„Powróćmy do marzeń. Droga do lepszej przyszłości” – taki tytuł nosi nowa książka papieża Franciszka, powstała na podstawie rozmów z jego brytyjskim biografem Austenem Ivereighem. Ojciec Święty zastanawia się w niej, jak przygotować przyszłość po pandemii koronawirusa i jaka może w tym być rola Kościoła.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Książka, która ukaże się w Polsce 15 grudnia, powstawała podczas kwarantanny, między czerwcem a sierpniem 2020 r. Podzielona jest na trzy części: „Czas, by zobaczyć”, „Czas, by wybrać”, „Czas, by działać”, poprzedzone Prologiem i zakończone Epilogiem.
Punktem wyjścia książki jest przekonanie, że „kryzys to przesiewanie”, gdyż „twoje kategorie i sposoby myślenia doznają wstrząsu; twoje priorytety i styl życia zostają poddane próbie”. „Pytanie brzmi, czy wyjdziesz z tego kryzysu, a jeśli tak, to w jaki sposób. Podstawową cechą kryzysu jest to, że nie wychodzi się z niego takim samym. Jeśli przez niego przebrniesz, wyjdziesz z niego lepszy lub gorszy, ale nigdy taki sam” – tłumaczy Franciszek.
Podkreśla, że „dzisiaj znajdujemy się w momencie próby”, ale „wszyscy jesteśmy w życiu poddawani próbom” i ten sposób się rozwijamy, gdyż „w próbach życia”, dokonując wyboru, „ludzie ujawniają się po prostu takimi, jakimi są”. Jednak w kryzysie „wszystkie nasze ludzkie role i przyzwyczajenia muszą zostać zrewidowane i zmodyfikowane po to, abyśmy mogli wyjść z kryzysu jako lepsi ludzie”.
Papież przekonuje, że „Bóg chce nieustannie budować świat wraz z nami jako partnerami”. Wskazuje, że „przyszłość nie zależy od jakiegoś niewidzialnego mechanizmu, w którym ludzie są biernymi obserwatorami”. Przeciwnie, „kiedy Pan prosi nas, abyśmy rozmnażali się i czynili sobie ziemię poddaną, mówi, żebyśmy byli twórcami swojej przyszłości”.
“Musimy pozwolić, by dotknął nas ból innych”
Jednocześnie Ojciec Święty zwraca uwagę, że oprócz koronawirusa, „są tysiące równie strasznych kryzysów”, takich jak: wojny, handel bronią, głód, setki tysięcy „uchodźców, uciekających przed biedą, głodem i brakiem możliwości”, zmiany klimatyczne, które również „wpływają na całą ludzkość”.
„Jeśli mamy wyjść z tego kryzysu mniej samolubni niż kiedy w niego weszliśmy, musimy pozwolić, by dotknął nas ból innych” – podkreśla Franciszek. Nadszedł więc „czas wielkich marzeń, czas na przewartościowanie naszych priorytetów – tego, co cenimy, czego chcemy, czego szukamy – i na zobowiązanie się do działania w naszym codziennym życiu na podstawie tego, o czym marzyliśmy”.
„Nie możemy wrócić do złudnego bezpieczeństwa struktur politycznych i ekonomicznych, które mieliśmy przed kryzysem – stwierdza papież. – Potrzebujemy gospodarki, która da wszystkim dostęp do owoców stworzenia, dostęp do podstawowych potrzeb życiowych: do ziemi, pracy i mieszkania. Potrzebujemy polityki, która integruje i prowadzi dialog z biednymi, wykluczonymi i bezbronnymi; która pozwala ludziom zabierać głos w sprawach mających wpływ na ich życie. Musimy zwolnić, dokonać bilansu i zaplanować lepsze sposoby wspólnego życia na tej ziemi”.
Trzeba odejść od błędu polegającego na „uczynieniu z indywidualizmu zasady organizującej społeczeństwo”. „Jaka będzie nasza nowa zasada?” – pyta Ojciec Święty i wskazuje na braterstwo.
W zamknięciu kwarantanny odzyskujemy braterstwo
Franciszek przypomina ludzi opiekujących się chorymi na koronawirusa, którzy nie przedkładali „ratowania własnego życia nad ratowanie życia innych”, dając tym wyraz przekonaniu, że „lepiej żyć krócej w służbie innym niż dłużej, stawiając opór temu wezwaniu”. „To święci z sąsiedztwa” – pisze Franciszek i wyjaśnia, że są oni „przeciwciałami wobec wirusa obojętności”.
