Eryk do dziś nie pamięta jak to się stało. Upalny, letni dzień, leniwy wypoczynek nad Pilicą. Na chwilę oddalił się od znajomych. Postanowił ochłodzić się w rzece i…. Następny obraz to szpital i przerażające uczucie, że nie ma kontroli nad ciałem, nie może ruszyć nogą ani ręką. Oddycha za niego maszyna.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bardzo szybko dotarło do niego, że stało się coś bardzo złego. Przeczucie potwierdził lekarz, który bez żadnego wstępu oznajmił Erykowi, że czeka go egzystencja rośliny. W wyniku niefortunnego skoku Eryk doznał urazu rdzenia kręgowego na wysokości kręgów C4 i C5, co oznacza tetraplegię, czyli paraliż obejmujący w różnym stopniu wszystkie kończyny, niezdolność wykonywania ruchów czynnych i upośledzenie czucia.
Pierwsze tygodnie po wypadku to był czas smutku i depresji, Eryk stracił chęć życia. Jednak okrutnie szczere słowa lekarza wzbudziły w nim wściekłość i postanowienie, że nie nigdy się nie podda.
– Do momentu wypadku miałem twarde przekonanie, że nie ma takich przeszkód, których bym nie pokonał. Wcześnie założyłem rodzinę i ciężko pracowałem w branży budowlanej. W planach było wybudowanie domu i założenie własnej firmy. Życie stało przede mną otworem – opowiada dziś Eryk
– Narodziny Kuby to był dla mnie najszczęśliwszy dzień w życiu. Miałem dla kogo żyć, miałem dla kogo budować przyszłość – dodaje.
Koniec małżeństwa i Akademia Życia
Z Konstancina przeniósł się do szpitala w Radomiu, żeby być bliżej rodziny. Po kilku miesiącach wrócił do domu. Postanowili z żoną spróbować. To było bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na brak odpowiednich środków do życia. Eryk nie miał renty, żona zarabiała grosze, nie byli w stanie utrzymać się samodzielnie. Wspólnie podjęli decyzję, że Eryk zamieszka w DPS-ie, a żona z synem przeniosą się do Warszawy. To rozwiązanie miało być tymczasowe. Okazało się początkiem końca małżeństwa i rodziny. Do tego doszła śmierć teściowej, z którą był mocno związany. Eryk znów się załamał, wydawało się, że nic dobrego już się go nie czeka.
Niespodziewany telefon z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, z propozycją dołączenia do Akademii Życia zmienił wszystko. 12 września, w dniu swoich urodzin, Eryk spotkał się z przedstawicielem Akademii Życia. To był piątek, a już w poniedziałek jechał do Konina. Akademia Życia jest miejscem, gdzie osoby z niepełnosprawnością ruchową przygotowują się do samodzielności.
Dzięki Akademii Eryk zrozumiał, że możliwe jest inne życie, niepełnosprawność nie oznacza końca. Przeciwnie, może być początkiem lepszego, bardziej pełnego życia. Każdy uczestnik dostaje mieszkanie treningowe i opiekę asystenta. Czas wypełniają zajęcia rehabilitacyjne, spotkania ze specjalistami lekarzami i terapeutami, psychologiem, prawnikiem, zajęcia praktyczne np. nauka gotowania, sportowe, warsztaty motywacyjne, trening czynności życia codziennego. Eryk dzięki Akademii rozwinął umiejętności związane z komputerem i internetem, ale przede wszystkim przekonanie, że mimo niepełnosprawności może mieć plany, marzenia. W Akademii poznał nowych ludzi, znalazł przyjaźń i wsparcie. Wyszedł wzmocniony psychicznie i emocjonalnie.
-Decyzja o wzięciu udziału w tym projekcie jest najlepszą w moim życiu, chociaż miewałem ciężkie chwile i było bardzo trudno. W takich momentach powtarzałem „Eryk, zrób to dla synka” Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem, mam inne myślenie o przyszłości, udział w Akademii dał mi dużo pewności siebie – wspomina dziś Eryk
Jeżeli inni mogą, to ja też!
