„Bez przesady. Czemu mam dziękować za coś, co mój partner i tak powinien zrobić?” – słyszę czasem od małżonków. Przyjmując za pewnik spełnianie twoich oczekiwań, wystawiasz swoje małżeństwo na próbę. Myślisz, że to przesada? Mamy na to badania.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Masters vs disasters
Instytut Gottmana od wielu lat zajmuje się poszukiwaniem naukowo uzasadnionych odpowiedzi na jakże filozoficzne pytania. Co czyni małżeństwo udanym? Dr John Gottman jest niekwestionowanym autorytetem psychologii małżeńskiej, który całe swe życie poświęcił badaniu struktury małżeństwa – relacji, komunikacji w związku, rozwoju na przestrzeni lat.
W swoich badaniach, dzieli pary na te, które po latach są szczęśliwe („masters”) oraz te, które kończą związek rozwodem lub tkwią w nim, mimo iż są nieszczęśliwe („disasters”). Śledząc zachowania małżonków, łatwo doszedł do wniosku, że wszyscy niejako przechodzą przez to samo – w tym znaczeniu, że wszystkie pary dotykały konflikty, nieporozumienia i cała paleta emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Znamiennie różnił się jednak sposób prowadzenia sporów. Co prawda w obu grupach występowały aspekty pozytywne, takie jak zadawanie pytań, aktywne słuchanie, delikatność, grzeczność czy empatia, a także negatywne, takie jak gniew, obrażanie, krytycyzm, uraza. Dramatycznie jednak różnił się stosunek zachowań pozytywnych do negatywnych.
Stwórz klimat
Wśród par z grupy „disasters” bilans sytuacji pozytywnych do negatywnych wynosił 0,8:1. Wśród „mastersów” 5:1. A w warunkach laboratoryjnych nawet 20:1. Czy wiecie, co to znaczy? Najprościej rzecz ujmując, nie wystarczy zatuszować jedną „złą” rzecz jedną „dobrą”. Moc rażenia negatywnych zachowań ma, upraszczając, około 5 razy większą siłę rażenia! Nasze nieprzyjemne zachowania mają dalekosiężne skutki, mocniejsze niż nam się na pierwszy rzut oka wydaje. W praktyce znaczy to również, iż musimy postarać się stworzyć maksymalnie bogaty klimat wdzięczności, empatii i doceniania na co dzień. W jaki sposób? Na początek będzie to chwytanie się każdej, najmniejszej rzeczy, za którą możemy podziękować. Wspaniałym pomysłem jest słoik wdzięczności, o którym pisała Marlena tutaj.
Niektórzy chwalą sobie zasadę 7:1:1 – na 7 rzeczy, za które dziękuję, mogę powiedzieć jedną, która mi przeszkadza i sformułować przy tym jedną prośbę lub potrzebę zmiany. Możemy także zapisywać sobie 5 rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni danego dnia, w specjalnie do tego przeznaczonym zeszycie. Albo mówić je głośno na wspólnej modlitwie? Tak naprawdę nie
ważne w jaki sposób, ważne by zacząć i po prostu ćwiczyć się we wdzięczności. W miarę praktyki, gwarantuję, zaczynamy w bardzo naturalny sposób być bardziej wrażliwymi na dobro wokół nas, a nasze serce się zmienia.
Ile razy?
Nie poprzez wyeliminowanie trudnych spraw między nami, ale przez złagodzenie ich gorzkiego smaku dużą ilością słodyczy dnia codziennego wzmacniamy nasze relacje. Te trudne zostaną, ale w klimacie życzliwości, sygnalizowane z należytą delikatnością – są w stanie nas wzmocnić, rozwinąć, a nawet być okazją do okazania sobie miłości. Przychodzi mi na myśl pewna parafraza. „Panie, ile razy mam dziękować małżonkowi za to, co robi? Czy aż 7 razy?” Zdaje się, że odpowiedź mogłaby brzmieć: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem razy”.
Czytaj także:
GRA WSTĘPNA – gra dla par, jakiej jeszcze nie było!
Czytaj także:
To proste słowo może napełnić radością twoją modlitwę
Czytaj także:
Jeśli wasz związek popadł w rutynę, może warto dodać mu nieco pikanterii?