„Przypominają nam, że nasze życie jest darem i że wzrastamy, dając siebie – nie chroniąc siebie, ale zatracając się w służbie. Co za przeciwieństwo indywidualizmu, obsesji na własnym punkcie i braku solidarności, które dominują w bogatych społeczeństwach!” – zauważa papież, krytykując „mit samowystarczalności”, z którego otrząsamy się w chwilach, „kiedy odczuwamy radykalną bezsilność”. Dodaje, że w zamknięciu kwarantanny odkrywamy, że należymy do siebie nawzajem i odzyskujemy braterstwo, dające nadzieję, że można inaczej zorganizować świat.
Ojciec Święty przestrzega przed trzema katastrofalnymi drogami, które nas blokują i paraliżują, nie pozwalając nam iść naprzód: narcyzmem, zniechęceniem i pesymizmem.
„Aby działać przeciwko nim, musisz zaangażować się w małe, konkretne, pozytywne działania” – zachęca Franciszek, zalecając przejście „ze świata wirtualnego do rzeczywistości, od abstrakcji do konkretu, do zauważenia braci i sióstr z krwi i kości jako odpowiedź nas „wirusa obojętności”. Tymczasem „Bóg nigdy nie jest obojętny”. Nasza „obojętność blokuje Ducha poprzez zamknięcie się na możliwości, na które Bóg tylko czeka, by nam zaproponować”, by obalić „nasze myślowe schematy”. Osoba obojętna „jest zamknięta na nowe rzeczy, które Pan Bóg oferuje”.
Papież zwraca uwagę, że dystans fizyczny jest konieczny w czasie pandemii, ale „nie może trwać bez niszczenia naszego człowieczeństwa”. Chwali inicjatywy ludzi Kościoła, którzy poszukiwali „nowych rodzajów bliskości z ludźmi”: „transmitowane na żywo liturgie, umieszczanie zdjęć swoich wiernych na ławkach, organizowanie spotkań i modlitw za pomocą platform internetowych, rekolekcje na odległość, kontaktowanie się przez telefon i tablety, nagrywanie filmów, na których dziesiątki śpiewaków i muzyków współtworzy piękną piosenkę ze swoich domów”. Nazywa to twórczymi sposobami łączenia się w lud Boży. Przestrzega jednak przed trwałym „życiem online”.
Czytaj także:
Papież Franciszek tworzy największy na świecie ruch młodych ekonomistów
Grzech braku poszanowania wartości osoby
Komentując przebudzenie społeczne, wyrażające się m.in. w ruchu #MeToo, zwraca uwagę na „grzechy ludzi potężnych”, którym wydaje się, że mogą mieć wszystko, czego chcą i kiedy chcą, także poprzez wykorzystanie seksualne. W Kościele przejawia się to w “raku klerykalizmu”, będącego wypaczeniem powołania kapłańskiego. „To odwieczny grzech tych, którzy wierzą, że mają prawo do posiadania innych; którzy nie znają granic i nie mając wstydu wierzą, że mogą korzystać z innych, jak chcą. To grzech braku poszanowania wartości osoby” – diagnozuje Franciszek.
Sprzeciwia się ludziom, którzy nie chcą nosić maseczek ochronnych albo nie przestrzegają ograniczeń w podróżowaniu, bo widzą w tym ograniczenie wolności, którą zamienili w ideologię, przez której pryzmat oceniają wszystko. Tymczasem „poszukiwanie dobra wspólnego to znacznie więcej niż suma tego, co jest dobre dla jednostek”.
Odnosząc się do antyrasistowskich protestów w USA, w czasie których burzono pomniki historycznych postaci, Ojciec Święty gani „pragnienie oczyszczenia przeszłości”, gdyż może to „spowodować utratę pamięci”, będącą lekarstwem „przeciwko powtarzaniu błędów z przeszłości”, wyciągając z niej wnioski. Albowiem „hańba naszej przeszłości jest częścią tego, czym i kim jesteśmy”. Kiedy natomiast narzucamy na przeszłość „ideologiczny koc, o wiele trudniej nam dostrzec, co w naszej teraźniejszości potrzebuje zmiany, abyśmy mogli kroczyć ku lepszej przyszłości”.
Czytaj także:
Papież Franciszek chce budować z nami lepszy świat. Jak to zrobić? [wideo]
Świadomość ekologiczna papieża
Papież opowiada jak rodziła się w nim świadomość ekologiczna. Zaczął „dostrzegać harmonijną jedność ludzkości i natury oraz to, jak los ludzi jest nierozerwalnie związany z losem naszego wspólnego domu”. To nie ideologia, lecz „świadomość, jaka jest stawka losu ludzkości”. Grzech w tej dziedzinie polega na „wyzyskiwaniu tego, czego nie wolno wyzyskiwać”, jest „odrzuceniem ograniczeń, których wymaga miłość”.
