Św. Paweł od Krzyża napisał taki mały traktacik „Śmierć mistyczna”. O tym, jak przyjmować trudności dnia codziennego oraz cierpienie i jak ono się ma do Pasji Chrystusa opowiada duchowny, który złożył czwarty ślub zakonny: głoszenia słowem i czynem Męki Jezusa Chrystusa.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z ojcem Przemysławem Śliwińskim, pasjonistą, proboszczem Parafii św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Warszawie rozmawia Jarosław Kumor.
Jarosław Kumor: Pierwszy moment w życiorysie św. Pawła od Krzyża, który wydaje mi się inspirujący, to jego żołnierski epizod i obrona Wenecji przed Turkami (XVIII w.). Bóg wyrwał go w trakcie wyprawy z tego wojennego sposobu myślenia i pokazał, że powinien walczyć z samym sobą i głosić Ukrzyżowanego.
O. Przemysław Śliwiński CP: Paweł był rozczarowany postawą innych uczestników tej “krucjaty” w obronie krzyża. Spodziewał się, że to będą ludzie pobożni i wierzący, ale się zawiódł. On był wychowany w duchu znoszenia trudów i przyjmowania cierpienia. Prozaicznym przykładem jest tutaj jego bujna czupryna, którą jego mama musiała rozczesywać i małego Pawła bardzo to bolało. Dawała mu więc do ręki krzyż, żeby łatwiej było mu ten ból znosić.
W późniejszych latach, kiedy prowadził już życie mistyczne, dochodził do wniosku, że nie jest sztuką umrzeć dla Chrystusa. Sztuką jest przyjęcie cierpienia dla Chrystusa. Nie chciał szybkiego męczeństwa, ale pragnął jak najwięcej cierpienia znosić z Chrystusem i dla Chrystusa.
Jest chyba też taki wymiar mentalnego cierpienia w życiorysie Pawła. Kiedy dostał już pozwolenie od papieża na głoszenie kazań, gromadzenie uczniów, a w końcu również otrzymał święcenia kapłańskie, duchowieństwo we Włoszech go nie akceptowało. Czyżby postawienie tak mocnego akcentu na krzyż było wtedy niepopularne?
Na pewno poruszało Pawła pewnego rodzaju rozluźnienie moralne i dostrzegł, że jest to źródło ludzkiego cierpienia. XVIII wiek w Piemoncie i okolicach, gdzie żył, to był taki “ciemny wiek” pod względem moralności. Paweł zobaczył, że jedyną odpowiedzią na to jest wymiar człowieczeństwa Jezusa, wyrażający się w ofierze na krzyżu.
Mówiło się wtedy bardzo powierzchownie o Ukrzyżowanym, ale nie uświadamiano sobie, co to tak naprawdę znaczy – jaka to jest cena, jaka to jest ofiara i ile z tego można zaczerpnąć. Oczywiście również postawa i surowość życia Pawła była bardzo skrajna i to sprawiało, że był dla współczesnych sobie jeszcze bardziej niewygodny.
Czytaj także:
„Poświęcam Ci każdą chwilę cierpienia i bólu”. Modlitwa w chorobie
Czy to z powodu pewnego rozluźnienia moralnego reguły waszego zgromadzenia w pierwszej chwili spotkały się w Watykanie z poglądem że to jest zbyt surowe?
Tak. Myślano, że to jest niewykonalne. Co ciekawe, Paweł od Krzyża napisał regułę pasjonistów bardzo szybko. Inni założyciele najczęściej długo nad tym pracują, a Paweł, będąc na rekolekcjach, stworzył ją w ciągu 5 dni. Mówi się, że pisał pod natchnieniem – dosłownie, jakby mu ktoś dyktował.
Jako zakonnicy zobowiązujecie się do czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, a oprócz tego również do głoszenia słowem i czynem Męki Jezusa Chrystusa…
Tak, ten czwarty ślub oznacza, że jesteśmy wręcz konsekrowani dla Męki.
Jak w praktyce, na co dzień, to realizujecie?
Oczywiście nie oznacza to, że jesteśmy masochistami (śmiech). Owszem, na początku św. Paweł od Krzyża miał radykalne akty pokutne i później one funkcjonowały w zakonie, ale nie był to ból dla samego bólu. Chodzi o znoszenie czegoś ze względu na Chrystusa i dawanie ludziom źródła nadziei, bo normalny człowiek, kiedy spotyka się z chorobą, śmiercią bliskiej osoby, to ogarnia go najczęściej czarna rozpacz, zwłaszcza kiedy jest to nagła śmierć lub perspektywa długotrwałej choroby. Narzuca nam się wtedy pytanie “dlaczego?”.
