Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Uściskaj swoje dzieci. Nie pracuj do późnej nocy. Gdy będzie za późno, pożałujesz” – zaapelował zbolały ojciec.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W społeczeństwie rządzonym przez takie hasła jak „pośpiech”, „nagła sprawa” i „termin” normalnym wydaje się życie pod presją tu i teraz, w wierze, że poświęcenie pracy zostanie wynagrodzone i że pewnego dnia będzie więcej czasu na to, by go spędzić wraz z mężem, żoną czy dziećmi.
Tak właśnie musiał czuć się Amerykanin J.R. Storment, gdy pisał swoje wzruszające świadectwo, które stało się hitem internetu.
Dyrektor w sektorze technologii miał kalendarz wypełniony po brzegi zebraniami i obowiązkami. Nigdy nie był w stanie pozwolić sobie na dłuższy niż tygodniowy urlop z rodziną. Jednak jego rutyna została nagle przerwana informacją, że jedno z jego dzieci, ośmioletni bliźniak Willey, zmarł nagle w czasie snu.
Nagła strata dziecka
U chłopca zdiagnozowano wcześniej lekką formę epilepsji, tzw. padaczkę rolandyczną, która pojawia się u dzieci w wieku 8–13 lat i zwykle zanika u nastolatków. Chociaż wszyscy lekarze, którzy badali Willeya, twierdzili, że nie ma powodu do zmartwień, doszło do „niewyjaśnionych przyczyn nagłej śmierci epileptycznej” – czegoś niezwykle rzadkiego, dotykającego 1 na 4 500 dzieci.
W czasie najcięższej z możliwych form żałoby Storment dał upust swojej bolesnej historii we wzruszającym świadectwie rozpowszechnionym na portalu społecznościowym. W swej opowieści zbolały ojciec apeluje, aby więcej czasu poświęcać rodzinie:
Wielu pyta, jak mogą pomóc. Uściskaj swoje dzieci. Nie pracuj do późnej nocy. Gdy będzie za późno, pożałujesz wielu tych spraw, którym z oddaniem się poświęcasz. Czy regularnie masz czas dla swoich dzieci? Jeśli można z tej historii wyciągnąć jakąś lekcję, to tę, by przypomnieć innym (i sobie) aby nie tracić tego, co ważne.
Praca to widzialna forma miłości
Na początku swojej relacji Storment opisuje, jak po sprzedaniu własnej, stworzonej przez siebie firmy, stał się jeszcze bardziej zajęty. Następnie opisał wszystkie traumatyczne chwile, które przeżył po śmierci Willeya. Przyznał, że wraz ze śmiercią chłopca wszystko straciło sens.
Ważną kwestią jest to, w jaki sposób wrócić do pracy, aby ponownie nie przeżywać obecnego żalu. Szczerze mówiąc, myślałem o tym, aby nie wracać. Jednak wierzę słowom Kahlil Gibran: “Praca to widzialna forma miłości”. Dla mnie ta sentencja jest dowodem na to, że wraz z wykonywaniem naszej pracy wiele zyskujemy, wzrastamy i ofiarujemy. Jednak praca ta winna być zrównoważona, czego ja rzadko doświadczałem. Równowaga ta pozwala nam ofiarować światu nasze prezenty, jednak nie kosztem naszej rodziny.
W innym miejscu Storment opisuje, w jaki sposób stara się obecnie być bliżej swego drugiego syna, który także odczuwa brak Willeya:
„Gdy pisałem ten post, mój żyjący syn Oliver poprosił, bym mu udostępnił komputer. Zamiast wypowiedzieć zwyczajowe nie, zapytałem, czy mogę się z nim pobawić. Oliver bardzo się zdziwił. Nawiązaliśmy kontakt, który wcześniej gdzieś zgubiłem. Małe rzeczy są ważne. Ważnym aspektem tej tragedii jest lepsza relacja, jaką mam teraz z moim synem. Nasza rodzina już nie dzieli się na dwie podwójne części (rodzice i bliźniaki), a stała się trójkątem trojga jednostek. To wielka zmiana dla rodziny, która do tej pory miała cztery rogi”.
Storment zamyka swój długi list szczerą prośbą skierowaną szczególnie do innych pracoholików o to, by zajmowali się sprawami najważniejszymi w życiu:
„Mam nadzieję, że zastanowisz się nad tym, co w twoim życiu najważniejsze i czemu powinieneś poświęcić swój czas”.
Czytaj także:
Co jest najważniejszym skarbem, jaki ojciec może dać dziecku? Twórca Tato.Net nie ma wątpliwości
Czytaj także:
Ojcostwo to sztuka. Sztuka prześcigania własnego taty!
Czytaj także:
Ojcostwo? Największa przygoda piłkarza!