„Nawrócenie ekologiczne” konieczne jest „nie tylko po to, aby uratować ludzkość przed zniszczeniem przyrody, ale również przed zniszczeniem samej siebie”. „Ekologia integralna” jest „czymś więcej niż tylko troską o naturę. Chodzi o troszczenie się o siebie nawzajem jako o stworzenia kochającego Boga”. O odrzucenie selektywnej moralności, według której nie do zaakceptowania są zarówno „aborcja, eutanazja i kara śmierci”, jak również skażenie rzek i niszczenie lasów deszczowych. O „przyjęcie pełnych konsekwencji tego, co to znaczy być dziećmi Bożymi”.
Franciszek zauważa, że czas kwarantanny stał się okresem przestoju, pomocnego w dojrzewaniu i nawróceniu. Takim osobistym COVID-em może być choroba, niepowodzenie, rozczarowanie, zdrada. Ojciec Święty ukazuje to na przykładzie św. Pawła, Dawida, Salomona i Samsona.
Przyznaje, że sam przeszedł w życiu trzy takie okresy: gdy w wieku 21 lat walczył o życie w szpitalu, gdy przebywał z dala od ojczyzny w Niemczech i gdy po okresie pełnienia ważnych funkcji w zakonie odesłano go w zakonie na „ławkę rezerwowych” do domu jezuickiego w Kordobie. „Tym, czego się nauczyłem, jest to, że gdy wiele cierpiąc, pozwoli się, by nas to zmieniło, wychodzi się z tego lepszym, lecz jeśli się okopie w tym cierpieniu, wyjdzie się gorszym” – podsumowuje papież.
Dużo takich „okopów” dostrzega on obecnie, gdy „ludzie, którzy najwięcej zainwestowali w świat, jaki obecnie mamy (…) tak naprawdę są zwolennikami starego systemu. Gdy mówią o „zdrowieniu”, mają na myśli położenie w przyszłości odrobiny farby, dotknięcie pędzlem swojego dzieła tu i ówdzie, a wszystko po to, by się upewnić, że nic się nie zmieni. Jestem przekonany, że doprowadzi to do jeszcze większej porażki, takiej, która może wywołać ogromną społeczną eksplozję” – obawia się Franciszek.
Przypomina, że „coś podobnego wydarzyło się po kryzysie finansowym w 2008 roku, kiedy rządy wydały miliardy dolarów na ratowanie banków i systemu finansowego, a ludzie musieli doświadczyć dekady niedoli”. „Tym razem nie możemy popełnić tego samego błędu. Jeżeli mamy wybór pomiędzy ratowaniem życia a ratowaniem systemu finansowego, co wybierzemy? A jeśli pójdziemy teraz naprzód, ku światowej recesji, czy dostosujemy ekonomię do potrzeb ludzi i stworzenia, czy też wciąż będziemy je poświęcać, aby utrzymać status quo?” – pyta z niepokojem.
Dla niego jasne jest to, że „musimy przeprojektować ekonomię, aby mogła każdemu zaoferować dostęp do godnej egzystencji, jednocześnie chroniąc i regenerując świat natury”. Przekonuje, że „możemy przeorganizować nasze wspólne życie, by wybrać to, co jest naprawdę ważne”.
Czytaj także:
Ekologia i ruch ekologiczny w perspektywie Laudato si’
Dobrze odczytywać znaki czasu
Aby doprowadzić do zmiany, potrzebujemy „solidnego zestawu kryteriów” pozwalających „dobrze odczytać znaki czasu i wybrać drogę, która wszystkim nam służy”. Chodzi o powrót „do tego, co autentycznie warte zachodu”. „Życie, natura, godność osoby, pracy, relacji – to wszystko są wartości kluczowe dla ludzkiego życia, których nie można sprzedać ani poświęcić” – zaznacza Ojciec Święty, dodając, że żadne prawdziwe wartości „nie podlegają negocjacjom”, nie handluje się nimi, bo są święte.
