separateurCreated with Sketch.

Reżyser „The Chosen”: ten serial to owoc kryzysu, wielu łez, zaufania Bogu w ciemno oraz cudu rozmnożenia

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

– Pamiętam, jak siedzieliśmy z żoną w piątkowy wieczór i płakaliśmy. Modliliśmy się i próbowaliśmy zrozumieć, jak mogło do tego dojść. I właśnie wtedy, w czasie modlitwy, wydarzyło się coś niespodziewanego.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wielu fanów serialu „The Chosen” nie ma pojęcia, że jest on owocem długiej i trudnej drogi reżysera, Dallasa Jenkinsa, prowadzącej przez… kryzys zawodowy! Jak do tego doszło?

 

Porażka i słowo od Boga

– Nakręciłem film, który nie przyniósł zysku w kinowych kasach  – mówi reżyser w jednym z wywiadów dostępnych na youtubowym kanale „The Chosen”. – Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.

Towarzyszyło temu ogromne poczucie porażki. Wcześniej jednym z filmów Jenkins’a zainteresowali się producenci z Hollywood, którzy chcieli współtworzyć filmy nawiązujące do tematu wiary. W rozmowie z pastorem Bradem Powellem Dallas opowiada, że byli skłonni zainwestować w produkcję, ale jednocześnie dawali wolną rękę reżyserowi i scenarzyście.


Jonathan roomie the chosen
Czytaj także:
Odtwórca Jezusa z „The Chosen”: Prowadził nas Duch Święty [wywiad]

Brzmiało obiecująco. Produkcja ruszyła. Pojawili się kolejni partnerzy i plany kręcenia podobnych filmów przez najbliższych 10 lat! Gdy po premierze okazało się, że film nie przynosi spodziewanego zysku, partnerzy szybko wycofali się… Reżyserowi podziękowano…

– Pamiętam, jak siedzieliśmy z żoną w piątkowy wieczór i płakaliśmy. To był najtrudniejszy moment w całej mojej karierze zawodowej. Modliliśmy się i próbowaliśmy zrozumieć, jak mogło do tego dojść.

I właśnie wtedy, w czasie modlitwy, wydarzyło się coś niespodziewanego. Dallas i jego żona nagle przypomnieli sobie o przypowieści, w której Jezus rozmnożył chleb i ryby. Bóg dał im też konkretną zachętę. Przyszła myśl: „Potrafię nagiąć prawa matematyki”.

– My jesteśmy chrześcijanami baptystami. Bóg mówiący do ludzi, tak bezpośrednio? To się raczej u nas nie zdarza – wspomina reżyser. – Te słowa cały czas wracały jednak do mojej żony. Były tak wyraźne, jakby ktoś szeptał jej je do ucha.

Historię o rozmnożeniu chleba i ryb słyszeli setki razy. Co nowego mógł w takim razie powiedzieć im o  niej Bóg? Okazało się, że całkiem sporo.

 

Przyjdź do Jezusa z tym, co masz

– To, co uderzyło nas tym razem, to fakt, że Bóg jest w tej historii nie tylko Tym, dzięki któremu cud się wydarzył. Jest też Tym, który dopuścił do sytuacji, w wyniku której potrzeba cudu była aż tak wielka. Wiedział, że ludzie byli zmęczeni. Uczniowie przyszli do niego i powiedzieli, że trzeba nakarmić tych ludzi, ponieważ są głodni. Inaczej trzeba byłoby odesłać ich do domu.

A Jezus wiedział, że są tak słabi z głodu, że jeśli odesłałby ich, to mogliby zasłabnąć w drodze. Doszło do tego poniekąd z Jego winy, ponieważ to On tak długo nauczał! Przyczynił się do tego, że ludzie znaleźli się w sytuacji, gdy trzeba było liczyć na cud.

Mógł oczywiście sprawić, żeby – niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – nagle pojawiło się jedzenie. Ale On zrobił inaczej. Poprosił, żeby przynieśli mu to, co mieli: 5 chlebów i 2 ryby. Gdy je rozmnożył, poprosił, żeby sami rozdali je ludziom.

 

Poprosił, żeby dali mu to, co małe

Skoro Bóg potrafi nagiąć prawa matematyki, to… może sprawi, że w czasie weekendu ludzie nagle ruszą do kin? Reżyser z żoną liczyli na cud. Wpływy ze sprzedaży biletów mogłyby  zwiększyć się, a wszyscy ateiści w Hollywood zobaczyliby, że cuda są możliwe. Tak się jednak nie stało.

