-1988 mieszkał przez kilka miesięcy w Czechosłowacji oraz w założonej przez Jeana Vaniera wspólnocie Arka w Trosly-Breuil we Francji.
Od 1992 roku przemierza świat: najpierw jako sekretarz sprawiedliwości społecznej w Jezuickiej Kurii Generalnej w Rzymie, a następnie jako założyciel i dyrektor Jezuickiej Sieci Afrykańskiej ds. AIDS.
Wrócił do Rzymu i w latach 2010-2016 pełnił funkcję pomocnika kardynała Petera Turksona, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Sprawiedliwości i Pokoju. Obecnie jest także jednym ze specjalnych sekretarzy Synodu Biskupów dla Amazonii, który odbywa się w październiku w Watykanie.
Jesus Colina: W jaki sposób ojciec otrzymał wiarę w Jezusa? Kiedy Jezus stał się sensem ojca życia?
Michael Czerny SJ: Wiarę otrzymałem od mojej rodziny, z katolickiej szkoły, ze wspólnot, w których wzrastałem. Zamiast określać, kiedy Chrystus stał się centrum mojego życia, myślę, że należałoby powiedzieć, że dzięki umocowaniu w dobrej katolickiej formacji przez lata mojego życia odkrywałem to, że Chrystus jest centrum mojego życia i odkrywałem to w doświadczeniu, świadectwach wiary, wyborach i we własnym życiu modlitwą.
Kiedy i w jaki sposób ojciec zrozumiał, że Bóg wzywa ojca do pozostawienia wszystkiego i podążania drogą życia zakonnego, a dokładnie jako jezuita?
Powołanie dotarło do mnie wcześnie, gdy studiowałem w Loyola High School w Montrealu. Od razu po zakończeniu studiów wstąpiłem wraz z jezuitami do ówczesnej Prowincji Górnej Kanady.
Odczuwałem silne pragnienie służenia Bogu i bliźniemu we wspólnocie, wykorzystywania talentów danych mi przez Boga, życia w wolności. Miałem nadzieję, że to będę mógł robić po wstąpieniu do jezuitów.
Czytaj także:
„Kardynał ulicy”, który bierze szmatę i wszystko sprząta. Trzeba żyć Ewangelią bez komentarza
Czy miewał ojciec wątpliwości związane z wiarą? I czy kiedykolwiek powątpiewał ojciec o swoim zakonnym powołaniu?
Oczywiście człowiek miewa wątpliwości, ale to nie jest sprzeczne z wiarą. Prawdziwym zagrożeniem (dla wiary) jest strach: potrzebujemy rzeczywiście łaski Boga, aby nie pozwolić się zdominować czy zawładnąć lękom, lecz aby je przekraczać ku jeszcze większej wierze w Boga, w Kościół… I to wzrastanie, na szczęście, oznacza także wzrastanie w nadziei.
Czy może nam ojciec coś opowiedzieć o swoich studiach uniwersyteckich i swojej intelektualnej formacji?
Odbyłem studia podyplomowe na Uniwersytecie w Chicago. Zapisałem się na interdyscyplinarny i innowacyjny kurs o nazwie: „Rada ds. Analizy Myśli i Studium Metod”.
Jego założycielem był profesor Richard McKeon, uznany akademik, specjalista od Arystotelesa, który został promotorem mojej pracy doktorskiej. Przedmioty dotyczyły przede wszystkim filozofii, teologii i współczesnej teorii społecznej.
Papież, św. Paweł VI był ważną inspiracją tamtych czasów, szczególnie gdy wezwał jezuitów, aby badali to, co sam nazwał „okropnym niebezpieczeństwem ateizmu, który zagraża ludzkiej społeczności” oraz „postępuje i rozprzestrzenia się w różnych formach”.
Dlatego, moja praca badawcza skierowana była na studiowanie przyczyn ateizmu obecnych w komunizmie, w autorach takich, jak Marx czy Feuerbach. Ta prośba papieża i to, co studiowałem przez te wszystkie lata szczególnie mnie interesowało, gdyż wraz z moją rodziną, z powodu komunistycznego ateizmu, musieliśmy wyemigrować z Czechosłowacji do Kanady, gdy ja i mój brat byliśmy jeszcze mali.
