Żyją nie tylko w rodzinach, w których rodzice nadużywają przemocy, substancji psychoaktywnych czy też są z różnych powodów niezdolni do opieki nad innymi. Jednakże i w tzw. „dobrych domach” dzieci mogą stawać się niewidzialne, gdy ważne części ich tożsamości (granice, potrzeby, uczucia) nie są zauważane albo akceptowane przez rodziców.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeśli rodziców pochłaniają dorosłe problemy i kłótnie o dramatycznym przebiegu, dzieci czują się, jakby ich nie było. Nie tylko dlatego, że rodzice nie zwracają uwagi na ich wrażliwość i możliwość poradzenia sobie z tym, czego są świadkami, ale także z powodu doświadczanej bezradności. Choć dziecko awanturujących się rodziców chciałoby coś zrobić, by im pomóc i uratować integralność rodziny, nie ma takiej mocy. Może przy okazji także stać się bezpośrednią ofiarą agresji.
Kiedy dzieci stają się niewidzialne
Dzieci stają się niewidzialne i bez burzliwej atmosfery w domu. Wystarczy, że rodzice za wszelką cenę starają się zachować iluzję harmonii i wymuszają na dzieciach „stosowne” zachowanie. W rodzinie, w której wielką wagę przywiązuje się do zewnętrznych pozorów i rygoru, nie ma miejsca na ujawnianie swoich potrzeb i uczuć. Nie można się pogniewać albo rozpłakać. Kiedy regulaminy są ważniejsze niż ludzie, dzieci uczą się, iż jedynie przez wycofywanie swoich potrzeb i dostosowanie się do wymagań dorosłych można uzyskać pozorne poczucie bliskości z rodzicami i bycia przez nich kochanymi.
Na smutek, lęk albo złość nie ma miejsca także w domach, w których panuje nieustanny pośpiech i presja zdążania na kolejne punkty programu. Gdzie rodzice i dzieci tygodniami mijają się w drzwiach i brakuje uważności na to, co u kogo słychać. To nieprawda, że dzieci cieszą się wówczas z posiadanej swobody albo szybciej dojrzewają. Raczej doświadczają, że dla rodziców nie są kimś ważnym, o kogo tamci chcieliby się troszczyć.
Przynoszone do domu pieniądze czy kupowane usługi nie są w poczuciu dzieci dowodami miłości, ale raczej jej tanim substytutem, który łatwo wyczuwają. Nawet nastolatki potrzebują pełnego zaciekawienia pytania „co u ciebie słychać?”, pamięci o ich sprawach, rozmów na ważne życiowe tematy i wsparcia w swoich dylematach. Spokoju rodziców wobec przypływów emocji. Słowa „dobranoc” i czasami przykrycia ich na noc kołdrą, mimo że wydaje się, że ich relacje istnieją w smartfonach.
Niewidzialne dzieci nie mają głosu. Nikt nie stara się zrozumieć, o jakich uczuciach opowiadają swoimi niedorośle dobieranymi słowami. Nikt nie przywiązuje wagi do przeżywanych przez nie dramatów, nieraz ogromnego lęku, poczucia opuszczenia i zagubienia. Niestety, nie sprawia to, że nabywają umiejętności radzenia sobie z uczuciami samodzielnie. Wręcz przeciwnie – nie mają szansy się tego nauczyć bez dorosłej osoby, która jest blisko. Tylko ktoś drugi, kto to już umie, może towarzyszyć dziecku w przeżywaniu emocji, pomagając je poczuć, nazwać, zrozumieć i uregulować.
Grzeczne i opiekuńcze
Niewidzialne dzieci bywają bardzo grzeczne i opiekuńcze – na przykład wówczas, jak pisze Jesper Juul, gdy w domu jest przewlekle chora siostra lub brat i dla potrzeb zdrowego dziecka miejsca już nie ma. Podobnie – gdy ciężko choruje któreś z rodziców. Obarczane odpowiedzialnością ponad wiek, tracą kontakt z dziecięcymi, beztroskimi częściami siebie, które potrzebują w tym czasie dojść w pełni do głosu. Pełniąc „dorosłe” role, gubią zdolność zabawy, umiejętność odreagowania stresu i radzenia sobie z wyzwaniami życia, gdy nadchodzi prawdziwa dorosłość.
Niewidzialne dzieci czują się przezroczyste dla świata – najpierw stając się kimś takim także dla samych siebie. W dorosłość zabierają potrzebę udowodnienia własnego istnienia przez ryzykowne zachowania albo sukcesy, lub tracą wiarę we własne możliwości. I potrzebują wsparcia innych, często w terapii, by odszukiwać w sobie tę utraconą brakiem uwagi i miłości część. I uczyć się nią opiekować.
Dlatego w rodzinie potrzeba tworzyć przestrzeń dla dziecięcych zabaw, pytań, sprzeciwu, pragnień. Nie znaczy to, że wydarzać się będzie wszystko, czego dzieci zechcą, ale że ich potrzeby zostaną nazwane i zauważone, a granice osobiste – poszanowane.
Czytaj także:
5 kluczy do sukcesu wychowawczego według św. Jana Bosko
Czytaj także:
Dlaczego pojęcie „grzeczne dziecko” nie wspiera wychowania?