Przypomina on, że Jezus dał osiem błogosławieństw – „zestaw kluczowych słów, którymi podsumował gramatykę Królestwa Bożego”. Kościół ze swej strony ustanowił „szereg zasad” i „kryteria osądu, które również dają wskazówki do działania”. Jest to katolicka nauka społeczna, będąca „prawdziwie wyrazem miłości”, to znaczy ma na celu „uruchomić procesy pozwalające ludziom poczuć się kochanymi”. Obejmuje ona takie kryteria, jak: „preferencyjna opcja dla ubogich”, „dobro wspólne”, „powszechne przeznaczenie dóbr”, „solidarność” i „pomocniczość”.
Zastosowanie tych abstrakcyjnych kryteriów do konkretnych wyborów wymaga „refleksji i modlitwy zwanej rozeznawaniem duchów”, czyli przemyślenia „naszych decyzji i czynów nie tylko poprzez racjonalne kalkulacje”, ale także „rozpoznawanie w modlitwie” woli Boga. „Jest to prawie niemożliwe dla ideologów, fundamentalistów i każdego, kto uczepił się sztywnego sposobu myślenia. Jednak rozeznanie jest niezbędne, jeżeli chcemy stworzyć lepszą przyszłość” – konstatuje Franciszek.
Zauważa, że koronawirus „przyspieszył epokową zmianę”, polegającą na tym, że „kategorie i założenia wcześniej służące nam do poruszania się po świecie już nie działają”. „Myślenie, że możemy wrócić do miejsca, w którym byliśmy, jest iluzją. Próby przywrócenia dawnego porządku rzeczy to zawsze wejście w ślepy zaułek” – podkreśla papież. Dlatego trzeba oprzeć się fundamentalizmom, proponującym „jeden, zamknięty sposób myślenia”. „Kto szuka schronienia w fundamentalizmie, ten boi się wyruszyć na poszukiwanie prawdy. On już «ma» prawdę, już ją zdobył i stosuje ją jako obronę, a każde jej kwestionowanie jest interpretowane jako agresja wobec jego osoby” – analizuje Ojciec Święty.
Tymczasem „prawda objawia się temu, kto się na nią otwiera” z pokorą w sposobie myślenia, aby zrobić miejsce na spotkanie z prawdą, która „leży poza nami” i przyciąga nas do siebie pięknem i dobrem. Nie oznacza to „myślenia w ustalony sposób zamknięty na nowe możliwości; zawiera zarówno element akceptacji, jak i element ciągłego poszukiwania. Taka zawsze była tradycja Kościoła. Jego rozumienie i przekonania rozwijały się i z czasem utrwalały w otwartości na Ducha”.
Czytaj także:
Jak rozeznać powołanie? Nie oczekuj cudów, obserwuj znaki
“Tradycja jest gwarancją przyszłości, a nie stróżem popiołów”
„Tradycja to nie muzeum, prawdziwa religia nie jest zamrażarką, a doktryna nie jest statyczna, ale rozrasta się i rozwija jak drzewo, które pozostaje takie samo, choć rośnie i wydaje coraz więcej owoców” – pisze Franciszek. Przekonuje, że „rozeznanie jest tak stare jak Kościół” i wynika z obietnicy Jezusa danej uczniom, że Duch Święty doprowadzi ich „do całej prawdy”. Dlatego „nie ma sprzeczności między silnym zakorzenieniem w prawdzie a jednoczesną otwartością na większe zrozumienie”.
„Duch nadal prowadzi nas, w każdej epoce, w naszym tłumaczeniu Dobrej Nowiny w różnych kontekstach, tak aby słowa Jezusa nadal rozbrzmiewały w sercach mężczyzn i kobiet każdego czasu. Dlatego lubię cytować Gustava Mahlera, że «tradycja jest gwarancją przyszłości, a nie stróżem popiołów»” – wyznaje papież. Zauważa, że „Duch pokazuje nam nowe rzeczy przez to, co Kościół nazywa «znakami czasu»”, które trzeba odczytywać.
Jednym z nich jest obsesja stałego wzrostu gospodarczego, powodująca ogromne nierówności i katastrofę ekologiczną. Franciszek sugeruje, że „wyzwania gospodarcze, społeczne i ekologiczne, przed którymi stoimy, są tak naprawdę różnymi obliczami tego samego kryzysu” i mogą mieć wspólne rozwiązanie w postaci zastąpienia „celu wzrostu celem nowych dróg nawiązywania relacji”, co pozwoliłoby „na stworzenie innego rodzaju gospodarki, która zaspokoi potrzeby wszystkich w ramach środków naszej planety”.