Na początku swojej posługi kapłańskiej założył ojciec w Toronto, w 1979 roku, Jezuickie Centrum Sprawiedliwości Społecznej i Wiary. Zaraz po zabójstwie jezuitów na Uniwersytecie Środkowoamerykańskim w Salwadorze w 1989 został ojciec wiceprezesem tej jezuickiej uczelni i dyrektorem jej Instytutu ds. Praw Człowieka (IDHUCA). Czego się ojciec nauczył z tych tak traumatycznych doświadczeń?
Na początku muszę powiedzieć, że po zabójstwie moich braci jezuitów Prowincja Ameryki Środkowej przeżywała najtrudniejsze momenty swojej historii. Ojciec generał Towarzystwa Jezusowego napisał do wszystkich jezuitów prośbę o wolontariuszy, którzy udadzą się do Salwadoru, na tę granicę.
Wielu jezuitów zgłosiło chęć uczestnictwa w tej trudnej misji. Być może to jest to pierwsze ważne doświadczenie – czuć i doświadczyć, że rzeczywiście my, jezuici byliśmy gotowi iść tam, gdzie jesteśmy najbardziej potrzebni, albo gdzie inni pójść nie mogą.
Zostałem tam wysłany przez mojego zwierzchnika i wraz z całym Towarzystwem Jezusowym, całym Kościołem w Kanadzie obserwowałem ten moment kryzysu i powolnego zmartwychwstawania.
To nie było „traumatyczne”, to było raczej prawdziwe doświadczenie towarzyszenia Chrystusowi w czasie Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, w jego Kościele i w jego ludzie. Gdyż w obliczu śmierci i niesprawiedliwości rodziło się wiele życia, wiele solidarności, wiele Bożych znaków nam towarzyszyło… Wszystko to w czasie wojny domowej, która się skończyła, także dzięki ofierze jezuitów, dwa lata później.
Inną część posługi kapłańskiej realizował ojciec w Kurii Generalnej Towarzystwa Jezusowego i Stolicy Apostolskiej posługując w skrajnych sytuacjach ludzkich losów – AIDS, uchodźcy, kryzys migracyjny… Dlaczego ojciec wierzy, że Bóg prosi ojca o służenie powołaniem tym właśnie osobom?
Tak, od 2002 do 2010 mieszkałem i pracowałem w Afryce, stanowiąc ogniwo odpowiedzi Kościoła i Towarzystwa Jezusowego na HIV/AIDS. Przypadło mi w udziale współzałożenie AJAN (African Jesuit Aids Network).
My, jezuici, jesteśmy ludźmi sieci, łącznikami centrów z peryferiami, zawsze misjonarzami. Przed AJAN moja posługa była „od” Kurii Generalnej Jezuitów. Potem w Stolicy Apostolskiej, ale zawsze, aby towarzyszyć i podążać za ruchomymi granicami, nie tylko geograficznymi, lecz również kulturowymi, społecznymi, ludzkimi.
Wierzę, że Bóg wzywa nas, byśmy kroczyli obok tak wielu osób, gdyż zawsze wysłuchuje wołania swego ludu. Krzyk wielu z tych osób był mocnym wołaniem o sprawiedliwość, o przyjęcie, o szacunek, o pokój. I Bóg odpowiada, wzywając nas do uczestnictwa w Jego odpowiedzi, z kreatywnością i ze zrozumieniem.
W 2016 roku papież Franciszek zlecił ojcu pomoc w kierowaniu Sekcją ds. Migrantów i Uchodźców w Dykasterii dla Promowania Integralnego Rozwoju Ludzkości. Jest to sekcja, którą kieruje osobiście sam papież. Jakie nakazy otrzymał ojciec od papieża w związku z pełnieniem tak skomplikowanej misji?
Słuchać, komunikować, towarzyszyć, we współpracy, odpowiadać na potrzeby lokalnych Kościołów, najlepiej, jak potrafię.
Il legno della croce proviene da una barca utilizzata per attraversare il mare mediterraneo ed arrivare a Lampedusa da parte dei migranti.