Tej samej nocy, o 4 nad ranem, Jenkins stukał w klawiaturę komputera. Spisywał wszystkie błędy, które mogły przyczynić się do tak fatalnego obrotu wydarzeń. Falę narzekania nagle przerwało powiadomienie na Facebooku. Nowa wiadomość od… facebookowego znajomego, którego nawet nigdy nie spotkał na żywo.


THE CHOSEN
Czytaj także:
„The Chosen” – serial, w którym Jezus jest prawdziwy, dostępny w Polsce

– Od razu przeszedł do meritum. Nawet nie napisał „Cześć” – wspomina reżyser. – „Pamiętaj, Twoim zadaniem nie jest nakarmić 5000 ludzi. Ty masz tylko przynieść chleb i ryby.”

Taka wiadomość o 4 w nocy była czymś dość nietypowym. – Gdy zapytałem, dlaczego do mnie napisał, odpowiedź była krótka: „Nie wiem. Mam wrażenie, że to Bóg chciał Ci to teraz powiedzieć”. To był przełomowy moment dla Dallasa.

– Bardzo starałem się kontrolować wiele rzeczy. Miałem jasną wizję tego, co chciałem zrobić. Bardzo dobrą wizję! Wtedy uświadomiłem sobie, że efekt mojej pracy nie zależy ode mnie. Ja mam dostarczyć chleb i ryby! Zrobić, co mogę, żeby były jak najlepszej jakości i pozwolić, aby Bóg zajął się całą resztą.

 

„The Shepherd”

Świadomość, że Bóg może rzeczywiście zrobić coś z tym, co zostanie mu powierzone, sprawiła, że presja i lęk o przyszłość odeszły.

– Po raz pierwszy w życiu byłem pogodzony z tym, że mogę już nigdy nie nakręcić ani jednego filmu. Pogodzony z tym, że Bóg może mieć dla mojego życia wizję zupełnie inną od tej, której ja tak mocno się trzymałem. Gotowy zrezygnować ze swoich planów i zaufać Bogu w ciemno.

Dopiero po kilku miesiącach, mając na koncie właśnie to doświadczenie, Dallas postanowił zrobić krótkometrażowy film o narodzeniu Jezusa, ukazanym z perspektywy jednego z pasterzy. Miał on być wyświetlany wyłącznie w Kościele, do którego należy, podczas Bożego Narodzenia. Tak powstał „The Shepherd” (Pasterz). – To nie było nic spektakularnego. Skromny projekt dla mojego Kościoła.

 

Zrobić to, co możliwe na ten moment

Dał Bogu to, co miał. Swoje 5 chlebów i 2 ryby. To jednak w trakcie pracy nad tym małym projektem pojawił się nowy pomysł: aby nakręcić serial o życiu Jezusa!

I to właśnie ten niepozorny film, nagrany z okazji Bożego Narodzenia, trafił w ręce dystrybutora, który entuzjastycznie zareagował na pomysł Dallasa. Serial o Jezusie? Czemu nie!

– Gdy usłyszałem, że chcą zebrać pieniądze poprzez crowdfunding, byłem załamany. Obawiałem się, że zbiórka okaże się klapą (…). Jednocześnie nie miałem nic do stracenia.  Wiedziałem, że sukces tego przedsięwzięcia nie zależy ode mnie.

Projekt filmowy bez zaplecza fanów? To nie miało prawa się udać. Po ludzku, szanse na zebranie choć 800 dolarów były niewielkie. Serial okazał się jednak hitem w historii zbiórek crowdfundingowych.

– Zebraliśmy ponad 10 milionów dolarów, które przelali nam ludzie rozsiani po całym świecie. Ponad 19 000 osób! I to wszystko dzięki temu skromnemu filmowi, który nakręciłem dla mojego Kościoła.

To, co było małe w jego rękach, stało się czymś naprawdę potężnym w Bożych rękach. Bóg rozmnożył „chleb i ryby” tak, że serial „The Chosen” stał się międzynarodowym hitem w streamingu i „karmią się” nim ludzie na całym świecie.

A co ze słowami „Potrafię zagiąć prawa matematyki”? – Gdy siedzieliśmy w domu i zobaczyliśmy, że zebrana kwota przekroczyła 10 milionów, oczy mojej żony zaiskrzyły – wspomina reżyser. –  To przecież o to chodziło! Przez długi czas nie rozumieliśmy sensu tamtych słów. Nagle wszystko stało się jasne! Bóg rzeczywiście zrobił coś, co przeczy prawom matematyki!



Czytaj także:
„The Chosen” – serial o Jezusie, warty zarwania nocy. Wywiad z reżyserem