Innym znakiem w obecnym kryzysie jest „wiodąca rola kobiet”. „Kraje, w których kobiety są prezydentami lub premierami, ogólnie zareagowały lepiej i szybciej niż inne, błyskawicznie podejmując decyzje i komunikując je z empatią” – zaznacza Ojciec Święty i pyta: „Czy nie jest tak, że perspektywa, jaką kobiety wnoszą do tego kryzysu, jest tym, czego świat potrzebuje obecnie, aby stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom?”. Promują one „bardziej «macierzyńską» gospodarkę, nastawioną nie tylko na wzrost i zyski, ale taką, która pyta, w jaki sposób gospodarki mogą być nastawione na pomoc ludziom w uczestnictwie w społeczeństwie i rozwoju”.
Franciszek uważa, że „wykwalifikowane kobiety powinny mieć równy dostęp do przywództwa, równowartościowe pensje i takie same możliwości”, co mężczyźni. Dlatego sam stara się włączyć „obecność i wrażliwość kobiet” w procesy decyzyjne w Watykanie. Tłumaczy, że kobiety „są znacznie lepszymi administratorami niż mężczyźni’ i „lepiej rozumieją procesy, wiedzą, jak popchnąć projekty do przodu”. Jednocześnie broni „gospodyń domowych”, gdyż „zarządzanie domami to nie lada wyczyn”, wymagający „robienia różnych rzeczy naraz, bycia elastycznym, godzenia różnych interesów i pewnego rodzaju bystrości”.
„Z mojego pasterskiego doświadczenia w wielu instytucjach kościelnych wiem, że niektóre z najbardziej trafnych porad pochodzą od kobiet, które są w stanie spoglądać na problem z różnych stron i które nade wszystko są praktyczne ze swoim realistycznym rozumieniem tego, jak działa świat, jakie są ograniczenia i potencjał ludzi. Zanim zostałem papieżem, jako arcybiskup Buenos Aires zatrudniłem kobiety na stanowiskach dyrektora finansowego, kanclerza i szefowej kurialnych archiwów. Przekonałem się, że rady kobiet na radach duszpasterskich i administracyjnych są znacznie cenniejsze niż rady wielu mężczyzn” – przyznał Ojciec Święty.
Braterstwo ponad indywidualizmem
Zauważa, że „wielu ludzi błędnie wierzy, że przywództwo w Kościele należy wyłącznie do mężczyzn. Ale jeśli udasz się do dowolnej diecezji na świecie, zobaczysz kobiety prowadzące wydziały, szkoły, szpitale oraz wiele innych organizacji i programów; w niektórych obszarach na stanowiskach przywódczych jest znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. W Amazonii kobiety – zarówno osoby świeckie, jak i siostry zakonne – prowadzą całe wspólnoty kościelne. Mówienie, że nie są prawdziwymi liderkami, gdyż nie są kapłanami, jest klerykalizmem i brakiem szacunku”.
Franciszek postuluje, by przewodnią zasadą po pandemii było „braterstwo ponad indywidualizmem”. Przestrzega przed obecną w Kościele pokusą wynoszenia się ponad wspólnotę ludu Bożego. Powstają samooblężone grupy, charakteryzujące się sztywnością i autorytaryzmem, które ukrywają ujawniane później skandale związane z seksem, pieniędzmi lub kontrolą psychiczną. Zamiast ewangelizować świat, krytykują one Kościół w postawie „purystów, strażników prawdy”. „Ci, którzy deklarują, że w Kościele jest zbyt wiele «zamieszania» i że tylko takiej czy innej grupie purystów lub tradycjonalistów można ufać, sieją podziały”, odmawiając „bycia uczniem Chrystusa na łonie Jego Kościoła”, podkreśla Franciszek.
Również w społeczeństwie dokonują się podobne podziały i „wraz z paraliżem polaryzacji życie publiczne zostaje zredukowane do kłótni między frakcjami dążącymi do dominacji”. Aby w polaryzację nie popaść, trzeba zająć się konfliktami i nieporozumieniami poprzez nowe myślenia, które przekracza podział. „Musimy ćwiczyć sztukę dialogu obywatelskiego syntetyzującą różne poglądy na wyższym poziomie” – apeluje Ojciec Święty.
Wymaga to jednak polityki wykraczającej poza „kampanie i debaty, których celem jest przekonanie i pokonanie”, gdyż chodzi tu o wspólne szukanie rozwiązań dla dobra wszystkich. W ten sposób konflikt staje się „ogniwem nowego procesu” poprzez otwarcie „wszystkich zaangażowanych na możliwość nowej syntezy, która nie zniszczy żadnego z biegunów, ale zachowa to, co dobre i ważne w obu, dla nowej perspektywy”.