La targa dietro riporta la parola Suscipe, che significa ricevere. pic.twitter.com/jQ4Hsxy8QE— Cardinal M. Czerny SJ (@jesuitczerny) October 4, 2019
W tych latach ojciec widział twarze mężczyzn i kobiet doświadczających prawdziwego cierpienia. Nie odczuwa ojciec bezradności, gdy patrzy im w oczy? Co może ojciec dla nich zrobić? Co może dla nich zrobić Kościół?
Jeśli uważam, że „wszystko zależy ode mnie i jestem sam”, nie mógłbym patrzeć im w oczy, czułbym się sfrustrowany tym, że tak niewiele dla nich mogę uczynić. Ale mam jasną świadomość, że jestem pracownikiem Bożej misji, że to Bóg jest nadawcą tej odpowiedzi, a ja jedynie skromnym współpracownikiem.
Dlatego nie szukam w ich oczach potwierdzenia moich działań, lecz zawsze znajduję w ich spojrzeniu nadzieję i Boże wezwanie do tego, by szukać odpowiedzi na ich potrzeby. Mogę czynić bardzo mało, jednak współpracując z pozostałymi i z Bogiem, to „niewiele” się mnoży i osiąga cel.
Kościół działa, zawsze działał. Na przykład, od początku epidemii AIDS potrafił zorientować się w sytuacji, zatrzymać się, towarzyszyć i razem szukać rozwiązań. Setki wierzących mężczyzn i kobiet na całym świecie były miłosierną i skuteczną odpowiedzią Kościoła. Wzdłuż i wszerz całego świata trwają przy tych, którzy cierpią. Ofiarują talerz z jedzeniem i przygarniają brata-migranta, ofiarują mieszkanie kobietom-ofiarom przemocy i opiekują się nimi, szukają sprawiedliwości dla wszystkich ofiar.
Niektórzy twierdzą, że ojca apostolat, czy wręcz działania papieża są „komunistyczne”. Czego nie rozumieją ci, którzy tak twierdzą?
Nie zrozumieli Ewangelii.
Czym konkretnie jest dla ojca bycie kardynałem? Czerwień kardynalskiej purpury, którą ojciec otrzymał, jest symbolem gotowości do przelania krwi za papieża i za Kościół. Wydaje się, że współcześnie ojciec nie będzie narażony na takie niebezpieczeństwo.
Trudno to wyjaśnić. Przydarzyło to się jezuitom w Salwadorze, a było czymś nie do pomyślenia. Dziś mamy więcej męczenników niż w czasach rzymskich prześladowań. Nie mamy pełnej świadomości niebezpieczeństwa czyhającego na chrześcijanina.
Gdy zostaje wybrany papież, przyjmuje on nowe imię, aby zaznaczyć, że jego poprzednie życie umarło i że od momentu wyboru ma nowe życie poświęcone nowej posłudze. Ja staram się tak przeżywać moją nową misję. Czy wszystko będzie dla mnie takie jak dawniej? Z pewnością nie.
I ta świadomość zaczęła do mnie docierać już w pięć minut po otrzymaniu informacji o nominacji. Człowiek nie wie, nie może przewidzieć, ale musi przyjąć tę nowość, w całej szerokości i głębokości tego, czego nie szukał. Aż do przelewu krwi…
Co by ojciec chciał robić w tych latach, które spędzi ojciec w służbie papieżowi, jako biskup, kapłan, człowiek ochrzczony? Jak chciałby ojciec zostać zapamiętanym?
Życzenia i refleksje, jakie do mnie spływają od momentu ogłoszenia mojego wyboru na kardynała w dniu 1 września bardzo mnie podnoszą na duchu, utwierdzają mnie w przekonaniu, że Bóg wspaniale potrafi użyć biedaka do tego, aby pomagał przybliżać Jego Królestwo. Liczę na Jego pomoc, aby to mogło się dziać, abym mógł wspierać i umacniać misję Franciszka, następcy Piotra.
Czytaj także:
Wiara i sprawiedliwość. Jezuita do zadań specjalnych zostanie kardynałem