Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W latach 70. propaganda sowiecka twierdziła, że na Litwie panuje wolność wyznania. W głoszeniu podobnych twierdzeń w żaden sposób nie przeszkadzał władzy fakt, że jednocześnie zamykała kościoły i prześladowała osoby zaangażowane w działalność chrześcijańską.
Wyrok za przepisywanie czasopisma
Jedną z nich była Nijole Sadunaite. W procesie toczącym się przy zamkniętych drzwiach została skazana na sześć lat pozbawienia wolności „za przepisywanie na maszynie 11 numeru podziemnego czasopisma Kronika Kościoła Katolickiego na Litwie”.
Już wcześniej zaangażowani w wydawanie go ludzie spotykali się z groźbami i represjami. KGB poinformowało nawet, że jeśli ukaże się kolejny numer, to w odwecie aresztują dziesięć niewinnych osób. Profesor Siergiej Kowalow poprosił wtedy, żeby wskazać go jako jedynego redaktora i w ten sposób ochronić innych. Czasopismo było praktycznie jedynym sposobem przekazywania informacji za granicę, nie mogli z niego zrezygnować.
Czternastu agentów i dwie kobiety
Nijole Sadunaite przepisywała tekst na maszynie w mieszkaniu swojego brata, a jej przyjaciółka go dyktowała. Nie miała pojęcia, że sąsiadka zrobiła otwór w ścianie, żeby je podsłuchiwać i doniosła o wszystkim KGB.
27 sierpnia 1974 roku po dwie drobne kobiety przyszło czternastu agentów. Przeszukali mieszkanie i kazali im stanąć przy ścianie Byli zaskoczeni, że zatrzymane nie okazywały strachu. „Spotkał mnie chwalebny los, nie tylko walka o prawa człowieka, i sprawiedliwość, ale bycie za nie skazaną. Nieszczęśliwy jest tylko ten, kto nie kocha” – powiedziała w sądzie.
Sędziowie nie mogli zrozumieć jej pogody ducha i niegasnącego uśmiechu, ale mimo to, postanowili ją skazać. Dziewięć miesięcy spędziła w celi w Wilnie, trzy lata w gułagu położonym niedaleko Syrańska i kolejne trzy na zesłaniu w Boguchanach na Syberii. Torturami próbowali zmusić ją do mówienia, ale nic nie uzyskali.
Miała nigdy nie wrócić
KGB groziło jej, że już nigdy nie wróci na Litwę i agenci zrobili wiele, aby rzeczywiście tak się stało. Umieścili ją w budynku razem w ośmioma mężczyznami, alkoholikami skazanymi za niepłacenie alimentów. Byli dotychczas bardzo agresywni, ale jej nie zrobili żadnej krzywdy. Później dowiedziała się, że jeden z nich miał dostać wódkę w zamian za to, że pobije ją i zgwałci.
Gdy była w więzieniu, w ciasnej, dusznej celi, śpiewała hymny, które pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Dozorcy więzienni napisali skargę do komendanta. „Sprowadzono do nas płytę długogrającą i nie ma sposobu, aby ja wyłączyć” – żalili się. Nawet w gułagu potrafiła zachwycić się rozgwieżdżonym niebem, błyskawicznie zaprzyjaźnić się ze swoimi towarzyszkami i modlić się razem z nimi.
Przeżyła więzienie i gułag. „To była ręka Boga” – mówiła. Po odzyskaniu wolności dalej angażowała się w działalność podziemną, a w 1989 roku Jan Paweł II poprosił o spotkanie z nią.
Litość zamiast nienawiści
Po latach tłumaczy, że nie tylko nie nienawidzi swoich oprawców, ale całkowicie im przebaczyła.
Po powrocie z gułagu nadal odwiedzała swojego brata i spotykała się na korytarzu z sąsiadką, która ją wydała. Pozdrawiała ją za każdym razem, czując dla niej przede wszystkim litość,
Wciąż angażuje się w walkę z niesprawiedliwością wszędzie, gdzie ją widzi i twierdzi, że nie potrafi siedzieć cicho, gdy komuś dzieje się krzywda. „Nie mając argumentów, by pokazać prawdę, używa się siły. Naszą siłą jest bycie słabymi” – mówi.