Poznajcie błogosławioną Conchitę, a właściwie Marię Concepción Cabrerę Arias de Armidę, meksykańską świecką mistyczkę, która w swoim życiu napisała tyle dzieł co święty Tomasz z Akwinu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Conchita to córa Meksyku. Myśląc o niej, widzimy oczami wyobraźni, jak z rozwianymi włosami przemierza konno meksykańskie równiny, tę ziemię przemocy i kontrastów: „ziemię wulkanów”, a zarazem ziemię „prawdziwego krzyża”; Meksyk to kraj związany z krzyżem i Matką Bożą z Guadalupe. W historii Conchity można dostrzec rozdźwięk między jej coraz głębszym życiem duchowym, a pozornie zwyczajną codziennością. Ludziom, którzy znali mistyczkę lub których o nią pytałem przy pierwszym pobycie w Meksyku, nasuwa się jedno charakteryzujące ją słowo: „prostota”. Conchitę cechowała ewangeliczna prostota.
Conchita: narzeczona, żona, matka, wdowa, babcia i… święta!
U Conchity najmocniej przyciąga uwagę jej wszechstronność. Zrealizowała wszystkie kobiece powołania: była narzeczoną, żoną, matką, wdową, babcią, prababcią, a nawet, dzięki specjalnemu indultowi Piusa X, odeszła z tego świata jako zakonnica, choć odbyło się to w jej domu i wśród dzieci. Bycie żoną i matką nigdy nie przeszkadzało jej we wzrastaniu w wierze. Była jedną z nas. Martwiła się o dom, opiekowała dziećmi, chodziła na przyjęcia do przyjaciół.
Mój mąż był zawsze wzorem miłości i szacunku. Wielu kapłanów mi mówiło, że Bóg wybrał go dla mnie ze szczególną uwagą, był bowiem przykładnym małżonkiem, pełnym cnót.
Śmiać mi się chce, gdy wspominam pewną błahostkę: bardzo chciałam, żeby mój synek co chwila mówił „mama”, tymczasem pierwsze jego słowo brzmiało: „kot”; sprawiało mi to autentyczną przykrość.
Muszę formować osiem serc, walczyć z ośmioma charakterami, wyrywając zło, a siejąc i wzmacniając to, co dobre. Potrzeba mi wielkiej cierpliwości, roztropności i cnoty, by w święty sposób wypełniać misję matki.
Conchita przeżyła żałobę, zarówno po śmierci swoich dzieci, jak i ukochanego męża. Ból i cierpienie nie były jej obce. 28 marca 1887 r. w poniedziałek o północy urodził się drugi syn, Carlos. Żył tylko sześć lat i zmarł 10 marca 1893 r. na straszliwy dur brzuszny. Patrząc na jego cierpienie, Conchita mówiła: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
Jego śmierć była dla mnie straszliwym ciosem, rozdzierającym serce, nigdy wcześniej tak mocno nie cierpiałam. Nie chciałam się oderwać od jego ciała, zwyciężył jednak głos posłuszeństwa, który mnie skłonił do oddania go Bogu.
Conchita i duchowe zaręczyny z Chrystusem
Kiedy jako dziecko Conchita spędzała wiele czasu w rodzinnych hacjendach, często się przyglądała, jak na skórze zwierząt wypalano rozgrzanym żelazem znak właściciela. Sama zaczęła marzyć o tym, by na swym ciele nosić znak Chrystusa. Pewnego dnia wyryła sobie na sercu imię Jezusa. Źródła czynu Conchity trzeba się dopatrywać w charyzmacie otrzymanym od Boga oraz w szaleństwie miłości podążającej za ukrzyżowanym Bogiem. Pierwsze owoce heroicznego czynu Conchity, przez który własną krwią przypieczętowała swoje oddanie i całkowitą przynależność do Chrystusa, objawiły się w życiu samej mistyczki.
Czułam się tak, jakby za sprawą monogramu Pan otworzył jakieś wrota, przez które zaczął wlewać obfite łaski. Od tamtego dnia począwszy – cóż za gonitwa! Ile tkliwości, ile łask, ileż wspaniałych przejawów dobroci wobec mnie, nędznego błota! Nie opuszczał mnie w dzień ni w nocy ani w czasie modlitwy, ani poza nią. Chcę, byś była moja. Już jesteś, ale chcę, byś była moja jeszcze bardziej – powtarzał mi. Zbliż się do Mnie, chcę się z tobą zaręczyć, chcę ci nadać moje imię i przygotować cię do przyjęcia wielkich łask.
Ks. Luis M. Martinez w tym okresie sytuuje wyjątkową łaskę, jakiej dostąpiła Conchita – duchowych zaręczyn z Chrystusem. Teologowie nie przestają się dziwić, rozważając niezwykły przypadek kobiety w pełni zaangażowanej w życie małżeńskie i macierzyństwo, którą Pan wyniósł do najwyższych mistycznych stanów. Bóg jest panem swoich darów.
Conchita – wzór kobiecej świętości, tak potrzebny dzisiejszemu światu
Na czym polegał sekret życia wewnętrznego Conchity? Niewątpliwie na miłości Boga i jej niewiarygodnej miłości do Chrystusa. Wiara przemieniła jej życie codzienne. Na zewnątrz Conchita nie wyróżniała się niczym, co by budziło podziw. Jej egzystencja nie różniła się od życia innych kobiet.
Bóg szlifował ją, by stała się wzorem dla kobiet współczesnych, które żyją w rodzinie, w określonym środowisku pracy i pośród codziennych zajęć z ewangeliczną prostotą, wierne swym obowiązkom, wspaniałomyślne, często heroiczne, choć same tego nieświadome. To nowy typ kobiecej świętości, potrzebny dzisiejszemu światu.
*Fragmenty książki „Bł. Conchita. Dziennik duchowy żony i matki” Marie-Michel Philipon OP, Wyd. Esprit 2020
**Kursywą zaznaczono w tekście cytaty z dzienniczka Conchity
Czytaj także:
Mało znana mistyczka: napisała tyle, co św. Tomasz. Wychowała 9 dzieci
Czytaj także:
Stygmatyczka Wanda Boniszewska. „Wybrałem cię dla wynagrodzenia zniewag”
Czytaj także:
Krawcowa – mistyczka. Miała stygmaty i ekstazy, ale z pokory ukrywała je przed światem