W Kościele dokonuje się to w starożytnej praktyce synodalności, w której „różnice są wyrażane i udoskonalane aż do osiągnięcia jeśli nie konsensusu, to przynajmniej harmonii, która utrzymuje ostre nuty różnic”. „Tym, który wprowadza tę harmonię w Kościele, jest Duch Święty” – wskazuje Franciszek.
Podkreśla, że „doświadczenie synodalne pozwala nam iść razem nie tylko pomimo naszych różnic, ale w poszukiwaniu prawdy i przyjmowaniu bogactwa napięć biegunowych”, a tym, co najważniejsze „jest harmonia, która pozwala nam razem podążać tą samą drogą pomimo wszystkich odcieni różnic”. Jako przykład takiego podejścia papież podaje Unię Europejską, „gdzie pojednanie osiąga się bazie różnic”.
Jednocześnie wyjaśnia, że na synodach nie dyskutuje się „prawd wiary doktryny chrześcijańskiej”, lecz jak stosować to nauczanie „w zmieniających się kontekstach naszych czasów”, a kluczową rolę odgrywa „to, co ma nam do powiedzenia Duch” Święty. To On – zdaniem papieża – przyniósł „wielki przełom” na zgromadzeniu synodalnym o rodzinie, w sprawie dostępu do sakramentów dla osób rozwiedzionych, które zawarły nowe związki.
Rozwiązanie „przyszło przede wszystkim od tych, którzy dogłębnie znali św. Tomasza z Akwinu, a wśród nich był arcybiskup Wiednia kard. Christoph Schönborn. Odzyskali oni prawdziwą doktrynę moralną autentycznej scholastycznej tradycji św. Tomasza, ratując ją przed dekadencką scholastyką, która doprowadziła do moralności kazuistycznej”. Nauczanie Akwinaty o tym, że „żadna zasada ogólna nie może mieć zastosowania w każdej sytuacji, pozwoliło synodowi zgodzić się co do potrzeby rozeznania każdego przypadku indywidualnie. Nie trzeba było zmieniać prawa kościelnego, tylko sposób jego stosowania”.
Nie było to więc „zaostrzenie ani rozluźnienie «zasad», ale takie ich stosowanie, które pozostawiło miejsce na okoliczności niepasujące do kategorii. To był wielki przełom, który przyniósł nam Duch – lepsza synteza prawdy i miłosierdzia wyłoniła się z naszej własnej tradycji w nowym rozumieniu. Bez zmiany prawa lub doktryny, ale odzyskując autentyczne znaczenie obu, Kościół może teraz lepiej towarzyszyć ludziom, którzy mieszkają razem lub rozwiedzionym. Może pomóc im zobaczyć, gdzie w ich życiu działa łaska Boża, i pomóc im przyjąć pełnię nauczania Kościoła. Rozdział ósmy dokumentu posynodalnego, który wydałem w kwietniu 2016 roku, «Amoris laetitia», jest czystą doktryną św. Tomasza z Akwinu” – zapewnił Ojciec Święty.
Podobnie było na zgromadzeniu synodalnym o Amazonii w kwestii wyświęcania żonatych mężczyzn (viri probati). Okazało się, że brak niedzielnej Eucharystii wynikał tam nie tylko z braku kapłanów, ale także z niechęci duchownych do misyjnego zaangażowania w Amazonii. A ponieważ Kościół w Amazonii „musi rozwijać swą oddolną obecność”, kluczową funkcję mogą tam odgrywać diakoni stali.
Czytaj także:
Uczciwe czytanie „Fratelli tutti” może zaboleć. Ale to encyklika wykonalna od zaraz! Oto przykłady
Kościół jest częścią ludu
Papież zauważa, że bycie chrześcijaninem oznacza przynależność do ludu, „wyrażonego w różnych narodach i kulturach, który jednak przekracza wszelkie granice rasy i języka”. Kościół jest „ludem o wielu twarzach i wyraża tę prawdę na niezliczone sposoby, w zależności od kultury. „Chrześcijanin zawsze będzie bronił praw i wolności jednostki, lecz nigdy nie może być indywidualistą. Chrześcijanin będzie kochał swój kraj i służył mu z patriotycznym uczuciem, ale nie może być jedynie nacjonalistą” – podkreśla Ojciec Święty.