Kolega z Akademii polecił go w firmie obsługującej sklepy internetowe. Przed wypadkiem nie miał pojęcia o komputerze, dzięki Akademii zdobył umiejętności, które dały możliwość pracy.
– W Akademii wielu trenerów i wykładowców to są osoby niepełnosprawne, na wózkach. Kontakt z nimi daje dużego kopa, prawdziwą motywację i inspirację. Jeżeli oni mogą, to ja też – mówi Eryk
Eryk jest ambitny, dąży do niezależności. Tuż po wypadku nie mógł nic, teraz goli się, myje zęby, sam je. Dla kogoś z zewnątrz te postępy są niewielkie, prawie niezauważalne. Dla Eryka to milowe kroki. Po zakończeniu Akademii powrót do rzeczywistości był trudny. Eryk wybrał DPS w Kole jako kolejne miejsce zamieszkania. Bliżej przyjaciół, ale daleko od syna. Kuba jest za mały, żeby podróżować samodzielnie. To właśnie potrzeba częstszych spotkań z synem sprawiła, że Eryk wystąpił o przeniesienie do DPS-u bliżej Warszawy. Udało się, a nowe miejsce okazało się przyjazne i dużo się w nim dzieje. Eryk mówi, że ta decyzja to był strzał w dziesiątkę.
– Gdy patrzę wstecz na wszystko co zdarzyło się od momentu wypadku, widzę drogę, widzę, że każda nowa sytuacja jest konsekwencją poprzedniej. Widzę także, jak wielu wspaniałych ludzi spotkałem na tej drodze, ile przyjaźni, wsparcia otrzymałem. Jak tu nie wierzyć, że człowiek jest dobry? – pyta Eryk
Jestem z ciebie dumny, tato
Teraz Eryk pracuje w biurze restauracji Zdrówko, która zatrudnia osoby niepełnosprawne. Praca jest ciekawa, dużo się dzieje. Zaprzyjaźnił się także z portierem z DPS-u, Jankiem. Na początku Janek bał się trochę, czuł niezręcznie. Teraz śmigają po okolicy razem. Janek wozi Eryka na spotkania z Kubą.
Eryk w każdej sytuacji chce być traktowany jak osoba zdrowa, nie rozczula się nad sobą i nie lituje. Przemierza internet w poszukiwaniu nowatorskich metod leczenia. Dzięki temu znalazł klinikę w Tajlandii, która zajmuje się wszczepianiem elektrod w kręgosłup. Elektrody mają stymulować sparaliżowane mięśnie. Kolejnym etapem leczenia jest podanie komórek macierzystych, a następnie intensywna 30-35 dniowa rehabilitacja. Eryk skontaktował się z kliniką i po przesłaniu badań został zakwalifikowany do operacji. Koszt operacji to olbrzymia suma – 400 tys. złotych. Eryk wierzy, że zbierze pieniądze. W życiu nauczył się, że nigdy nie należy się poddawać i trzeba walczyć do końca. Duże cele dzieli na mniejsze, tak aby do wszystkiego dochodzić małymi krokami. Jak dotąd ta strategia sprawdza się doskonale.
– Jestem z ciebie dumny, tato – usłyszał niedawno od Kuby. Eryk cieszy się, że ma z synem bliski kontakt. Może kiedyś będzie mógł go zaprosić do własnego mieszkania. Eryk wie, że nie spocznie nigdy na laurach, chce pracować, kontynuować rehabilitację, pojechać na operację do Bangkoku. A w dalszej perspektywie? Marzy o miłości, rodzinie, samodzielnym życiu.
– Jestem marzycielem – mówi o sobie. – Marzenia są po to, żeby się spełniały – dodaje z uśmiechem
Wszystkich, którzy chcą pomóc Erykowi, prosimy o wpłaty na jego zbiórkę w portalu www.uratujecie.pl https://www.uratujecie.pl/potrzebujacy/Eryk
Czytaj także:
“Mamo, kiedy doktor zrobi mi nóżki?” – pyta Szymek. A ja tak chciałabym kupić mu normalne buty
Czytaj także:
“Mamusiu, dlaczego tak źle się czuję?” – pyta Sabinka. A ja walczę o nią jak lwica