Obiecuję, że postaram się nie zbanalizować tematu. Jako terapeutka par zauważam wielką potrzebę w zachęcaniu każdej osoby do podjęcia refleksji nad jednym z najważniejszych pytań, jakie stawia sobie człowiek: co to jest miłość?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Decyzja, postawa, wybór?
Często słyszymy, że “miłość to decyzja”, ale decyzja na co? Wybór czego? Czego dotycząca postawa? Gdy zadaję te pytania w gabinecie, para patrzy na siebie ze zdziwieniem, jakby słyszała te pytania pierwszy raz w życiu. Wydaje się, że przecież każdy wie, czym jest miłość, ale jest zgoła inaczej. Okazuje się, że gdy próbujesz na to pytanie odpowiedzieć, to twoja definicja kompletnie mija się z rzeczywistością, w której żyjesz.
Mówisz na przykład: “miłość to decyzja o tym, że będę z tobą na dobre i na złe”, ale w rzeczywistości zastanawiasz się, czy nie zakończyć związku, ponieważ jesteś bardzo nieszczęśliwa. Inny przykład: “miłość to wybór twojego szczęścia przed moim”, ale kiedy mąż nie zaspokaja twoich potrzeb, rośnie w tobie złość i zaczynasz wątpić w tę właśnie miłość.
Stałość i zmienność
W tym miejscu chciałabym zasygnalizować dwa komponenty, które wydają się wchodzić w skład miłości. Trwałość i zmienność. Ta dwoistość przynosi ulgę. Miłość nie jest jak głaz, który od 2000 lat stoi w jednym miejscu, ale zawiera w sobie elementy zmienności, różnorodności. Jest w niej miejsce na przeobrażenia i modyfikacje.
Sami musicie zdecydować, co dla was będzie elementem stałym (np. decyzja, że nie opuścisz drugiej osoby aż do śmierci), a co elementem zmiennym (np. uczucia). Zatem miłość nie kończy się aż do śmierci, ale może przybierać różne formy i jest w niej miejsce na różnorodne uczucia.
Moja definicja
Po wielu miesiącach pracy nad sobą udało mi się stworzyć definicję, która jest skrojona na moją miarę. Brzmi tak: Miłość to stawianie dobra i szczęścia drugiej osoby ponad moim własnym, przy jednoczesnym zadbaniu o niewyczerpywalne źródło moich zasobów.
Ważna jest kolejność tych dwóch członów: najpierw jest ten “drugi”, później ja. Z tym oczywiście mam kłopot. Zauważyłam, że jeśli wyczerpują mi się zasoby (mała ilość snu, brak odpoczynku, zaległości z pracą itd.), nie jestem w stanie zdobyć się na taką empatię, jakiej potrzebuje mój mąż czy córka. Obecnie jestem w trakcie weryfikowania tej definicji. Może trzeba będzie w niej coś zmienić?
Tutaj pojawia się ważna kwestia. Należy być ostrożnym i nie przesadzić w ciągłym dostosowywaniu definicji miłości pod swoje potrzeby. Warto utrzymać balans i sprawiać, żeby miłość była wymagająca.
Dlaczego warto myśleć o miłości?
Z mojego doświadczenia wynika, że ludziom łatwiej się rozstać, jeśli nie wiedzą, czym jest miłość i nigdy się nad nią nie zastanawiali (zarówno osobno, jak i wspólnie)
Ostatnio miałam do czynienia z parą, która zupełnie nie wiedziała, czy kontynuować małżeństwo, ponieważ w kobiecie wypaliły się wszystkie uczucia i nic nie czuła do męża. Nie wiedziała, czy go kocha. Dotykamy kolejnej ważnej sprawy. Dla większości osób kochać = czuć coś pozytywnego. Język polski jest pod tym względem kłopotliwy.
Może łatwiej byłoby nam obchodzić się z czasownikiem miłować się (oczywiście jest on w użyciu, ale zdaje się nieco archaiczny), bo wtedy wyraźnie wskazywałby na naszą definicję, w której czasami w ogóle nie ma miejsca na uczucia! Jakby uczucia w ogóle nie przynależały do kategorii miłości. Co o tym myślisz? Spójrz na moją definicję. W ogóle nie ma w niej mowy o uczuciach. Błąd czy ułatwienie?
Moim celem było przekonanie cię do podjęcia refleksji nad definicją miłości w twoim życiu. Mam nadzieję, że mi się to udało.
Czytaj także:
Czego trzeba doświadczyć, aby budować zdrowe związki?
Czytaj także:
Dopamina czy oksytocyna? Wybierasz szybką nagrodę czy głębokie szczęście?