Natomiast Kościół „zawsze musi być znany ze swojej bliskości z ludem”. Zdaniem papieża, zapominanie o tym, że Kościół jest częścią ludu było jednym z błędów chrześcijaństwa. „Stawianie się ponad ludem prowadzi do moralizmu, legalizmu, klerykalizmu, faryzeizmu i innych elitarnych ideologii, które nic nie wiedzą o radości poznania siebie jako części Ludu Bożego. Kościół odgrywa rolę w służbie dla Pana i ludów ziemi, do których jest posłany, nie przez narzucanie czy dominowanie, ale jak Chrystus, przez obmywanie nóg” – wyjaśnia Franciszek.
Według niego, jeśli mamy wyjść lepsi z obecnego kryzysu, „musimy odzyskać świadomość, że jako ludzie mamy wspólny cel”. Pandemia „przypomniała nam, że nikt sam się nie uratuje”, konieczna jest więc solidarność, czyli przyjęcie tego, że „jesteśmy związani więzami wzajemności”.
Takiej perspektywy brakuje zarówno liberalizmowi, jak i populizmom. Ten pierwszy wywyższa jednostkę, a te drugie sprowadzają ludzi do masy. Tymczasem podstawową przyczyną konfliktów społecznych jest „zerwanie więzi przynależności”, dlatego „braterstwo jest dzisiaj naszym nowym wyzwaniem”. Natomiast przekonania religijne „wytwarzają przekonania o solidarności i służbie”, pozwalając ludziom doświadczyć „tego, czego rynek nigdy nie będzie mógł im dać: ich wartości jako ludzi”.
Gospodarka z ludzką twarzą
Ojciec Święty zastrzega, że nie krytykuje wolnego rynku jako takiego, lecz „zbyt powszechnie obowiązujący scenariusz, w którym etyka i gospodarka zostały oddzielone od siebie”. Kiedy bowiem „kapitał staje się bożkiem przewodzącym systemowi społeczno-ekonomicznemu, zniewala nas, stawia nas w sprzeczności, wyklucza biednych i zagraża planecie, którą wszyscy wspólnie dzielimy”. Siły rynkowe „nie mogą same z siebie osiągnąć celu, którego teraz potrzebujemy: zregenerować świat przyrody, żyjąc w sposób bardziej zrównoważony i trzeźwy, przy jednoczesnym zaspokojeniu potrzeb tych, którzy do tej pory byli skrzywdzeni lub wykluczeni z tej gospodarki”. „Jeżeli nie zaakceptujemy zasady solidarności między narodami, nie wyjdziemy lepsi z tego kryzysu” – przekonuje Franciszek.
Tłumaczy, że solidarność nie jest „dzieleniem się okruchami z naszego stołu, ale zapewnieniem każdemu miejsca przy tym stole”. „Dlatego potrzebujemy gospodarki, której cele wykraczają poza wąski nacisk na wzrost, a która stawia u swoich podstaw ludzką godność, miejsca pracy i odnowę ekologiczną. Godność narodów wymaga gospodarki, która nie tylko umożliwia gromadzenie dóbr, ale daje wszystkim dostęp do dobrej pracy, mieszkań, edukacji i zdrowia” – postuluje papież.
Zaznacza, że „niesamowity wzrost nierówności w ostatnich dziesięcioleciach nie jest etapem wzrostu, ale jego hamulcem i źródłem wielu chorób społecznych XXI wieku”. Nadszedł czas, by to zmienić i „znaleźć środki gwarantujące wszystkim takie życie, które zasługuje na miano ludzkiego”. Cele sektora biznesowego muszą wychodzić poza „wartość dla akcjonariuszy” , patrząc na wartości, będące udziałem wszystkich: społeczność przyrodę, pracę.
Podobnie polityka nie może polegać „tylko na zarządzaniu aparatem państwowym i prowadzeniu kampanii na rzecz reelekcji”, lecz musi być służbą dobru wspólnemu. „Potrzebujemy polityków, którzy płoną misją zapewnienia swoim obywatelom tych trzech elementów: ziemi, mieszkania i pracy, a także edukacji i opieki zdrowotnej” – wskazuje Ojciec Święty.
Zauważa, że „kiedy gromadzenie bogactw staje się naszym głównym celem (…) praktykujemy formę bałwochwalstwa, która zakuwa nas w kajdany”. Powraca w tym kontekście do tematu handlu ludźmi i potrzeby otwarcia bezpiecznych korytarzy dla migrantów i uchodźców. „Niedopuszczalne jest powstrzymywanie imigracji, pozwalając setkom migrantów ginąć podczas niebezpiecznych przepraw morskich lub pustynnych wędrówek. Pan rozliczy nas z każdego z tych umarłych” – pisze papież.
