separateurCreated with Sketch.

Dziecko przeżyło aborcję w 25. tygodniu. Zmarło po godzinie

USG
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 27.02.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Kiedy Sofia Khan usłyszała, że jej nienarodzone dziecko ma rozszczep kręgosłupa, uznała, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie aborcja. Nigdy jednak nie przypuszczała, że dziecko urodzi się żywe…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

W Wielkiej Brytanii aborcja na żądanie jest dozwolona do 24. tygodnia, w przypadku choroby dziecka także później. Sofia była już w 25. tygodniu ciąży, a przy obecnym poziomie rozwoju medycyny wcześniaki urodzone na tym etapie mają spore szanse na przeżycie.

 

Rozszczep kręgosłupa i późna aborcja

Sofia i Shekeel mają już dwuletniego synka i wiadomość o drugiej ciąży przyjęli bardzo pozytywnie. W piątym miesiącu, podczas rutynowego badania, okazało się, że ich synek cierpi na rozszczep kręgosłupa, co w tym przypadku, według lekarzy, mogło okazać się wadą letalną. Przez jakiś czas szukali innego rozwiązania, ale ostatecznie uwierzyli, że w ten sposób będą mogli oszczędzić sobie i jemu cierpienia.

Do ostatniej chwili Sofia miała jednak wątpliwości i dopadało ją poczucie winy. Personal szpitala, mimo to, nie przestawał jej zapewniać, że wszystko będzie dobrze i aborcja pójdzie zgodnie z planem.

 

Dziecko się poruszyło

Dostała zastrzyk w brzuch, który miał zatrzymać bicie serca jej dziecka i doprowadzić do jego śmierci. Lekarze dwukrotnie wykonali jeszcze USG i potwierdzili, że chłopiec jest już martwy. Sofia w towarzystwie męża i szwagierki została przetransportowana do szpitala, w którym czekała na wywołanie porodu.

Tam jednak poczuła, że jej dziecko nadal się rusza. Powiedziała o tym pielęgniarce, ale ta uznała, że to absolutnie niemożliwe i odmówiła wykonania kolejnego USG.

Dziesięć godzin później urodziła swojego synka. Zarówna ona, jak i personel szpitala byli w szoku, kiedy usłyszeli jego płacz.

 

„Chciał, żebym zobaczyła jego twarz”

„Myślałam, że wariuję. Myślałam, że wydaje mi się tylko, że moje dziecko płacze, bo tak bardzo chcę, żeby było żywe” – mówi Sofia w rozmowie z „The Sun”. Położna nie wiedziała, co robić, przerażona biegła z dzieckiem przez korytarz. Kiedy wróciła, spytała Sofii, co teraz planuje. „Nie wiedziałam, o co im chodzi. Przytuliłam synka i powiedziałam mu, że bardzo go kocham” – wspomina kobieta.

Chłopczyk zmarł po godzinie i nie otrzymał żadnej specjalistycznej pomocy. Szpital przeprosił i przekazał wyrazy współczucia rodzinie, ale zapewnił, że cała procedura została przeprowadzona poprawnie.

„Nie sądzę, żeby kiedykolwiek to mnie opuściło. Codziennie myślę o moim małym chłopcu” – mówi Sofia. – On chciał, żebym zobaczyła jego twarz” – dodaje.

Mam nadzieję, że w przyszłości położne będą słuchały matek. Instynkt matki ma wielką moc.

Źródło: The Sun



Czytaj także:
Zwolniona z apteki w święto Matki Bożej. Świadectwo farmaceutki pro-life


DOKTOR JOHN BRUCHALSKI
Czytaj także:
Widzieć oboje pacjentów. Kiedyś wykonywał aborcje, teraz prowadzi klinikę pro-life


NIENARODZONE DZIECKO
Czytaj także:
Aborcja nie jest OK. Mamy na to co najmniej 7 argumentów

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!