Żyją nie tylko w rodzinach, w których rodzice nadużywają przemocy, substancji psychoaktywnych czy też są z różnych powodów niezdolni do opieki nad innymi. Jednakże i w tzw. „dobrych domach” dzieci mogą stawać się niewidzialne, gdy ważne części ich tożsamości (granice, potrzeby, uczucia) nie są zauważane albo akceptowane przez rodziców.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jeśli rodziców pochłaniają dorosłe problemy i kłótnie o dramatycznym przebiegu, dzieci czują się, jakby ich nie było. Nie tylko dlatego, że rodzice nie zwracają uwagi na ich wrażliwość i możliwość poradzenia sobie z tym, czego są świadkami, ale także z powodu doświadczanej bezradności. Choć dziecko awanturujących się rodziców chciałoby coś zrobić, by im pomóc i uratować integralność rodziny, nie ma takiej mocy. Może przy okazji także stać się bezpośrednią ofiarą agresji.
Kiedy dzieci stają się niewidzialne
Dzieci stają się niewidzialne i bez burzliwej atmosfery w domu. Wystarczy, że rodzice za wszelką cenę starają się zachować iluzję harmonii i wymuszają na dzieciach „stosowne” zachowanie. W rodzinie, w której wielką wagę przywiązuje się do zewnętrznych pozorów i rygoru, nie ma miejsca na ujawnianie swoich potrzeb i uczuć. Nie można się pogniewać albo rozpłakać. Kiedy regulaminy są ważniejsze niż ludzie, dzieci uczą się, iż jedynie przez wycofywanie swoich potrzeb i dostosowanie się do wymagań dorosłych można uzyskać pozorne poczucie bliskości z rodzicami i bycia przez nich kochanymi.
Na smutek, lęk albo złość nie ma miejsca także w domach, w których panuje nieustanny pośpiech i presja zdążania na kolejne punkty programu. Gdzie rodzice i dzieci tygodniami mijają się w drzwiach i brakuje uważności na to, co u kogo słychać. To nieprawda, że dzieci cieszą się wówczas z posiadanej swobody albo szybciej dojrzewają. Raczej doświadczają, że dla rodziców nie są kimś ważnym, o kogo tamci chcieliby się troszczyć.
Przynoszone do domu pieniądze czy kupowane usługi nie są w poczuciu dzieci dowodami miłości, ale raczej jej tanim substytutem, który łatwo wyczuwają. Nawet nastolatki potrzebują pełnego zaciekawienia pytania „co u ciebie słychać?”, pamięci o ich sprawach, rozmów na ważne życiowe tematy i wsparcia w swoich dylematach. Spokoju rodziców wobec przypływów emocji. Słowa „dobranoc” i czasami przykrycia ich na noc kołdrą, mimo że wydaje się, że ich relacje istnieją w smartfonach.
Niewidzialne dzieci nie mają głosu. Nikt nie stara się zrozumieć, o jakich uczuciach opowiadają swoimi niedorośle dobieranymi słowami. Nikt nie przywiązuje wagi do przeżywanych przez nie dramatów, nieraz ogromnego lęku, poczucia opuszczenia i zagubienia. Niestety, nie sprawia to, że nabywają umiejętności radzenia sobie z uczuciami samodzielnie. Wręcz przeciwnie – nie mają szansy się tego nauczyć bez dorosłej osoby, która jest blisko. Tylko ktoś drugi, kto to już umie, może towarzyszyć dziecku w przeżywaniu emocji, pomagając je poczuć, nazwać, zrozumieć i uregulować.
Grzeczne i opiekuńcze
Niewidzialne dzieci bywają bardzo grzeczne i opiekuńcze – na przykład wówczas, jak pisze Jesper Juul, gdy w domu jest przewlekle chora siostra lub brat i dla potrzeb zdrowego dziecka miejsca już nie ma. Podobnie – gdy ciężko choruje któreś z rodziców. Obarczane odpowiedzialnością ponad wiek, tracą kontakt z dziecięcymi, beztroskimi częściami siebie, które potrzebują w tym czasie dojść w pełni do głosu. Pełniąc „dorosłe” role, gubią zdolność zabawy, umiejętność odreagowania stresu i radzenia sobie z wyzwaniami życia, gdy nadchodzi prawdziwa dorosłość.
Niewidzialne dzieci czują się przezroczyste dla świata – najpierw stając się kimś takim także dla samych siebie. W dorosłość zabierają potrzebę udowodnienia własnego istnienia przez ryzykowne zachowania albo sukcesy, lub tracą wiarę we własne możliwości. I potrzebują wsparcia innych, często w terapii, by odszukiwać w sobie tę utraconą brakiem uwagi i miłości część. I uczyć się nią opiekować.
Dlatego w rodzinie potrzeba tworzyć przestrzeń dla dziecięcych zabaw, pytań, sprzeciwu, pragnień. Nie znaczy to, że wydarzać się będzie wszystko, czego dzieci zechcą, ale że ich potrzeby zostaną nazwane i zauważone, a granice osobiste – poszanowane.
Czytaj także:
5 kluczy do sukcesu wychowawczego według św. Jana Bosko
Czytaj także:
Dlaczego pojęcie „grzeczne dziecko” nie wspiera wychowania?