separateurCreated with Sketch.

Czy święta bez rodziny rzeczywiście muszą być smutne?

KORONAWIRUS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Wolska - 09.04.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mam nadzieję, że już niewielu z nas zastanawia się, czy wyjeżdżać do rodziny na święta czy nie. Jeśli nasza obecność wśród bliskich w tym czasie była zawsze wyrazem naszej miłości, to tym razem niech nasza nieobecność będzie znakiem troski, jaką ich darzymy.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mam nadzieję, że już niewielu z nas zastanawia się, czy wyjeżdżać do rodziny na święta czy nie. Jeśli nasza obecność wśród bliskich w tym czasie była zawsze wyrazem naszej miłości, to tym razem niech nasza nieobecność będzie znakiem troski, jaką ich darzymy.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Święta we dwoje

Kilka lat temu święta wielkanocne wypadały jakieś półtora miesiąca przed moim planowanym porodem. Odległość od domu rodzinnego wynosiła wtedy 600 km, nie mieliśmy też samochodu, więc postanowiliśmy z mężem zrezygnować z wyjazdu na święta do rodziny. Spędziliśmy je we dwoje (we troje, licząc malucha w brzuchu).

Mogłoby się wydawać: smutno, przecież święta od lat kojarzą nam się z rodzinnością. Ale powiem wam, że to był naprawdę piękny czas. Dlaczego? Mogliśmy wreszcie poświęcić go tylko sobie i Bogu. Mogliśmy poczuć, że sami dla siebie jesteśmy najważniejszą rodziną.

Zrobiliśmy minimum przygotowań. Było kilka kolorowych jajek, biały obrus, żurek, sałatka, jedno ciasto zamiast pięciu. I tyle, bez uginania się stołu, bez dojadania „resztek” przez kolejne dni. Bardzo symbolicznie. Nie przejęliśmy się zupełnie kuchenno-porządkową stroną szykowania do świąt. Skupiliśmy się za to na przeżywaniu.

Rozkoszowaliśmy się ciszą i możliwością spokojnego doświadczania wszystkich szczegółów Triduum Paschalnego i świąt wielkanocnych. Nie było rodzinnych zjazdów, mniej lub bardziej żywiołowych rozmów przy stole i całej tej otoczki, która tak często odwraca nasz wzrok od sedna wydarzeń Wielkiej Nocy.

To prawda, było inaczej i nie mieliśmy obok naszych bliskich. Nie powiem, były chwile, kiedy za nimi zatęskniliśmy. Ale jednocześnie dane nam zostało coś więcej. Przede wszystkim większa przestrzeń na osobiste przeżywanie świąt, na modlitwę, adorację i poświęcenie czasu najważniejszej osobie obok nas.

 

Wizja najbliższych świąt

Nadszedł czas, kiedy większość z nas spędzi święta w otoczeniu znanych sobie czterech ścian i wyłącznie swoich domowników. I to chyba scenariusz, którego życzę każdemu w tej sytuacji. Wiemy, że będą też tacy, którzy ze względu na chorobę będą odizolowani, albo mieszkają sami i nikt nie będzie mógł ich odwiedzić – to często osoby starsze. Będzie też liczne grono osób zaangażowanych w służbę drugiemu człowiekowi. Chwała im za to.

Dlatego jeśli mamy w domu najbliższych, z którymi na ten czas Bóg pozwolił nam zostać, ucieszmy się tym i doceńmy to. Spójrzmy na naszego domownika z miłością. Niektórzy naprawdę w tym momencie marzą o tym, aby być na naszym miejscu. A jeżeli możemy w jakikolwiek sposób sprawić, że ktoś nie będzie czuł się samotny, uczyńmy, co w naszej mocy, aby było mu lepiej – na przykład tworząc świąteczną paczkę dla naszej samotnej sąsiadki.

 

Bóg chce nam coś powiedzieć

Myśląc o nadchodzących świętach widzę dwie rzeczy, które Jezus chce nam pokazać. Pierwsza jest taka, że On naprawdę pragnie przyjść do nas osobiście. Właśnie do tych zamkniętych czterech ścian, w których tak trudno nam wytrzymać. W relacje między samymi domownikami, szczególnie te niedoskonałe i trudne.

Pragnie spotkać się z nami i naszymi rodzinami tak bardzo indywidualnie, prywatnie, intymnie – w naszym domu. Bez tych wszystkich wystawnych obiadów, zajączków, zgiełku niepotrzebnych słów i świątecznej krzątaniny.

Po drugie, być może przez ten pryzmat zamknięcia nas w domach będziemy mieli okazję prawdziwie zatęsknić za naszymi rodzinami i nawet za sprzeczkami przy rodzinnym stole. Docenić tylekroć bardziej to, co dotychczas wydawało się normalne. A kiedy to wszystko wreszcie się skończy, byśmy potrafili przytulić naszych bliskich dwa razy mocniej i powiedzieć „jak dobrze, że jesteś”.

 

Dostrzeż coś więcej

Wiem, że dla wielu z nas przeżywanie świąt w bardzo okrojonym składzie może być powodem smutku. To nieuniknione – pojawią się łzy tęsknoty i żalu. Możemy jednak spróbować tę bliskość zachować, na przykład organizując wideokonferencję, nagrywając filmik z życzeniami dla rodziny albo łącząc się we wspólnej modlitwie.

Warto spojrzeć na ten czas jako na szansę odnalezienia na nowo naszej relacji z najbliższymi i z samym Bogiem. Pozbądźmy się myślenia, że „święta bez rodziny to nie święta”. Będą z pewnością inne w przeżywaniu. Życzę każdemu z nas, abyśmy uświadomili sobie wreszcie, że tu zupełnie nie chodzi o nas, nie chodzi o te piękne stoły, dowcipy przy stole i o lanie się wodą w świąteczny poniedziałek. Tylko o Niego.


KSIĄDZ W MASECZCE
Czytaj także:
Jak wypełnić przykazania kościelne w czasie narodowej kwarantanny? [analiza]



Czytaj także:
5 powieści chrześcijańskich, które podczas kwarantanny możesz nadrobić!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.