Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dawniej na wsiach w środkowej i wschodniej Polsce praktykowano w adwencie „szarą godzinę”, nazywaną niekiedy także „świętą godziną”. Rodzina zbierała się o zmierzchu przy ogniu, żeby razem pomilczeć, pomodlić się i porozmawiać.
Już nie dzień, jeszcze nie wieczór
„Szara godzina” następowała w tym niezwykłym czasie między dniem a wieczorem, kiedy światło dnia już gaśnie, ale mrok jeszcze nie zapanował nad światem. W grudniu wypada ona gdzieś między godziną 15.00 a 17.00.
Dawniej na wsiach był zwyczaj, przypomniany niedawno przez ks. Stanisława Hołodoka w piśmie „Czas Miłosierdzia”, że w „szarej godzinie” rodzina codziennie zbierała się w kuchni, jak najbliżej pieca, w którym palił się ogień, i bez zapalania światła spędzała razem około godziny, aż do zapadnięcia ciemności, milcząc, modląc się i rozmawiając.
Adwentowa szara godzina
Z jednej strony był to naturalny moment spotkania się domowników, którzy kończyli swoje zajęcia. Mieli chwilę na odpoczynek, rozgrzanie się przy ogniu i pobycie razem.
Ponieważ ciemności dopiero zapadały, nie trzeba było przez jakiś czas zapalać lampy ani świeczek – co oczywiście miało walor oszczędnościowy. Ale, jak wspominają osoby, które pamiętają ten zwyczaj ze swojego dzieciństwa, adwentowa „szara godzina” to było coś więcej.
Przeżywano ją w ciszy, skupieniu i modlitewnej zadumie. Dzieci wiedziały, że to nie jest dobry moment na głośne śmiechy i bieganie. Nie odwiedzano w tym czasie sąsiadów i odkładano na bok inne zajęcia.
Kiedy spojrzało się na wieś, widać było domy pogrążone w gęstniejącej ciemności, jakby wymarłe. To był szczególny czas – pełen zadumy i skupienia. Niekiedy „szara godzina” upływała na bezgłośnych rozmyślaniach i modlitwie. A niekiedy także na wspólnym odmawianiu modlitw, śpiewaniu pieśni adwentowych i opowiadaniu pobożnych historii.
Starsi wspominali dawne czasy i mówili dzieciom i wnukom o dawnych zwyczajach.
Odłóż telefon
A może by tak przypomnieć ten piękny zwyczaj? Odłożyć telefony i laptopy, zaczekać z włączeniem światła, a zamiast tego zapalić świece na świeczniku albo np. na wieńcu adwentowym?
Przystanąć na chwilę w wiecznym pędzie i niedoczasie? Przekonać się, że świat się nie zawali, jeśli na godzinę się z niego wylogujemy?
W naszych czasach wielu z nas ma sprzyjające okoliczności do zorganizowania „szarej godziny” w swoim domu, bo pracuje zdalnie, nie odbiera w tym czasie dzieci ze szkoły i przedszkola. I ma większe niż zwykle pole manewru w organizowaniu sobie czasu.
Maluchy z pewnością będą zachwycone takim niezwykłym momentem spędzonym z rodzicami (zwłaszcza, jeśli wolno im będzie zapalić świece).
Rysowanie, różaniec, rozmowa
Co można robić w czasie „szarej godziny”? Jeśli do tej pory nie modliliście się razem z całą rodziną, to może spróbujecie teraz?
Młodszym dzieciom, dla których kilkadziesiąt minut spędzonych w ciszy albo na odmawianiu różańca może być zbyt wielkim wyzwaniem, można zorganizować jakieś adwentowe zajęcia. Np. wykonywanie zadań z kalendarza adwentowego, rysowanie historii o Bożym Narodzeniu, przygotowywanie ozdób choinkowych i prezentów, czytanie dobrych książek, np. historii o świętych.
Może to dobry moment, żeby niespiesznie porozmawiać ze sobą? Można sobie zawczasu przygotować tematy, np. „Za co jestem wdzięczny?”, „Co lubię w sobie i innych osobach z mojej rodziny?”, „O czym marzę?”.
Jeśli razem ze współmałżonkiem macie wrażenie, że ostatnio mało dzielicie się ze sobą tym, co komu siedzi w głowie, to może zrobicie sobie z „szarej godziny” wasze wspólne adwentowe postanowienie?