A głoszenie Męki Jezusa Chrystusa każe odwrócić to pytanie, bo słowo “dlaczego” sugeruje, że jest jakaś beznadzieja, że wiara gdzieś odpłynęła. Chodzi o to, żeby zadać sobie pytanie “po co?”, “co Bóg chce mi przez to powiedzieć?”.
To jest pytanie człowieka wierzącego, bo sens cierpienia jako takiego jest nijaki, ale w kontekście Męki Jezusa nabiera charakteru odkupieńczego i nawet to nasze osobiste cierpienie, chorobę czy śmierć, możemy duchowo w tę Mękę włączać.
Święty Paweł Apostoł w jednym z listów mówi, że dopełnia w swoim ciele cierpienia Chrystusa i w naszym życiu też może tak być. Chrystus może dopełniać to swoje cierpienie w obecnym czasie, nadając w ten sposób sens naszemu cierpieniu.
Jeśli ktoś do tej pory nigdy nie spotkał się z waszym zgromadzeniem, może pomyśleć, że tak mocne skupienie się na prawdzie o krzyżu jest przesadą, bo łatwiej nam przyjmować prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i ono jest dla nas najpełniejszym wymiarem Jego tożsamości, pewnego wypełnienia misji na ziemi.
Święty Paweł od Krzyża podkreślał w tym kontekście człowieczeństwo Jezusa – co Nim pokierowało, żeby podjąć Mękę? Paweł stawiał sobie takie cztery pytania i uczył tych czterech pytań ludzi, medytujących Mękę Chrystusa: “Kto cierpi?”, “Dla kogo cierpi?”, “Po co cierpi?” i “Jak cierpi?”. To ostatnie pytanie odnosi się do tego, co znosił Chrystus w czasie Męki. Odpowiadając sobie na te pytania, zaczynamy zupełnie inaczej widzieć tę rzeczywistość.
Odpowiadamy na pierwsze pytanie i możemy uświadomić sobie, że Syn Boży stał się człowiekiem, uniżył się, zszedł do nas. To jest pierwszy krok. Potem drugie pytanie i drugi krok: wejście w Mękę i śmierć. Trzecie pytanie i trzeci krok: jaka to jest śmierć? Przecież czytamy w Biblii, że przeklęty jest ten, kto zawisł na drzewie krzyża, więc ten trzeci krok jest uniżeniem to tego stopnia, że Bóg staje się przekleństwem, żeby dać nam błogosławieństwo. Kiedy człowiek zaczyna się w to wgłębiać, to widzi zmartwychwstanie o wiele pełniej.
Czytaj także:
Stygmatyczka Wanda Boniszewska. „Wybrałem cię dla wynagrodzenia zniewag”
Czy dzisiaj mogę naśladować Ukrzyżowanego jako człowiek świecki? Jak to robić?
Święty Paweł od Krzyża napisał taki mały traktacik “Śmierć mistyczna”. Chodzi tu o umieranie dla siebie. Nie patrzę na moje oczekiwania, na moje ja, moje zachcianki, moje racje w relacji małżeńskiej.
Z perspektywy rodzica jest to jeszcze bardziej oczywiste. Trzeba np. posiedzieć całą noc przy łóżku dziecka, bo jest chore i to jest dawanie siebie, krzyżowanie swojego egoizmu. Naśladowanie Ukrzyżowanego to rezygnacja ze swej dumy. Jest to też przyjmowanie różnych trudnych doświadczeń w duchu wiary.
Z jednej strony krzyż jest osadzony bardzo mocno w ziemi – krzyż Jezusa był wbity w ziemię, więc odwołuje nas do tego przyziemnego wymiaru naszego życia, do rezygnowania z siebie. Ale z drugiej strony krzyż jest skierowany ku górze i ręce Jezusa są skierowane ku górze…
No bo krzyż Chrystusa i osoba Chrystusa łączy niebo z ziemią. Śpiewamy to na Wielkanoc w “Exultecie”. Powtórzę: bez krzyża nie ma zmartwychwstania i krzyż jest bardzo ludzki. Możemy się w nim doskonale odnaleźć.
Czytaj także:
Tam, gdzie cierpienie miesza się z radością uratowania człowieka. Okno Życia „od kuchni” [wywiad]