Sprzeciw wobec aborcji, kary śmierci i współczesnych form niewolnictwa
Franciszek ponawia sprzeciw wobec współczesnego niewolnictwa, kary śmierci i aborcji. „Chociaż wielu będzie zirytowanych, słysząc, jak papież powraca do tego tematu, nie mogę milczeć o ponad 30- 40 milionach nienarodzonych istnień odrzucanych każdego roku przez aborcję. To bolesne widzieć, jak w wielu regionach, które uważają się za rozwinięte, zachęca się do takiej praktyki, ponieważ dzieci, które mają się urodzić, są niepełnosprawne lub nieplanowane. Życie ludzkie nigdy nie jest ciężarem. Wymaga, abyśmy zrobili dla niego miejsce, a nie odrzucali je” – apeluje Franciszek. I dodaje, że „albo społeczeństwo nastawione jest na kulturę poświęcenia, triumf najsilniejszych i kulturę odrzucenia, albo na miłosierdzie i troskę”.
Powracając do tematu populizmu, Ojciec Święty zaznacza, że dyktatury zaczynają się zasiewania strachu, a potem oferowania obrony przed jego powodem. „Na przykład fantazją o populizmie narodowym w krajach o chrześcijańskiej większości jest obrona «cywilizacji chrześcijańskiej» przed postrzeganymi wrogami – islamem, Żydami, Unią Europejską czy ONZ. Przemawia to do tych, którzy często nie są już religijni, ale uważają dziedzictwo swojego narodu za rodzaj tożsamości. Ich obawy i utrata tejże tożsamości wzrosły w tym samym czasie, gdy spadła frekwencja w kościołach” – zauważa papież.
Analizuje, że „utrata więzi z Bogiem i utrata poczucia powszechnego braterstwa przyczyniły się do poczucia izolacji i lęku przed przyszłością. Tak więc ludzie niereligijni lub powierzchownie religijni głosują na populistów, by chronili ich tożsamość religijną, nie przejmując się tym, że strachu i nienawiści do innych nie da się pogodzić z Ewangelią”.
Sercem chrześcijaństwa jest bowiem miłość Boga do wszystkich ludzi. „Odrzucenie umęczonego migranta, bez względu na jego wyznanie religijne, z obawy przed osłabieniem kultury «chrześcijańskiej» jest groteskowo fałszywym przedstawieniem zarówno chrześcijaństwa, jak i kultury. Migracja nie jest zagrożeniem dla chrześcijaństwa. Tkwi ona jedynie w umysłach tych, którzy odnoszą korzyści z twierdzenia, że tak właśnie jest. Promowanie Ewangelii i jednoczesne nieprzyjmowanie obcych w potrzebie i niepotwierdzanie ich człowieczeństwa jako dzieci Bożych to dążenie do wspierania kultury chrześcijańskiej tylko z nazwy, pozbawionej wszystkiego, co ją wyróżnia” – przekonuje Franciszek.
Trzy postulaty: ziemia, praca i dom
Tłumacząc dlatego towarzyszy Ruchom Ludowym, wspomina jak pewnej nocy w Buenos Aires anonimowo towarzyszył w pracy zbieraczom kartonów do recyklingu. Zorganizowali się oni, by zabezpieczyć swe prawa. Takie ruchy są „siewcami nowej przyszłości, promotorami zmiany, której potrzebujemy: oddania gospodarki w służbę ludziom, budowania pokoju i sprawiedliwości oraz obrony Matki Ziemi”.
Papież jest przekonany, że „zdrowie społeczeństwa można ocenić na podstawie jego peryferii. Opuszczone, odsunięte na bok, pogardzane i zaniedbane peryferie ukazują niestabilne, niezdrowe społeczeństwo, które nie może długo przetrwać bez poważnych reform”. „Aby pomóc nam stworzyć wizję lepszej przyszłości, możemy pomyśleć o tych trzech elementach, które promują ruchy ludowe. Jeżeli umieścimy ziemię, przyzwoite warunki mieszkaniowe i pracę dla wszystkich w centrum naszych działań, będziemy w stanie stworzyć krąg wartości, który z czasem pomoże nam przywrócić godność” – pisze Ojciec Święty. A „zagwarantowanie świata, w którym godność jest ceniona i szanowana poprzez konkretne działania, to nie tylko wspólne marzenie, ale i droga ku lepszej przyszłości”.
„Powróćmy do marzeń. Droga do lepszej przyszłości. Papież Franciszek w rozmowie z Austenem Ivereighem”, tł. Paulina Guzik, Dom Wydawniczy Rafael, Kraków 2020, ss. 160.
pb (KAI) / Warszawa